avatar


button stats bikestats.pl

Znajomi


Archiwum bloga

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy MKTB.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Foto

Dystans całkowity:7832.40 km (w terenie 2974.00 km; 37.97%)
Czas w ruchu:391:42
Średnia prędkość:20.00 km/h
Maksymalna prędkość:70.35 km/h
Suma podjazdów:45486 m
Maks. tętno maksymalne:190 (107 %)
Maks. tętno średnie:172 (97 %)
Suma kalorii:5855 kcal
Liczba aktywności:215
Średnio na aktywność:36.43 km i 1h 49m
Więcej statystyk
  • DST 47.00km
  • Teren 20.00km
  • Czas 01:57
  • VAVG 24.10km/h
  • VMAX 39.13km/h
  • Temperatura 33.0°C
  • HRmax 174 ( 98%)
  • HRavg 147 ( 83%)
  • Podjazdy 184m
  • Sprzęt Merida FLX
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rundka asfaltowo-terenowa

Piątek, 27 lipca 2012 | Komentarze 0

Dzień upalny ale, że jakoś ostatnio rowerowo nie poszalałem to pomimo podad 30-ki na termometrze zdecydowałem się pojechać w teren.
Pętelkę zacząłem od zagajnika w Maryninie, następnie asfaltem do Radawca by odjechać lotnisko.
Tu chwilkę odpocząłem obserwując starty i lądowania szybowców. Pogodę dzisiaj mają zarombistą. Na otwartm terenie termometr pokazuje 34,7°C !.
Start szybowca, lotnisko w Radawcu © MKTB

Lądowanie szybowca na lotnisku w Radawcu © MKTB

Kawałkiem asfaltu dojeżdzam do singielka w radawieckim. Dzisiaj teren na mocno a na asfalcie odpoczynek.
Sporniak i skręt w prawo, w polną drogę w kierunku zagajnika w Motyczu Leśnym.
Przed dojazdem do lasu solkolim okiem dostrzegam chmurkę i deszczyk. Pada gdzieś w okolicy Niezabitowa. Wiatr jest spory ale chmurę pcha ale raczej nie wepchnie jej na moją ścieżkę.
Deszczyk gdzieś nad Niezabitowem © MKTB

Z zagajnika na asfalt do Palikij, znowu Sporniak i znowu polna droga a póżniej singiel w radawieckim, znowu kawałeczek asfaltu i powtórnie pętla dookoła lotniska. Reszta trasy to już tylko asfalt. Kozubszczyzna, podjazd koło gminy na stojąco i luzik do samego domu.
.
Kategoria Foto


  • DST 40.00km
  • Teren 20.00km
  • Czas 01:40
  • VAVG 24.00km/h
  • VMAX 41.52km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • HRmax 171 ( 97%)
  • HRavg 154 ( 87%)
  • Podjazdy 169m
  • Sprzęt Merida FLX
  • Aktywność Jazda na rowerze

Odkurzanie terenówki

Piątek, 13 lipca 2012 | Komentarze 0

Wystał się FLX pół roku. Ból w ramieniu jeszcze nie przeszedł więc stwierdziłem, ze gorzej i tak nie będzie, no chyba, że... gdzieś przydzwonię. Może w końcu wybiorę się na jakiś maraton leśny i miło by było wcześniej pośmigać trochę po krzakach żeby sobie przypomnieć jak to w terenie bywało.
Zacząłem oczywiście asfaltowo w kierunku zagajnika w Maryninie.
W zagajniku © MKTB

Dalej przez Marynin w stronę Radawca. Przed Radawcem skręciłem na czarny szlak rowerowy biegnący wzdłóż dwóch boków lotniska.
Na lotnisku w Radawcu © MKTB

Mała runda dookoła lotniska, znowu trochę asfaltu i wlot do radawieckiego.
Ścieżka prawie się nie zmieniła, nawet była mniej zarośnięta niż się spodziewałem. Jedynie krótki fragment, ok 30 metrowy trochę zmieniony przez rowerową młodzież próbująca zrobić cośna wzór parku :)
Mini park w radawieckim © MKTB

