avatar


button stats bikestats.pl

Znajomi


Archiwum bloga

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy MKTB.bikestats.pl
  • DST 53.00km
  • Teren 48.00km
  • Czas 02:13
  • VAVG 23.91km/h
  • VMAX 43.11km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 179 (101%)
  • HRavg 166 ( 93%)
  • Podjazdy 212m
  • Sprzęt Specialized HR XC Sport
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Mazovia MTB Marathon - Radom

Niedziela, 20 września 2009 | Komentarze 0

Było nieźle. Mogło być lepiej.
Na maraton wybrałem się z Czesiem (jego trzeci maraton). Przyjechaliśmy dość późno a na "miasteczko" trafiliśmy za innymi rowerami które miały pod sobą przyczepione samochody :D.
Przebieranka, króciutkie rozkręcenie, sprawdzenie czipa i pomału zmierzamy do sektorów. Po chwili spotykam Stefana, musiał wykupić duplikat numeru bo swojego zapomniał :)
Niezły start w wesołym towarzystwie. Na początku starałem się trzymać czoła sektora, później czub odjechał, stawka się rozciągnęła i jechałem mw w środku. Szło nieźle i częściej wyprzedzałem niż byłem wyprzedzany. Na łące wszyscy jakoś szli jednym śladem więc ja przeskoczyłem na drugi, mniej ubity i jeszcze kilku chłopa zostało z tyłu. Jest nieźle do 12 km. Tu mała chryja.Przeprawa przez rzeczkę, ustawiła się kolejka a kilku chłopa postanowiło skrót sobie zrobić. Za nimi poszła część ludzików. Efekt, po zatorze wyjechałem za ludźmi z 6-go sektora a startowałem z 4-go !. Zaczęło się powolne odrabianie strat, powolne bo wyścig był całkiem szybki (średnia zwycięzcy lekko ponad 30km/h) i miejscami nie było jak wyprzedzić.
mazovia Radom © MKTB

Na 18km minąłem Cezara pompującego koło. Po kilku kilometrach minął mnie i nawet nie zdążyłem krzyknąć cześć ;)
Było trochę szutrów, trochę piachu, podjazdów wcale, o sorry jeden krótki i był fajny odcinek singlowy w lesie. Trzeba tylko było uważać na patyki bo pełno tego ścierwa latało pod kołami. Przede mną chłopakowi wkręciło ale zdążył wyhamować zanim coś się stało. Były też przeprawy ale w większości suche choć nie dla wszystkich bo wiem, że niektórzy nie mogli trafić w kładkę ;)
przeprawa © MKTB

W połowie trasy mała przygoda. Jadąc brzegiem piaszczystego odcinka, minąłem krzaczek za którym był dołek, przód stanął ja poleciałem przez kierownicę a rower zrobił pięknego whipa i niestety stał się przyczyną upadku zawodnika jadącego za mną. Na szczęście nic nikomu się nie stało. Szybka kontrola stanu kieszeni, wszystko jest, daje dalej. Znowu muszę gonić i wyprzedzać, ok 10-12 osób minęło mnie w czasie wywrotki, osób które kilka minut wcześniej ja wyprzedziłem. Paranoja. Znowu te same koszulki ale idzie nieźle, dość szybko odrabiam straty.
Mazovia Radom © MKTB

Do ostatnich 3 km przed metą są już mniejsze roszady.
Najlepiej jechało mi się odcinki leśne a najgorzej wspominam asfalty, szczególnie ostatnie kilometry. Wjeżdżając na ten fuc... asfalt poczułem się jakbym nagle stracił siły, jakieś coś rozpychało uda od środka i redukcja, redukcja..
Na ostatnich trzech km wyprzedziłem jeszcze 2 kolegów ale za mną też czaiło się kilku chętnych do finiszu. Już na terenie lotniska, na wertepach myślałem, że zostali z tyłu, ostatni asfalt, ostatnie 500m, śmignęli z lewej, najpierw trzech a za nimi jeszcze jeden i jeszcze jeden.
Mazovia Radom - finisz © MKTB

Cholera, przewagę prędkości mięli taką, że nie miałem najmniejszych szans by ich dogonić. Meta. Podjechałem do barku po picie i na ciastko. Ponownie spotkałem Stefana który ponownie miał niefart bo zgubił telefon. Czekając na Czesia podjechałem do samochodu trochę się umyć. Trochę się kurzyło ale i tak wyglądałem lepiej niż w Kozienicach
no i po wyścigu © MKTB

Było nieźle. Mogło być lepiej (jak zwykle) błędów za wiele nie popełniłem, jedno OTB, jeden zrzut łańcucha poza tym OK !:)
Po maratonie poznałem Martineza-1975, krótka konwersacja i po chwili podjechałem do samochodu bo tam już czekał Czesio. W drodze po następne ciasto spotykam Cezara. Teraz jest przynajmniej chwila na rozmowę. Opowiada o gumie i coś o lataniu i gleboznawstwie ;):D. Grunt, że skończyło się tylko na lekkim zadrapaniu. Mała przekąska, chwilę obejrzeliśmy dekorację, łapiemy za rowery i do samochodu. Zaraz zaraz coś nie tak. W tylnym kole flaczek. Obrót jeden, drugi, jest, malutki kolec z jakiejś jeżyny czy cuś. Gdyby to były inne gumy to pewnie by nie przeszedł ale tym razem założyłem flyweighty (dętki też) więc przeszedł bezproblemowo... dobrze, że po maratonie :).
Czas do domu.

Wynik:
mega open: 251/591
mega M4: 37/100
czas oficjalny: 02:12:14
.
Kategoria XCM / XCO, >50



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!