avatar


button stats bikestats.pl

Znajomi


Archiwum bloga

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy MKTB.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Za granicą

Dystans całkowity:1672.00 km (w terenie 695.50 km; 41.60%)
Czas w ruchu:97:34
Średnia prędkość:17.14 km/h
Maksymalna prędkość:59.54 km/h
Suma podjazdów:9953 m
Liczba aktywności:59
Średnio na aktywność:28.34 km i 1h 39m
Więcej statystyk
  • DST 41.00km
  • Teren 2.00km
  • Czas 02:10
  • VAVG 18.92km/h
  • VMAX 47.00km/h
  • Podjazdy 1016m
  • Sprzęt Bulls Wild Cup
  • Aktywność Jazda na rowerze

Piękny włoski dzień

Piątek, 20 marca 2015 | Komentarze 0

Słonecznie, ciepło, ciekawie :)
track podzielony bo zamiast pauzy wrzuciłem stop.



Kategoria Za granicą


  • DST 12.50km
  • Teren 2.00km
  • Czas 00:55
  • VAVG 13.64km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Podjazdy 160m
  • Sprzęt Bulls Wild Cup
  • Aktywność Jazda na rowerze

Krótko przedwieczornie

Poniedziałek, 16 marca 2015 | Komentarze 0

Krótka przejażdżka w lekkim deszczu.


Kategoria Za granicą


  • DST 18.00km
  • Teren 14.00km
  • Czas 02:12
  • VAVG 8.18km/h
  • VMAX 32.80km/h
  • Podjazdy 859m
  • Sprzęt Bulls Wild Cup
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Atakujemy Šerák !

Niedziela, 6 lipca 2014 | Komentarze 0

Czechy, dzień drugi.
Z kwatery zerwaliśmy się po dobrym śniadaniu i po krótkiej podróży wylądowaliśmy w Jeseniku. Zostawiamy samochód i zaczynamy walkę z 10 km podjazdem :)
Idzie całkiem sprawnie pomimo dużego rozrzutu wiekowego ekipy - od 13 do 55 lat :). Robimy przystanki na jedzenie i picie a pić się chce bo gorąc okrutny a sprzęt ciężki :)
Co chwilę mijamy piękne widoczki a las po bokach zmienia swoje oblicze z każdym zdobytym metrem.
Na siódmym kilometrze łapie nas deszcz ale mimo tego, że jesteśmy przemoknięci wcale nie przeszkadza. Wręcz odwrotnie, przy tej temperaturze pomaga złapać właściwy rytm. Grupka zostaje lekko z tyłu.
Po kilometrze czyli mniej więcej 15 minutach przestaje padać ale przyjemna atmosfera pozostaje i niedługo dojeżdżam do szczytu. Czekam na resztę i podjeżdżamy do schroniska coś zjeść.
W Środku całkiem elegancko, zupełnie jak w "niskopiennych" knajpach a jedzenie dobre i jak na tą wysokość tanie :)
Po godzinnym odpoczynku ruszamy na zjazd po przeciwnej stronie, szlakiem, zresztą pieszym. Większy skok się przydaje bo trochę kamyków i korzeni na trasie się znalazło :)
W połowie zjazdu miałem przygodę i przyglebiłem. Trochę przesadziłem z prędkością i o mało nie wbiłem się w drzewo. Skończyło się na skrzywionej kierownicy i obtartej łopatce. 
Chwilę potem dojechała Aga ze snejkiem w obu kołach. Kamienie miały dla każdego jakąś niespodziankę ;)
Przerwa na zrobienie gum i w drogę, lecim dalej. 
Ok 100 m od asfaltu na czymś przecinam tylną oponę, Nawet mleko nie jest w stanie uszczelnić 6 milimetrowego cięcia.
Przystanek z musu. Nie chce mi się drałować w spd 6 km więc Paweł zostaje oddelegowany do misji "samochód".
Pakowanko i powrót do Wrocławia. Jutro Mieroszów, trylogii część ostatnia. Niestety.

Šerák, planujemy traskę
Šerák, planujemy traskę © MKTB

Ten szczyt to cel na dziś
Ten szczyt to cel na dziś © MKTB

Šerák, podjazd, 4 kilometr
Šerák, podjazd, 4 kilometr © MKTB

Šerák, podjazd
Šerák, podjazd © MKTB

Šerák, połowa podjazdu.. no może 2/3
Šerák, połowa podjazdu.. no może 2/3 © MKTB

Šerák, podjazd
Šerák, podjazd © MKTB

Šerák, Na szczycie
Šerák, Na szczycie © MKTB

Widok z Šeráku
Widok z Šeráku © MKTB

Aga na zjeździe
Aga na zjeździe © MKTB

Šerák... i po Šeráku
Šerák... i po Šeráku © MKTB
Kategoria Enduro, Foto, Za granicą


  • DST 36.50km
  • Teren 32.50km
  • Czas 03:17
  • VAVG 11.12km/h
  • VMAX 35.50km/h
  • Podjazdy 940m
  • Sprzęt Bulls Wild Cup
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Rychlebskie Ścieżki