Z radawieckiego przelot przez Sporniak do zagajnika w Motyczu Leśnym.
Polna w Sporniaku © MKTB

W zagajniku mała pętla i powrót tą samą drogą do radawieckiego, singiel w drugą stronę i znowu na lotnisko. Tu szybowce już "fruwają" wyrzucone w powietrze za pomocą wyciągarki.
Start z wyciągarką © MKTB
.
Po lotniskowej rundce jeszcze tylko Kozubszczyzna i dom.
Rundka dość mocna.
Kategoria Foto


  • DST 18.50km
  • Teren 14.00km
  • Czas 01:20
  • VAVG 13.88km/h
  • VMAX 59.54km/h
  • Podjazdy 54m
  • Sprzęt Merida Race Lite 905
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Ostatnia jazda w Tisvilde

Środa, 4 lipca 2012 | Komentarze 1

W takiej atmosferze kończyliśmy ostatnią jazdę na tym wyjeździe :)
Wystarczy niedoświetlić i zachód gotowy :) © MKTB

Może od początku. Ciepły dzień ale przed południem padało. Po południu słoneczko wyszło zza chmur i wyciągnęło nas na rowery. Of kors do lasu bo gdzież by indziej. Moja bratanica nie przepada za szosą a Paweł na swoim enduraku ma po asfalcie trochę ciężko.
No to w trasę :)
Agatka , to ty ? :D © MKTB

Na szutrówce Paweł oszcędza przednią oponę. Ma łatwo bo wcześniej bawił się w trial.
Wheelie by Paweł © MKTB

Po 10 minutach w lesie, na szutrówce Mirek łapie gumę.
No i guma się trafiła :( © MKTB

Będziemy kleić © MKTB

Trafił się kawałeczek krzemienia w kształcie złamanego czubka noża i dziurka.
Poszła łatka, pompka, rzut oka na mapę, gdzie jedziemy ? do troli ? OK, to jedziemy.
Znowu korzystamy z mapy © MKTB

Na szutrówce © MKTB

Pierwszy raz w tym roku znajdujemy maślaczki.
Ooo ! Maślaczki :) © MKTB

Jesteśmy w trolim lesie ale ja z mirkiem rezygnujemy z jazdy po korzeniach. Młodzi wjeżdzają do trolego i robią sobie sesję.
Figurka w kształcie Pawła © MKTB

Paweł w plątaninie gałęzi © MKTB

Po małej szutrowej pętli podjeżdżamy do wylotu z trolego i czekamy na Agatkę i Pawła. Pierwszy przyjeżdża Paweł, Agatka po chwili bo zdjęciowała.
Agatka wyjeżdża z Trollego lasu © MKTB

Po chwili znowu na szutrze Mirek znowu łapie gumę. Peszek. Tym razem wrzucamy zapasową a w międzyczasie Paweł podjechał na hopę na której wyciął pięknego dzwona (spoko Paweł, będzie filmik :) ) i skoczył ze dwa razy, tym razem bez przygód.
Znana okolica :) © MKTB

Decydujemy się na powrót. Jakiś pechowy dzień z tymi gumami, trudno.
Żegnamy się z Tisvilde Hegn do następnego razu. Czas wracać do domu.
.
Kategoria Foto, Za granicą, Enduro


  • DST 42.50km
  • Czas 01:45
  • VAVG 24.29km/h
  • VMAX 50.34km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 267m
  • Sprzęt Merida Race Lite 905
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Objazd portów

Wtorek, 3 lipca 2012 | Komentarze 0

Przed południem młodzież wyruszyła poplażować a później mieli pojechać do lasu... i tak się stało. Oto parę zdjęć od nich
Po leśnym piasku © MKTB

Z lasu na plażę © MKTB

i już jesteśmy na plaży :) © MKTB

Wąwóz z huśtawką © MKTB

Jeszcze jeden wąwóz © MKTB

Jeszcze jeden wąwóz © MKTB

Korzenny wąwóz © MKTB

Paweł wrócił obolały i trochę podrapany bo zaliczył piękną glebę (którą Agatka skręciła na aparacie, filmik będzie). Po powrocie i opatrzeniu ran Mirek pomógł mu wyprostować obręcz najprostrzym sposobem czyli przez skakanie po niej, następnie jako, że Paweł to stary mechanior rowerowy to sobie koło wycentrował.
Już wyprostowane, teraz centrowanie :) © MKTB

Po centrowaniu przyjął pozycję siedzącą i zmrożony kompres na kolano.

Mirkowi się nie chciało jechać i lenił się cały dzień, ja musiałem wyskoczyć do Kopenhagi ale po południu już mogłem sobie śmignąć. Oczywiście na szosę. Misiek nie chciał, pojechałem sam.
Kilka razy byłem już w Asserbo ale nigdy nie byłem w Hundested i to właśnie miasteczko zdecydowałem się odwiedzić. Daleko nie ma bo tylko ok 18-19 km od naszego domku.
Najpierw traską do Frederiksværk'u, następnie ścieżką do Hundested.
Roskilde Fiord © MKTB

Ścieżka bardzo malownicza, wzdłuż głównie pola i zagajniki czasami jakieś budyneczki i wbrew pozorom płaskiej Danii całkiem pofalowana. Przed samym Hundested zaczyna się dość długi zjazd z ładnym widokiem na Roskilde Fiord
Wjazd do Hundested © MKTB

"Zwiedzanie" zacząłem od prawej strony miasta, wypadło akurat na plażę :)
Plaża w Hunested © MKTB

Później zaliczyłem przystań promową (Hundested - Rørvig) i port jachtowy okolony paletą malowniczych chałupek.
Port jachtowy w Hundested © MKTB

Hundested © MKTB

na powrocie podjeżdżam na klif widoczny na jednym z powyższych zdjęć ale na niego nie wchodzę bo mam już dość kleszczy, zaliczam za to kawałek fajnie wyglądającej ścieżki prowadzącej do skansenu.
Ścieżynka do skansenu © MKTB

Opuszczam Hundested i decyduję się zaliczyć jeszcze dwa małe porty od strony fiordu. Pierwszy z nich to Lynæs. Musiałem się trochę wspiąć na wzgórza i znowu w dół by dojechać do tego starego portu rybackiego. Mają tu nawet szkółkę i wypożyczalnię surfingową :O.
Port w Lynæs, widok na Klintebakken czyli wzgórza klifowe © MKTB

"Korowy domek" to ok 200-letni, niedawno odrestaurowany budynek w którym w dawnych latach przygotowywano przez gotowanie kory specialny płyn do impregnacji sieci.
"Korowy domek" © MKTB

Nadbudówkę sprzedam © MKTB

Po drodze do portu w Solager kilka fajnych chałup
Domek w Lynæs © MKTB

Zajazd Lynæs Kro © MKTB

W połowie drogi widzę drogowskaz Via Klintebakken, oho widziałem te wzgórza z portu to teraz zobaczę port z nich :). Nawet długi podjazd z dwoma ostrymi zakrętami kończy się ścieżką przed którą m.in. jest znak zakazu jazdy na rowerze. Po 30 metrach marszu już wiem dlaczego. Rowerem tu może wjechać tylko ten co umie latać :)
Widok w dół © MKTB

Widok na Roskilde Fiord i Kulhuse z Klintebakken © MKTB

Zjeżdżam z Bakken i kieruję się do Solager gdzie mały prom od czasu do czasu zabiera kilka samochodów albo ludzi z rowerkami do Kulhuse, małej miejscowości po drugiej stronie Roskilde Fiord której większość "mieszkańców" to bywalcy licznych w tej okolicy somerhusów.
Sieci i facet z podrywką © MKTB

Roskilde Fiord © MKTB

Z Solager kieruję się już do głównej trasy Hundested-Frederiksværk
taka sobie traska © MKTB

Na powrocie © MKTB

Po godzinie i trzech kwadransach, zadowolony z wyjazdu wracam do domu. Na wschodzie, nad największym, duńskim jeziorem Arresø robi się ciemno, chyba w nocy będzie burza.
.
Kategoria Foto, Za granicą