Sobota, 5 lipca 2014 | Komentarze 0

Wreszcie spełniło się moje marzenie :)
Razem z wrocławską częścią rodziny wybraliśmy się na słynne traile. Na miejscu złożyliśmy sprzęty, wykupiliśmy dobrowolną opłatę i w trasę.
Pierwsze 6,5 km to podjazd, prawie 470 m w górę. Początkowo naturalny, przez las, polami i szutrami a od 4 km częściowo "sztuczny", bardziej kręty z wieloma przejazdami po kładkach i głazach.
Jeszcze kawałek i rozjazd: zielony szlak do ścieżki Super Flow i czarny na szlak Wales. Paweł i ja pojechaliśmy na Walesa a reszta rodziny skrótem.
Wales jest świetny, techniczny, w dużej części po dużych kamieniach ale w sumie wolny.
Po kilku minutach spotkaliśmy się przed wjazdem na flow.
tak, to jest to ! Sama przyjemność. Płyniesz, jak chcesz to skaczesz jak nie to nie. Chopki, dropy, bandy, jest wszystko co trzeba. Niektóre fragmenty powtarzamy dla przyjemności :)
Niestety wszystko co przyjemne kiedyś się kończy. Zjeżdżamy do bazy i lecimy szukać noclegu. Po krótkiej wycieczce po Černéj Vodě znajdujemy kwaterę. Wracamy na szlak a reszta rodziny wprowadza się do nowego domu ;)
Robimy z Pawłem drugą pętlę, podjazd ten sam ale reszta to już inne szlaki. Najpierw Biskupsky, naturalny w lesie, następnie Velryba, po dużych kamlotach, potem Tajemny i Maramorowy, podobne do Walesa ale płynniejsze i szybsze i na koniec Sjezdy, najszybszy i najpłynniejszy z niedużymi dropami, sama przyjemność :)
Czas na prysznic, kolację i piwko, jutro następny, ciekawy dzień :)

Rychlebskie ścieżki, całą kamandą :)
Rychlebskie ścieżki, całą kamandą :) © MKTB
Rychlebskie ścieżki, Trail Dr. Wiessnera
Rychlebskie ścieżki, Trail Dr. Wiessnera © MKTB
Rychlebskie ścieżki, Trail Dr. Wiessnera
Rychlebskie ścieżki, Trail Dr. Wiessnera © MKTB
Rychlebskie ścieżki, Trail Dr. Wiessnera
Rychlebskie ścieżki, Trail Dr. Wiessnera © MKTB
Rychlebskie ścieżki, Trail Dr. Wiessnera
Rychlebskie ścieżki, Trail Dr. Wiessnera © MKTB
Rychlebskie ścieżki, Trail Dr. Wiessnera
Rychlebskie ścieżki, Trail Dr. Wiessnera © MKTB
Rychlebskie ścieżki, Trail Dr. Wiessnera
Rychlebskie ścieżki, Trail Dr. Wiessnera © MKTB
Rychlebskie ścieżki, Trail Dr. Wiessnera
Rychlebskie ścieżki, Trail Dr. Wiessnera © MKTB
Rychlebskie ścieżki, Super Flow
Rychlebskie ścieżki, Super Flow © MKTB
Kategoria Enduro, Foto, Za granicą


  • DST 23.00km
  • Teren 23.00km
  • Czas 01:30
  • VAVG 15.33km/h
  • VMAX 41.52km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Podjazdy 660m
  • Sprzęt Merida FLX
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Provins MTB Race 2012

Niedziela, 21 października 2012 | Komentarze 0

To już ostatni wyśig w tym roku, tym razem trochę dalej od domu bo ok 70 km, w miejscowości Holbæk.
Cały zawody były zorganizowany w formule XCO (podobnie jak 95% wyścigów mtb w Danii), pętla miała mieć długość 4,4 km i 110m w górę (okazało się więcej) a wyścig miał trwać 70 minut + 1 okrążenie. Wpisowe 127 dkk czyli ok. 70 zł to chyba niewiele porównując nawet do cen na polskim rynku. Na miejcu, po pobieżnej lustracji otoczenia stwierdziliśmy, że chyba nie będzie to taki wymagający teren jak np w przypadku MTB Enkelstart. Otwarta okolica, miejscami trochę zakrzaczona i jeden duży ale nie za wysoki kopiec. Jak się później okazało pomyliliśmy się całkiem sporo.
Odebraliśmy numery, złapaliśmy po kilka batonów i wróciliśmy naszykować sprzęt. Paweł eksperymentował ze skokiem amora
Provins MTB Race 2012 © MKTB

a ja musiałem tylko nasmarowac łańcuch.
Smarowanko, Provins MTB Race 2012 © MKTB

Mała przejażdżka po początku trasy dała nam pierwsze znaki, że nie będzie tak łatwo. Singiel w krzaczastym terenie całkiem fajny ale dwa krótkie sztywne podjazdy poszły z buta. Wjechaliśmy jeszcze na kopiec, tak, ładny widok z góry ale nie widzieliśmy pozostałej części trasy na kopcu.
Provins MTB Race 2012 fot. Claes Meyer zu Allendorf Egø © MKTB

Jedziemy na start, małe opóźnienie ale nic to, wszyscy marzną (było ok 14°). Start, tym razem całą grupą.
Start, Provins MTB Race 2012 © MKTB

Mimo płaskiego terenu peleton rozciagnął się dość szybko, tak jakby każdy wiedział gdzie jego miejsce. Na pierwszych 200m przesunąłem się do przodu o kilka pozycji, Paweł był chyba niedaleko za mną a Agatka niedaleko za nim. Zaczyna się pofałdowany teren w krzaczorach.
Krzaczory, Provins MTB Race 2012 © MKTB

Jest nieźle chociaż obydwa sztywne podjazdy od połowy biorę z buta
Provins MTB Race 2012 fot. Claes Meyer zu Allendorf Egø © MKTB