  • DST 26.00km
  • Teren 21.00km
  • Czas 03:00
  • VAVG 8.67km/h
  • VMAX 34.53km/h
  • Podjazdy 212m
  • Sprzęt Merida Race Lite 905
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Nareszcie do lasu czyli enduro na szosówce :)

Niedziela, 1 lipca 2012 | Komentarze 0

Korzystając z ładnej pogody lecimy do Tisvilde Hegn pokazać młodzieży "nasze" szlaki. Agatka i Paweł na góralach a ja z Mirkiem na szosówkach. Tym razem nie poszalejemy po singielkach bo górale zostały w PL ale co się da to i na szosie przejedziemy.
Pierwsze 2,5 km po asfaltowej "dojazdówce" a później już tylko tereeeeeen ! :)
Agatka z Canonem, ja z Canonikiem, oboje będziemy robić zdjęcia
Początek wycieczki © MKTB

Korzystamy z mapy lasu © MKTB

Ogólnie w lesie sucho, tylko nieliczne kałuże ale jest jedno miejsce które nigdy nie wysycha, takie czarne bagienko. Górale przechodzą a ja z Mirkiem na cienkich, łysych oponkach zatapiamy się i dajemy na nogach. Jeszcze trochę korzeni, piachu i jesteśmy na pięknym wzgórzu z widokiem na morze.
Jesteśmy na wzgórzu © MKTB

Wracamy na szlak. Zaczyna się najlepszy fragment naszego singla. A szosowcy znowu na piechotę.
Tym razem na piechtę ;) © MKTB

Paweł śmiga góra dół i odwrotnie, po piachu i korzeniach a my robimy fotki
Mały zjazd ... © MKTB

... i podjazd © MKTB

I znowu korzenie © MKTB

W międzyczasie na korzeniach rozkręca mi się szprycha. Nypel lata i dzwoni gdzieś w obręczy, szprycha "trochę" pogięta, do wyrzucenia. Dobrze, że reszta się trzyma :).
Agatka też pośmiguje po górkach ...
Czas na Agatkę © MKTB

ale obciążona balastem torby z aparatem czasami sobie nie radzi z podjazdami
Tym razem się nie udało :( © MKTB

Dojeżdżamy do plaży i tu robimy przerwę na ciacho i na fotki.
Przerwa na ciacho © MKTB

............................... :) © MKTB

Wracamy na szlaki a, że zbliża się czas na obiad kierujemy się na chałupkę.
Po drodze Agatka wpada na sesję do ruin klasztoru Asserbo,
Okolica ruin klasztoru/zamku Asserbo © MKTB

Fragment ruin klasztoru/zamku Asserbo © MKTB

Niby tak było sucho ale po powrocie rowerki były do mycia a tak nawiasem mówiąc byłem zaskoczony jak sporo terenu można zaliczyć na szosówce z łysymi dwudziwstkami trójkami :) Na podjazdach tył trochę buksował a wysiadałem tylko w błocie i na zjazdach z większymi korzeniami.
Czas na mycie © MKTB

.

  • DST 28.00km
  • Czas 01:25
  • VAVG 19.76km/h
  • Podjazdy 81m
  • Sprzęt Merida Race Lite 905
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Mała pętelka

Niedziela, 17 czerwca 2012 | Komentarze 2

Po południu fajna pogoda, słoneczko więc szkoda siedzieć. Mimo słońca Agatce było zimno :). Trasa tradycyjna, głównie po Strandvej.
Chwila przerwy :) © MKTB

Szeroko i pusto © MKTB

Znowu śmigamy © MKTB

Klampenborg, restauracja w starej chacie © MKTB
Kategoria Foto, Za granicą


  • DST 50.00km
  • Czas 01:36
  • VAVG 31.25km/h
  • VMAX 56.40km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Podjazdy 401m
  • Sprzęt Merida Race Lite 905
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sjælsø Rundt - wyścig