Provins MTB Race 2012 fot. Claes Meyer zu Allendorf Egø © MKTB

podobnie Agatka ...
Agatka na podjeździe, Provins MTB Race 2012 © MKTB

a jak u Pawła ? niewiem, wygląda nieźle.
Paweł na sztywnym podjeździe, Provins MTB Race 2012 © MKTB

Mały zjazd...
Krótki zjazd, Provins MTB Race 2012 © MKTB

..agrafka i pierwszy łagodny podjazd, znowu kilka zakrętów, flow i zjazd. Kawałeczek płaskiego okrązającego kopiec i podjazd na kopiec.
Provins MTB Race 2012 © MKTB

Podjazd może nie łagony, taki średni, agrafka i zjazd, dość szybki, na końcu dwa płytkie skręty i wyjazd na łąkę. Powrót pod górę. Dość długi podjazd jak na tak krótką trasę, zakręt i znowu z góry. Znowu kawałek łąki (są bardziej równe niż w PL) i podjazd już nie po prostej a z zakrętami do tego im wyżej tym bardziej stromo.
Provins MTB Race 2012 © MKTB

Paweł na podjeździe, Provins MTB Race 2012 © MKTB

Krótki zjazd z małym łukiem na dole, 30m szutru i powrót na kopiec tym razem po agrafkach z różnym stopniem nachylenia także bez młynka się nie obeszło. Szczyt, z młynka na blat i zjazd do szutru.
Provins MTB Race 2012 © MKTB

Zostało ok 500 m szutrówki prowadzącej do mety. Tu jest czas żeby złapać łyka z bidonu. Koniec pierwszego kółka.
Na pierwszej pętli mimo tego że poza szutrowym odcinkiem jechało się singlem udało mi się przeskoczyć o 2 oczka do przodu.
Druga pętla. Pierszy kilometr zdychałem, później jakoś przeszło i jechało mi się całkiem dobrze, równym tempem. Przed kopcem znowu oczko do przodu. Na jednym ze zjazdów ucieka przód lekkim ślizgiem i ląduję w na wpół wyschniętych pokrzywach. Już jadąc, na łące, oczyszczam kierownicę z warkoczy tych pięknych roślin. Pod koniec kopca pozwalam się wyprzedzić jakimś dwóm gostkom.

Trzecia pętla całkiem nieźle, dubluję kilka osób, po ok 3 km mijam Agatkę podchodzącą agrafki, na kopcu dostaję dubla od dwóch prowadzących w wyścigu a pod koniec podjazdu łapie mnie trzeci. Wyprzedzili mnie mając nieprzyzwoite tempo, bardzo nieprzyzwoite.

Czwarta pętla.
Zaczynam czwartą pętlę, Provins MTB Race 2012 © MKTB

Całkiem nieźle :) Dwa miejsca do przodu. Jeden z wyprzedzonych był podobny do Cippoliniego. Widząc go przed wyścigiem myślałem, że trochę dziś namiesza a tu ... pozory mylą, jakoś lepiej się poczułem mimo, że dostaję dubla od kilku wycinaków z czołówki w tym jakiegoś młodziaka.
Gdy mijam metę dostaję info, że jeszcze kółko muszę przejechać. Trudno, jak cza to cza, jeszcze jakoś się trzymam siodła.

Piąta pętla, najgorsza. Prawie 2 i pół minuty gorsza niż poprzednie. Pierwsza część krzaczasta jeszcze jakoś ale na kopcu jakby ktoś mi ołów w uda wlał a obraz jakoś mi pływał w oczach. Nie brakowało mi oddechu, puls nie tragicznie wysoki ale jechać się ledwo dało. Pierwszy raz odczuwałem taki rodzaj zmęczenia. Na jednym z podjazdów musiałem zsiaść z roweru i kawałek podejść. Młynek się napracował. Do d... jeszcze było to, że zostałem sam na trasie. Uwierzcie mi, jedzie się okropnie. Z radością powitałem pisk maty na mecie. Byłem ostatnim zawodnikiem który ukończył wyścig ale na szczęście nie ostatnim pod względem wyniku :). Dziewięciu zawodników zrobiło 6 pętli, dwudziestu pięciu 5 pętli i w tej grupie ja byłem ostatni. Był również zawodnik który zrobił...tylko jedną.
Powiem Wam, że było cieżko, na prawdę ciężko. Trasa wymagająca niesamowitej kondycji, techniki nie koniecznie bo były tylko te dwa krótkie twarde podjazdy, które najlepsi podjeżdżali, ja niestety nie. Wystarczało pary i przyczepności do połowy do tego nie za bardzo mogłem wyczuć jakie przełożenia były by dobre na te górki.
Agatka wspominała że widziała dwóch gości, jak to ująć... zwracających śniadania, co też świadczy o wysiłku jaki trzeba było dzisiaj wykonać. Zresztą momentami mnie też trochę mdliło, powinienem wziąć samą wodę a nie z miodem.
Po wyścigu najpierw wciąłem porcję cienkiego gulaszu, następnie drugą, mała przerwa i kanapka z szynką i serem znowu chwila i kanapka z nutellą :O. Do tego kawa a później kakao. Kurna co za mix, przeszedł chyba tylko dlatego, ze byłem prawie zdechnięty :).
W czasie gdy ja konsumowałem kanapki nastąpiła dekoracja zwycięzców. Tak, tutaj nie ma problemów z wynikami, wszystko "idzie" na bierząco, zresztą tak jak w pozostałych tutejszych wyścigach. Jaka szkoda, że u nas orgi mają takie problemy z klasyfikacją. Wracając do dekoracji. Pani Agatka zajęła 4 miejsce wśród Pań (36 sekund zabrakło do 3 miejsca !) za co otrzymała flaszkę wina bo takie są tu nagrody (młodzież dostaje napoje niealkoholowe).
Pani Agata otarła się o podium © MKTB
Ogólnie wyścig był nieźle obsadzony bo kat. U15 wygrał aktualny mistrz Danii w XCO, Jakob Egholm (6 w open), drugi był mistrz Danii w XCM, Malte Birch (8 w open) a w kat. Herre (panowie w wieku 17-39) wygrał wielokrotny mistrz Danii (ostatnio 2011), Benjamin Justesen.
Po dekoracji nastąpiło losowanie fantów i znowu wywołano Agatkę. Rękawiczki GripGrab to fajny i przydatny gadżet, a po chwili plecakiem Deuter'a uszczęśliwiony został Paweł. Super !
Podsumowując całkiem fajna i dla nas udana impreza. Trasa wprawdzie niezbyt urokliwa ale wymagająca, przez co doświadczenie zdobyte na trasie bezcenne, miła atmosfera, dobra organizacja, niskie koszty i fajne fanty.

Na koniec jak zwykle cyferki:
open 34/81
m4 12/26
czas oficjalny: 01:29:18 (5 okrążeń)
czas zwycięzcy open: 01:13:21 (6 okrążeń)
czas zwycięzcy kat: 01:23:21 (6 okrążeń)
Mimo słabej ostatniej pętli z jazdy i miejsca jestem zadowolony. Nie przepadam za formułą XC, znacznie bardziej wolę XCM ale absolutnie nie żałuję włożonego wysiłku, powiem więcej, jeżeli nadarzy się następna okazja startu w imprezie tego typu, na pewno wezmę w niej udział.
.

  • DST 23.00km
  • Teren 23.00km
  • Czas 01:28
  • VAVG 15.68km/h
  • VMAX 38.18km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 290m
  • Sprzęt Merida FLX
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

MTBenkeltstart - Hillerod

Niedziela, 16 września 2012 | Komentarze 0

Z wyjazdu na MŚ szosowców w Holandii nic nie wyszło więc z wolnym czasem coś trzeba było zrobić. Trochę wolnego jest to, to... trzeba odwiedzić Agatkę i Pawła :). Przed wyjazdem znaleźliśmy ciekawy wyścig do zaliczenia. Czasówka MTB ???. Tego jeszcze nie jechałem. Paweł będąc na miejscu miał łatwe zadanie zapisania nas na wyścig. Pojedziemy we trójkę, Paweł, ja i Agatka która jeszcze w żadnych zawodach nie jechała (!).
Do Kopenhagi zjechałem w piątek, oczywiście z FLXem bo czym innym bym się wybrał w teren :). Ustaliliśmy, że numery i coś tam jeszcze odbierzemy przed wyścigiem bo specjalnie gonić 35 kilosów w jedną stronę to bez sensu.
I nadszedł ten dzień. Store Dyrehave Hillerod (wbrew nazwie dość mały park bo ok. 3x4km) to nasz cel. Tam miała być wyznaczona trasa dłuższa - 23 i krótsza 11 kilometrowa. Nasza debiutantka oczywiście zapisała się na krótki dystans a my na dłuższy przy czym ja jechałem w kategorii H40 (powyżej 40 lat). W dwóch poprzednich wyścigach jakich brałem udział nie było podziału na kategorie a tu proszę, do 15 lat, średniacy i over czterdzieści :).
Jak na wpisowe 200 koron w starterze nie dostaliśmy wiele bo raptem kilka reklamówek i bon na rabat 350 koron do zrealizowania w studio fotograficznym, ale za to od początku można było do woli korzystać z bufetu na którym "znaleźć" można było kawę, 2 rodzaje izotoników, sok jabłkowy w kartonikach, kakao w kartonikach (very popularne w Danii) batony, ciastka, muffiny, pomarańcze, jabłka, gruszki, banany i lody, jak się później dowiedziałem najlepsze jakie można kupić w Danii.
Ciekawostką okazały się czipy wielkości połowy karty kredytowej z czterema dziurkami dzięki którym można a właściwie trzeba je było przyczepić do buta. Czipy można było wypożyczyć co kosztowało 50 koron lub kupić za 100 na własność. My zdecydowaliśmy się kupić ponieważ można później używać ich w zawodach innych cykli ! U nas nie do pomyślenia.
Dzień wcześniej wiedzieliśmy z maili od organizatora kto o której startuje (starty zawodników co 30 sek). Paweł miał ruszyć pierwszy, ok. 10,30, ja 40 minut po nim a Agatka coś ok 50 min po mnie bo dystans "Kort" startował po zawodnikach z "Lang" (nie mylić z Czesław Lang).
Nowy numer do kolekcji :) © MKTB

Przygotowanie rowerów nie zajęło zbyt wiele czasu a się, wystroiliśmy w świeżo zakupione na okazję MŚ koszulki narodowe co by Duny wiedziały z kim mają do czynienia :). Dobrze, że nie kupiłem koszulek "kibicowskich" tylko sportowe bo w cywilnych byśmy na pewno nie pojechali.
Ostatnie wskazówki trenera ;) © MKTB

Krótka przejażdżka i Paweł leci na start. Po krótkiej rozmowie ze starterem dowiedziałem się, że nie musimy przestrzegać reżimu startowego bo nie wszyscy pokazali się na starcie i jak będzie jakaś dziura to można polecieć wcześniej. OK, jak można to czemu nie ? Zawsze można sobie pomóc na trasie :).
Paweł poszedł !
I poooooszedł....... Paweł © MKTB