Niedziela, 10 czerwca 2012 | Komentarze 4

O wyścigu dowiedziałem się kilka lat temu od znajomych. 40 letnia tradycja i 6-8 tysięcy startujących robi wrażenie i wiedziałem, że jak tylko nadarzy się okazja, wezmę w nim udział. Okazja trafiła się w tym roku bo termin wyścigu pokrył się z naszym wyjazdem i wiedziałem, że go zaliczę. Jedyne co mnie mogło odstraszyć to mocny deszcz który wg prognoz miał być niezbyt duży bo do 1 mm i z tego powodu zapisałem się dopiero na dwa dni przed startem. Przez cały rok można było zapisać się przez internet, im wcześniej tym wpisowe było niższe. Ja zapisałem się w biurze zorganizowanym w centrum handlowym w Lyngby. Poza stoiskiem do zapisów był jeszcze zorganizowany sklep z podstawowymi akcesoriami i ciuchami, stoisko firmy fitnessowej i mały stolik firmy handlującej przyczepkami do przewożenia dzieci. Na początku kolejka była niewielka i zapisy przebiegały szybciutko ale już po 15 minutach ogonek wydłużył się do ok 15 osób. Ci co zapisali się wcześniej przez internet odbierali numery bez kolejki u innej osoby. W kopercie znalazłem numer jak na początku wydawało mi się zrobiony z papieru ale później okazało się, że nie tak łatwo go rozedrzeć. Poniższe zdjęcia zrobione zostały po wyścigu dlatego numer jest tak wymiędlony :).
Numer startowy © MKTB

Z tyłu numeru były wszystkie potrzebne informacje oczywiście po duńsku :)
Informacje na rewersie numeru © MKTB