Dobra, czekam na dziurę. Poszło czterech, może pięciu i moja kolej.
Pierwsze szutry za płoty © MKTB

Dystans krótki można cisnąć od początku.
Krótki szuter zakręt i wpadam na singla. Teren faluje, wąsko i trochę korzeni. Po czwartej górce już porządnie dyszę, prędkości nie ma bo co chwilę zakręt zmiana kierunku a korzeni coraz więcej. Kałuż nie ma ale są błotne doły. Nie jest źle ale mam wrażenie, że jadę powoli. Nie widzę przed sobą nikogo, za sobą też nie słyszę oddechu. Połowę dystansu jadę na stojąco bo po korzeniach inaczej się nie da, HT to HT i nic z tym nie zrobisz. Czwarty kilometr i pierwszy dzwon. Lekki zakręt, uślizg na korzeniu i dalej nie wiem co się działo. Pozbierałem się i jadę dalej ale już jakoś ostrożniej a przy okazji przypominam sobie, że nie odblokowałem zablokowanego na starcie amora. Aha, to stąd takie kłopoty na korzonkach. Do tego jeszcze ciśnienie - 3 atm to za dużo na dzisiejszą trasę a do tej pory się zastanawiam dlaczego nie stanąłem i nie spuściłem trochę z gum.
W takich chwilach wychodzi brak zapoznania się ze ścieżką a przecież można było przyjechać dzień wcześniej i na lekko przelecieć te 20 km.
Mimo przygód na 5 km dochodzę jakiegoś zawodnika. Ciągnę się za nim ok 500m i dopiero gdy wykłada się w błocie mogę go minąć. Cały czas korzenie i telepawka skutkująca tym, że łańcuch wali po ramie aż wszystkie ptaki, krety i inne futrzaki pouciekały a mi poluzowały się wszystkie zęby... w gębie ;)
Ok 8 kilometra odcinek w rzadkim lesie. Singiel po w miarę gładkim singlu z rzadka usłanym kamieniami ale kręty z krótkimi zjazdami i podjazdami. Ten fragment (i jeszcze później dwa podobne) przypominał alpejską drogę widzianą z góry. 50 m prostej agrafka, 40m prostej agrafka, 60m lekkimi łukami, agrafka itd. Teraz wiem, że da się zrobić trasę o długości 23 km na terenie o wymiarach 3 x 4 km.
Jeżeli ktoś znał trasę to mógł ją sobie skrócić o dobre 2 km, ale to Dania, tu sportowcy są uczciwi :).
Wyprzedza mnie 2 gości po następnych 2 km jeszcze trzech. Kurna, jakoś szybko jadą a myślałem, że szybciej niż ja już się nie da ;). Krótki zjazd ostre hamowanie, podjazd, oczywiście wszystko znowu po korzeniach. Kilka razy korzonki wysadzają mnie z siodła ale na szczęście bez wywrotki. No ciekawe jak Agatka sobie poradzi. Pierwszy wyścig i taki wyryp. Ja po 10 km mam już dość a jeszcze 13 do przejechania ! Na szczęście jej trasa po kilku km odbija na szutry i wpada na korzenie na ostatnie kilka km.
Teren się zmienia, lekko podmokły trochę mniej korzeni ale jest za to slalom między drzewami. W pewnym momencie nie mieszczę się miedzy dwoma z nich i zaczepiam końcówką kierownicy. Na szczęście drzewo omija dłoń ale uderzenie wytrąciło mnie z równowagi i znowu strata kilku sekund. Góra, dół, góra, dół i wszędobylskie korzenie. Momentami trzeba było mieć trialowe umiejętności bo niektóre zakręty pokonywało się z prędkością prawie zerową, grożącą utratą równowagi. Tu Paweł jako stary trialmen spokojnie sobie poradzi.
Na jednym z krótkich zjazdów gubię bidon. Szkoda bo pić się chce a z drugiej strony to trasa taka, że przez 10 km tylko dwa razy miałem okazję pociągnąć z bidonu.
14 km. Widzę przed sobą biało czerwoną koszulkę. To musi być Paweł bo Duny z reguły poubierani w czarne albo inne niebiesko-granatowe ciuchy.
Dochodzę go i ciągnę się na jego kole a właściwie to po prostu jadę za nim. W tym terenie nie ma szans powieźć się na czyimś kole. Trudny teren wymusza koncentrację i obserwację trasy przed poprzedzającym. Szczególnie niebezpiecznie jest na krótkich, krętych zjazdach gdzie momentami trzeba ostro hamować i dobrze wejść w zakręt żeby np trafić między kamieniami.
Mniej więcej w tym samym czasie startuje Agatka
Startuje i Agatka © MKTB