Poza numerem był czip i dwie reklamówki wyścigu Ritter Classic. Skromnie. Wpisowe kosztowało mnie 250 dkk czyli ok 145 zł więc chyba nie tak dużo, nawet jak na polskie warunki.
Zdecydowałem się na emerycko - juniorski dystans 50 km a start wybrałem sobie na 8.45 bo poprzednie godziny i grupa na 9.00 były już pełne. Tak, tak, można było sobie wybrać godzinę startu ale ilość miejsc była ograniczona. Start pierwszej grupy miał nastąpić o 7.30 a ostatniej o 11.00 w odstępach 3 minutowych. Szkoda, że widmo deszczu, wiatru i temperatury na poziomie 14-16 stopni przestraszyło resztę mojej rodzinki, trudno, pojadę sam.
Niedziela, dzień wyścigu. Budzik nastawiłem na 6.30 bo przecież trzeba coś zjeść ale nie przed samym startem. Na śniadanie makaron zmoczony mlekiem a po śniadaniu czas na sprawdzenie sprzętu. Zostało tylko przypiąć czip do widelca i numer na koszulkę. Na dworze 15 stopni, słońca brak i dość silny wiatr. Zdecydowałem się na krótkie spodenki i dwie cienkie koszulki, jedną z długim drugą z krótkim rękawem. Kurtkę pd zostawiłem w domu licząc, ze chmury będą tylko straszyć :).
Wyjeżdżam z domu 15 po 8 bo do linii startu jest tylko 6-7 km, taka mała rozgrzewka. Zimno.
Miasteczko wyścigu znajdowało się na terenie Duńskiego Uniwersytetu Technicznego i pomimo zapowiadanych ok 7000 startujących nie było tłoku, miejsc parkingowych dla samochodów było sporo wolnych właśnie dlatego, że start sektorów był rozłożony w tak długim czasie.
Pomiędzy pasem dla startujących a pasem dla finiszerów był pasaż z dwoma rzędami namiotów dla teamów, cateringu i sklepów.
Kilka minut przed startem zaczęło kropić ale na szczęście po chwili przestało. Do d... by było śmigać po deszczu tym bardziej, że wczoraj na tył założyłem lekkiego slicka.
8.45. Startujemy. Moja grupa jest nieliczna, ok. 30 osób, obok mnie dwóch gości na fulwypasionych bajkach, jeden z nich czysta szosa drugi do czasówki. Do pierwszego zakrętu nie mogę się przebić a czołówka jedzie jakoś wolno. Za zakrętem już luźniej więc mogę nacisnąć.
Po kilkuset metrach wiedziałem, że niestety w mojej grupie nie będę miał nikogo do pomocy. Dwóch gości zostało z tyłu, prawdopodobnie jada na 125 km. Dziwne uczucie jak się cały czas wyprzedza i nie powiem całkiem przyjemne ale z drugiej strony bez pomocy wyjdzie na to, że przejadę pięcdziesięcio kilometrową czasówkę ! Na to nie całkiem byłem przygotowany ale cóż, trza zacisnąć pośladki i śmigać do mety.
Przez pierwsze 20 km jedynym problemem na trasie było wyprzedzanie grupek jadących (że większość wyścigu przebiegała po ścieżkach rowerowych) ale wtedy najczęściej zjeżdżałem na jezdnię. Zresztą nie tylko ja :). Drugim utrudnieniem były skrzyżowania ze światłami. Niestety na niektórych, tych pilnowanych przez policję trzeba było swoje odstać. Mnie zdarzyło się to trzy razy czyli do tyłu byłem ok 2 minut. Tu gdzie nie było gliniarzy a tylko "chorągiewkowi" kosiłem na czerwonym, tylko nikomu nie mówcie ;).
Ok 22 kilometra złapał mnie skurcz, ale taki jaki jeszcze mi się nie przytrafił. Ból w plecach, z lewej strony dolnej części kręgosłupa. Doszedłem do wniosku, że to przez pozycję na rowerze. Od startu jechałem w dolnym chwycie i stąd ten ból. Od czasu do czasu wyginałem plecy w drugą stronę (jak to fajnie brzmi :) ) albo stawałem na pedałach i jechałem na stojąco. Na chwilę pomagało.
Cały czas jechałem sam. Na 25-m kilometrze był bufet. Usytuowany na bocznej drodze, z daleka widziałem, że dobrze zaopatrzony ale nie zatrzymywałem się. Za krótki dystans by coś jeść a zastrzyk węglowodanów miałem w żelu.
Trasa bardzo fajna, zresztą część odcinków już była mi znana z wcześniejszych przejażdżek z rodziną. Oczywiście najprzyjemniejsze fragmenty prowadziły przez małe, malownicze miejscowości z dużą ilością zieleni. Tu także nie było rowerówek więc cała jezdnia była do mojej dyspozycji. Ruch samochodowy też nie za wielki a kierowcy tak ostrożni, ze nie chcieli / bali się wyprzedzać więc mi zdarzyło się kilka razy ich wyprzedzić :P.
W dalszym ciągu jadę sam i tylko na dwóch długich ale niezbyt stromych podjazdach korzystam z koła poprzedników. Nie za długo to trwało bo pod koniec wzniesienia prędkość na tyle zmalała, że postanowiłem ciągnąć sam. Druga połówka dystansu wydaje się bardziej "górzysta" a na pewno bardziej wietrzna. Teraz wiem dlaczego tak ładnie mi szło na początku :). Ostatnie 10 km to już twarde nogi ale plecy prawie nie bolą. Zmęczenie przez jazdę solo daje znać o sobie. Podjazdy wydają się bardziej strome i dłuższe. Jeszcze tylko 2 km, 1,5, zaczyna padać a ja na skrzyżowaniu mylę drogę, za mną jeszcze jeden gość ale słysząc krzyki odwracam się i widzę innych jadących w innym kierunku. Dzięki. Zawracam i już na właściwej trasie doganiam i wyprzedzam "pomocników". Na ostatnich metrach resztkami sił wstaję by ładnie zafiniszować, jeeeeeeeeeest ! :D. Zaraz za metą przestaje padać, "bufetowi" podają wodę są również banany, pudełeczka z rodzynkami, muffinki w dwóch smakach i coś jaszcze ale nie pamiętam co.
Patrzę na licznik, jest poniżej 1.40. Ok, taki był plan a na oficjalne wyniki (będą w necie) trzeba zaczekać do szesnastej. Przed wyścigiem przeglądając wyniki z tamtego roku miałem nadzieję na pierwszą setkę, teraz, z tym czasem byłem pewien, że w setce będę.
W domu po kąpieli i drugim śniadaniu (wróciłem jeszcze przed 11-tą) czekało łóżeczko :). Po czwartej wlazłem na stronę wyniku i całą mordę miałem w szczęściu. 35 miejsce ! Dla mnie super wynik biorą pod uwagę to, że startujących na 50-kę było 1437 facetów ! Z drugiej strony trzeba dodać, że spora grupa z nich to niedzielni kolarze z plecakami :).
Prawdziwe ściganie odbyło się na prawdziwym kolarskim ale oczywiście amatorskim dystansie 125 km. Wystartowało 3365 (!) osób w tym 3072 mężczyzn. Zwycięzca miał średnią 37,97 km/h a ja ze swoją średnią (gdybym ją utrzymał !) znalazłbym się na 800 którymś miejscu !
Na moim dystansie zwycięzca miał czas 1:21:42 co dało średnią 36,72 km/h.
Był jeszcze dystans 28 km gdzie na trasę ruszyło 738 osób. Ogólnie, na wszystkich dystansach wystartowało 6359 osób !
Podsumowując imprezka bardzo fajna, trasa przyjemna, dobrze oznaczona, na skrzyżowaniach czy ważniejszych zakrętach pomagali "chorągiewkowi", dla chętnych masaż przed czy po wyścigu (nie golę nóg więc i tak by mnie pewnie "zmasowali/ły") Do minusów zaliczyłbym sporą ilość skrzyżowań ze światłami, zero serwisu fotograficznego, brak ciepłego posiłku regeneracyjnego (odpłatnie były kiełbaski i inne burgery), delikatnie mówiąc skromna koperta startowa.
Ze swojego startu jestem również zadowolony, średnia 31,34 całkiem przyzwoita (mój najlepszy wynik na dystansie pow. 50 km) szczególnie biorąc pod uwagę to, że na teoretycznie płaskiej trasie wyszło 400 m przewyższeń.

Czas na statystyki:
dystans: 50 km
czas: 1:35:44
średnia: 31,34 km/h
open: 35/1467
kategoria (36-50 lat): 14/438
p.s.
od poniedziałku wymieniam maile z organizatorami o zmianę informacji. Na razie udało im się dopisać nazwę klubu ale cały czas przy moim nazwisku widnieje flaga duńska a wynikach grup wiekowych mnie w ogóle nie ma ! Przy wpisywaniu do kompa kobitka zrobiła błąd i teraz się to ciągnie.
.

  • DST 44.00km
  • Czas 01:35
  • VAVG 27.79km/h
  • VMAX 43.08km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • Podjazdy 177m
  • Sprzęt Merida Race Lite 905
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mała pętla

Czwartek, 3 maja 2012 | Komentarze 0

Na luzie ale tak żeby lekko się zmęczyć :). Na początku bocznymi drogami, później tylko dyszka by 747 do Bełżyc i znowu pomniejszymi do Wojciechowa i do domu. Bezwietrznie, upalnie, na drogach samochodów mało ale za to sporo rowerarzy.

Brzózkowa droga w Tereszynie © MKTB


Imprezka w Pawlinie © MKTB


Okolice Pawlina © MKTB


Droga do Bełżyc © MKTB
Kategoria Foto


  • DST 17.50km
  • Czas 00:30
  • VAVG 35.00km/h
  • VMAX 47.92km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Podjazdy 32m
  • Sprzęt Merida Race Lite 905
  • Aktywność Jazda na rowerze