Po krótkim odcinku Paweł orientuje się kto za nim jedzie a ja już podregulowałem oddech więc możemy zamienić kilka zdań oczywiście na temat trasy. Ciekawostką jest to, że organizator ustawił tabliczki co kilometr z info ile kilometrów przejechałeś. Druga ciekawostka to to, że nie zgadzało się to z moim licznikiem który pokazywał o kilometr więcej mimo, że zadziałał ok 1-1,2 km po starcie, po powtórnym wpięciu ! Poprosiłem Pawła by dał mi ze dwa łyki z camela bo zaschło mi w gardle a jeszcze chciałem popić żela. 30 sekund postoju i dajemy dalej. W międzyczasie znowu ktoś nas mija, to będzie chyba już z dziesięciu, nieźle :(.
Teren dalej nie dawał odpocząć ale zrobiło się trochę mniej korzeni a trochę więcej twardych podjazdów i szybkich zjazdów. Krajobraz po chwili zmienia się w leśne serpentyny by po chwili wrócić do korzeni przerywanych na chwilę gładszym terenem.
Na mniej więcej 18 kilometrze rów w poprzek drogi zatrzymuje mnie na drugim brzegu. Paweł przede mną jakoś go przeleciał a moje koło tak się zapadło, że rower stanął dęba a ja walnąłem głową w kraniec rowu. Na szczęście rów był na tyle głęboki, że lot był krótki ale uderzenie było dość mocne bo kask wydał jakiś dziwny dźwięk i zrobił się jakby luźniejszy. Myślałem, że pękł ale na szczęście nie ale za to uderzenie odbiło się na mojej szyi która później, w nocy nie pozwoliła mi na spokojny sen. Paweł chyba słyszał co się działo i zatrzymał się żeby mi pomóc. "Wszystko gra", rzuciłem, mimo, że do końca nie byłem tego pewien, pozbierałem się na rower i ruszyliśmy dalej.
Przez moment trafił się fajny fragment trasy gdzie z krótkiego zjazdu wpadało się na krótką ściankę, zakręt w prawo i znowu ścianka. Raptem ze 2 metry wysokości ale z miejsca nie do podjechania. Świetny fragment, szkoda, że taki krótki.
Jeszcze chwilę odpocząłem za plecami Pawła ale czułem, że mogę szybciej jechać więc w dogodnym momencie postanowiłem przeskoczyć do przodu. Na podjazdach trochę odjechałem ale wiedziałem, że Paweł będzie niedaleko bo na zjazdach jeździ lepiej. 2 kilo przed metą doszedłem dwóch gości ale nie było za bardzo jak ich wyprzedzić i musiałem trzymać ich ślad. Tabliczka poinformowała mnie, że przejechałem 20 km. OK, jeszcze będę miał szansę ich przeskoczyć. Po 500m widzę polanę i taśmy, cholera przecież to za chwilę meta. Zostaje jeszcze ok 100-150 m po trawie i koniec.
Końcówka po trawie © MKTB

Nie dam rady, przyjadę za nimi.
Tak też się staje.
No i mata zaliczona © MKTB

Jestem zadowolony, że to już koniec i teraz wiem, że 2,3 czy 5 km jazdy po korzeniach, tak jak to było np w Skarżysku i na co narzekałem to jest nic ! Teraz to wiem.
Chwilę po mnie dojeżdża Paweł. Chyba też jest trochę zmęczony.
Posilamy się w bufecie i czekamy na Agatkę która wystartowała zaraz po 12-ej.
Pojeśc i popić © MKTB

Przyjeżdza po niecałej godzinie jazdy, zmęczona trasą i problemami zdrowotnymi prawdopodobnie wywołanymi stresem przed pierwszym wyścigiem. Następnym razem będzie lepiej ! :)
Nasza mała wielka zawodniczka © MKTB

Po umyciu poszliśmy jeszcze dojeść i dopić i tak czekaliśmy na dekorację, niestety nie naszych skromnych osób i na losowanie gadżetów a muszę przyznać, że fanty były fajne - plecaki Deutera, bielizna Odlo, opony, graty tokena itp. a było tego sporo bo ok 30 osób wyjechało bogatszych o nowe extrasy tylko szkoda, że nie my :(. Szkoda ale i tak z wyścigu wracam zadowolony.
Dekoracja widziana z daleka © MKTB

Nowe doświadczenia i to konkretne, przejechane 23 kilometry trasy XC z czego ok 18 km po korzeniach z góry i pod górę na długo zostaną w mojej pamięci. Dzwon na pierwszych kilometrach też był w pewnym sensie niezwykłym bo rekordowym jeżeli chodzi o ilość naruszonych miejsc na moim ciele co stwierdziłem dopiero po wyścigu, po myciu i kiedy to spadła adrenalina.
Całe zawody oceniam jako całkiem fajne aczkolwiek na pewno były by jeszcze fajniejsze gdybym jechał na fullu jak większość startujących. Trasa bardzo ciekawa pod względem ukształtowania terenu i krajobrazu ale dobijająco wkurzająca ze względu na właściwie jeden rodzaj podłoża (80% trasy po korzeniach). Organizacja bardzo dobra, pomiar czasu bez zarzutu, na bieżąco, jeszcze w trakcie wyścigu można było sprawdzać na wystawionym komputerze czasy i miejsca. Na koniec kto chciał to dostał siatę z bufetu z piciem, owocami, lodami itp bo organizatorom nie chciało się pewnie zabierać tego wszystkiego do chałup :).
Swój występ ciężko mi ocenić ale wiem, że wiele więcej bym nie zdziałał. Nawet z obniżonym ciśnieniem nie byłbym lepszy o 25 minut ;).
Jeszcze jedną ciekawostką był fakt, ze gdybym wystartował w grupie 16-40 lat, zająłbym podobne miejsce a zwycięzca open był szybszy od najlepszego w H40 tylko o minutę a ja straciłem prawie 26 minut !

Trochę cyferek:
Dzisiejsze dane z licznika:
dystans : 21,8 km
czas netto: 1:26:33
przewyższenia: 284 m

Dane oficjalnie:
czas: 1:27:033
Open: 111/178
Over 40: 56/80

Na zakończenie fajny filmik. Brakuje tu najcięższych odcinków ale jest ten rowek w którym leżałem. Niby nie wygląda groźnie... ;)

jeszcze film z 2011 dla pokazania większego kawałka trasy

  • DST 18.50km
  • Teren 14.00km
  • Czas 01:20
  • VAVG 13.88km/h
  • VMAX 59.54km/h
  • Podjazdy 54m
  • Sprzęt Merida Race Lite 905
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Ostatnia jazda w Tisvilde

Środa, 4 lipca 2012 | Komentarze 1

W takiej atmosferze kończyliśmy ostatnią jazdę na tym wyjeździe :)
Wystarczy niedoświetlić i zachód gotowy :) © MKTB

Może od początku. Ciepły dzień ale przed południem padało. Po południu słoneczko wyszło zza chmur i wyciągnęło nas na rowery. Of kors do lasu bo gdzież by indziej. Moja bratanica nie przepada za szosą a Paweł na swoim enduraku ma po asfalcie trochę ciężko.
No to w trasę :)
Agatka , to ty ? :D © MKTB

Na szutrówce Paweł oszcędza przednią oponę. Ma łatwo bo wcześniej bawił się w trial.
Wheelie by Paweł © MKTB

Po 10 minutach w lesie, na szutrówce Mirek łapie gumę.
No i guma się trafiła :( © MKTB

Będziemy kleić © MKTB

Trafił się kawałeczek krzemienia w kształcie złamanego czubka noża i dziurka.
Poszła łatka, pompka, rzut oka na mapę, gdzie jedziemy ? do troli ? OK, to jedziemy.
Znowu korzystamy z mapy © MKTB

Na szutrówce © MKTB

Pierwszy raz w tym roku znajdujemy maślaczki.
Ooo ! Maślaczki :) © MKTB

Jesteśmy w trolim lesie ale ja z mirkiem rezygnujemy z jazdy po korzeniach. Młodzi wjeżdzają do trolego i robią sobie sesję.
Figurka w kształcie Pawła © MKTB

Paweł w plątaninie gałęzi © MKTB

Po małej szutrowej pętli podjeżdżamy do wylotu z trolego i czekamy na Agatkę i Pawła. Pierwszy przyjeżdża Paweł, Agatka po chwili bo zdjęciowała.
Agatka wyjeżdża z Trollego lasu © MKTB

Po chwili znowu na szutrze Mirek znowu łapie gumę. Peszek. Tym razem wrzucamy zapasową a w międzyczasie Paweł podjechał na hopę na której wyciął pięknego dzwona (spoko Paweł, będzie filmik :) ) i skoczył ze dwa razy, tym razem bez przygód.
Znana okolica :) © MKTB

Decydujemy się na powrót. Jakiś pechowy dzień z tymi gumami, trudno.
Żegnamy się z Tisvilde Hegn do następnego razu. Czas wracać do domu.
.
Kategoria Foto, Za granicą, Enduro


  • DST 42.50km
  • Czas 01:45
  • VAVG 24.29km/h
  • VMAX 50.34km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 267m
  • Sprzęt Merida Race Lite 905
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Objazd portów

Wtorek, 3 lipca 2012 | Komentarze 0

Przed południem młodzież wyruszyła poplażować a później mieli pojechać do lasu... i tak się stało. Oto parę zdjęć od nich
Po leśnym piasku © MKTB

Z lasu na plażę © MKTB

i już jesteśmy na plaży :) © MKTB

Wąwóz z huśtawką © MKTB

Jeszcze jeden wąwóz © MKTB

Jeszcze jeden wąwóz © MKTB

Korzenny wąwóz © MKTB

Paweł wrócił obolały i trochę podrapany bo zaliczył piękną glebę (którą Agatka skręciła na aparacie, filmik będzie). Po powrocie i opatrzeniu ran Mirek pomógł mu wyprostować obręcz najprostrzym sposobem czyli przez skakanie po niej, następnie jako, że Paweł to stary mechanior rowerowy to sobie koło wycentrował.
Już wyprostowane, teraz centrowanie :) © MKTB

Po centrowaniu przyjął pozycję siedzącą i zmrożony kompres na kolano.

Mirkowi się nie chciało jechać i lenił się cały dzień, ja musiałem wyskoczyć do Kopenhagi ale po południu już mogłem sobie śmignąć. Oczywiście na szosę. Misiek nie chciał, pojechałem sam.
Kilka razy byłem już w Asserbo ale nigdy nie byłem w Hundested i to właśnie miasteczko zdecydowałem się odwiedzić. Daleko nie ma bo tylko ok 18-19 km od naszego domku.
Najpierw traską do Frederiksværk'u, następnie ścieżką do Hundested.
Roskilde Fiord © MKTB

Ścieżka bardzo malownicza, wzdłuż głównie pola i zagajniki czasami jakieś budyneczki i wbrew pozorom płaskiej Danii całkiem pofalowana. Przed samym Hundested zaczyna się dość długi zjazd z ładnym widokiem na Roskilde Fiord
Wjazd do Hundested © MKTB

"Zwiedzanie" zacząłem od prawej strony miasta, wypadło akurat na plażę :)
Plaża w Hunested © MKTB

Później zaliczyłem przystań promową (Hundested - Rørvig) i port jachtowy okolony paletą malowniczych chałupek.
Port jachtowy w Hundested © MKTB

Hundested © MKTB

na powrocie podjeżdżam na klif widoczny na jednym z powyższych zdjęć ale na niego nie wchodzę bo mam już dość kleszczy, zaliczam za to kawałek fajnie wyglądającej ścieżki prowadzącej do skansenu.
Ścieżynka do skansenu © MKTB

Opuszczam Hundested i decyduję się zaliczyć jeszcze dwa małe porty od strony fiordu. Pierwszy z nich to Lynæs. Musiałem się trochę wspiąć na wzgórza i znowu w dół by dojechać do tego starego portu rybackiego. Mają tu nawet szkółkę i wypożyczalnię surfingową :O.
Port w Lynæs, widok na Klintebakken czyli wzgórza klifowe © MKTB

"Korowy domek" to ok 200-letni, niedawno odrestaurowany budynek w którym w dawnych latach przygotowywano przez gotowanie kory specialny płyn do impregnacji sieci.
"Korowy domek" © MKTB

Nadbudówkę sprzedam © MKTB

Po drodze do portu w Solager kilka fajnych chałup
Domek w Lynæs © MKTB

Zajazd Lynæs Kro © MKTB

W połowie drogi widzę drogowskaz Via Klintebakken, oho widziałem te wzgórza z portu to teraz zobaczę port z nich :). Nawet długi podjazd z dwoma ostrymi zakrętami kończy się ścieżką przed którą m.in. jest znak zakazu jazdy na rowerze. Po 30 metrach marszu już wiem dlaczego. Rowerem tu może wjechać tylko ten co umie latać :)
Widok w dół © MKTB

Widok na Roskilde Fiord i Kulhuse z Klintebakken © MKTB

Zjeżdżam z Bakken i kieruję się do Solager gdzie mały prom od czasu do czasu zabiera kilka samochodów albo ludzi z rowerkami do Kulhuse, małej miejscowości po drugiej stronie Roskilde Fiord której większość "mieszkańców" to bywalcy licznych w tej okolicy somerhusów.
Sieci i facet z podrywką © MKTB

Roskilde Fiord © MKTB

Z Solager kieruję się już do głównej trasy Hundested-Frederiksværk
taka sobie traska © MKTB

Na powrocie © MKTB

Po godzinie i trzech kwadransach, zadowolony z wyjazdu wracam do domu. Na wschodzie, nad największym, duńskim jeziorem Arresø robi się ciemno, chyba w nocy będzie burza.
.
Kategoria Foto, Za granicą


  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Piękny dzwon czy trick :D ???

Wtorek, 3 lipca 2012 | Komentarze 0

Szkoda, że mnie przy tym nie było ale jak zobaczyłem film to pierwszą reakcją było "o k%$#@ ! ", przy następnych seansach już się śmiałem.
Od początku myślałem, że Paweł po prostu wyciął pięknego dzwona ale nie, on mówi, że to taki trick.
No jeżeli tak, to gratuluję, wyszedł pięknie, tym bardzej, że wcześniej nie trenowany :DDD


camerwoman: Agafia
.

  • DST 26.00km
  • Teren 21.00km
  • Czas 03:00
  • VAVG 8.67km/h
  • VMAX 34.53km/h
  • Podjazdy 212m
  • Sprzęt Merida Race Lite 905
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Nareszcie do lasu czyli enduro na szosówce :)

Niedziela, 1 lipca 2012 | Komentarze 0

Korzystając z ładnej pogody lecimy do Tisvilde Hegn pokazać młodzieży "nasze" szlaki. Agatka i Paweł na góralach a ja z Mirkiem na szosówkach. Tym razem nie poszalejemy po singielkach bo górale zostały w PL ale co się da to i na szosie przejedziemy.
Pierwsze 2,5 km po asfaltowej "dojazdówce" a później już tylko tereeeeeen ! :)
Agatka z Canonem, ja z Canonikiem, oboje będziemy robić zdjęcia
Początek wycieczki © MKTB

Korzystamy z mapy lasu © MKTB

Ogólnie w lesie sucho, tylko nieliczne kałuże ale jest jedno miejsce które nigdy nie wysycha, takie czarne bagienko. Górale przechodzą a ja z Mirkiem na cienkich, łysych oponkach zatapiamy się i dajemy na nogach. Jeszcze trochę korzeni, piachu i jesteśmy na pięknym wzgórzu z widokiem na morze.
Jesteśmy na wzgórzu © MKTB

Wracamy na szlak. Zaczyna się najlepszy fragment naszego singla. A szosowcy znowu na piechotę.
Tym razem na piechtę ;) © MKTB

Paweł śmiga góra dół i odwrotnie, po piachu i korzeniach a my robimy fotki
Mały zjazd ... © MKTB

... i podjazd © MKTB

I znowu korzenie © MKTB

W międzyczasie na korzeniach rozkręca mi się szprycha. Nypel lata i dzwoni gdzieś w obręczy, szprycha "trochę" pogięta, do wyrzucenia. Dobrze, że reszta się trzyma :).
Agatka też pośmiguje po górkach ...
Czas na Agatkę © MKTB

ale obciążona balastem torby z aparatem czasami sobie nie radzi z podjazdami
Tym razem się nie udało :( © MKTB

Dojeżdżamy do plaży i tu robimy przerwę na ciacho i na fotki.
Przerwa na ciacho © MKTB

............................... :) © MKTB

Wracamy na szlaki a, że zbliża się czas na obiad kierujemy się na chałupkę.
Po drodze Agatka wpada na sesję do ruin klasztoru Asserbo,
Okolica ruin klasztoru/zamku Asserbo © MKTB

Fragment ruin klasztoru/zamku Asserbo © MKTB

Niby tak było sucho ale po powrocie rowerki były do mycia a tak nawiasem mówiąc byłem zaskoczony jak sporo terenu można zaliczyć na szosówce z łysymi dwudziwstkami trójkami :) Na podjazdach tył trochę buksował a wysiadałem tylko w błocie i na zjazdach z większymi korzeniami.
Czas na mycie © MKTB

.