I Grand Prix Hrubieszowa - czasówka

Wtorek, 1 maja 2012 | Komentarze 0

Pierwsze zawody w tym roku i to nie na góralu a na szosie. Kontuzja ramienia nie pozwala mi na razie na jazdę w terenie i pewnie jeszcze ze dwa miesiące spędzę na szosie. Odpadły dwie mazovie więc musiałem poszukać jakiegoś substytutu. Znalazłem w Hrubieszowie :)
Tamtejsze stowarzyszenie „Hrubieszów Na Rowerach" działa prężnie i organizuje sporo imprez zarówno dla zawodników-amatorów jak i dla rodzin chcących się zrelaksować na rowerze.
Grand Prix jest organizowane od 2009 roku i z każdą następną edycją cieszy się coraz większym zainteresowaniem. Wiedziałem, że kilku znajomych wybiera się na czasówkę to i ja się zdecydowałem. Nie mam doswiadczenia i przygotowania do TT ale czy muszę jechać po zwycięstwo ?:). Otóż nie ! :)
Na wyjazd namówiłem Pawła, świeżo upieczonego męża mojej bratanicy. Nigdy nie jeździł szosówką i mimo znikomego przebiegu w tym roku (ok. 60km na endurce !) zgodził się chętnie. Rower pożyczył mu mój brat a ja do kompletu dorzuciłem ciuchy, w tym moją bikestatsową koszulkę, pedały i buty spd.
Do Hrubieszowa dojechaliśmy ok 9.15 i ku mojemu zaskoczeniu zobaczyłem, że już jest ok 20 osób a wśród nich kilku znajomych, uuu no to się zanosi na niezłą frekwencję. Wylosowaliśmy numery, opłaciliśmy start, całe 15 zł i zaczeliśmy szykować sprzęt.
Przypinanie numerów © MKTB

W międzyczasie zjeżdżali się następni zawodnicy. Podkreślam zawodnicy bo wystarczy wymienić Mayday Lublin, Lewart Lubartów, ZKS Elpis Lublin, KS Agros Zamość, Erkado Racing Team Kraśnik, BKS Miód Kozacki Biłgoraj by wiedzieć z kim ma się do czynienia. A jakie rowery !? Kaski do czasówek ! Szok na wschodzie !
Zbieramy sprzęt i przenosimy się na parking przy stacji benzynowej w pobliżu startu czasówki.
Przygotowujemy rowery, Paweł pierwszy raz będzie śmigał w spd i ruszył na plac potrenowac wpinki i wypinki :)
Na placu manewrowym :) © MKTB

Po kilku próbach jedziemy na rozgrzewkę, w kierunku Zosina by zapoznać się z trasą czasówki. Treren łagodnie faluje, wiatru nie ma ale za to słońce pali jak cholera. Po 16 km jesteśmy z powrotem na starcie. Podjeżdżam jeszcze do samochodu podnieść troszkę siodło i wziąc trochę wody do bidonu bo mimo krótkiej trasy upał daje się we znaki.
Starty idą dość szybko, miały być co 2 minuty ale wygląda jakby szło co minutę.
Czas na mnie. Paweł przytrzymuje mi rower (może bo statuje o dwóch ludzi później) bym mógł wystartować już wpięty.
Start na mocno, początek 45-46 km/h ale już po 2 km było już tylko ok 36. Po 4 km łapie mnie kolka i trzyma 2-3 km. Oddycha mi się ciężko, gardło od gorącego powietrza już suche, muszę przepłukać wodą ale i tak czuję się jakbym miał anginę. 10-ty kilometr, powtórnie łapie mnie kolka i to tak mocno, że zastanawiam się czy to nie zawał :O ;). Znowu trzy kilo na bólu. Odbija się to na prędkości, 27-29 - to nie wróży dobrego wyniku (a liczyłem , że w 30 minutach się zmieszczę). Z zawrotną predkością mija mnie gość z Mayday, numer 23 więc startował jeszcze po Pawle !
14 km za mną, kolka puściła, pomału kończy się woda w bidonie bo napełniłem go tylko do połowy a używałem nie tylko do picia ale i do polewania głowy i nóg :).
Daleko, przede mną widzę jakiegoś gościa który chyba osłabł wcześniej niż ja. Kto wie, może uda mi się go dojść przed metą. Jedzie mi się trochę lepiej, kryzys minął, oddech równy.
Nawe ja mam jedno zdjęcie :) © MKTB

Kilometr przed metą gość jest ok 200m przede mną, ogląda się, sięga do tajnych rezerw sił i do samej mety utrzymuje dystans nade mną. Mijam kreskę, uf, nareszcie !. Patrzę na stoper 29 minut z "czymśtam", no to fajnie, że udało mi się utrzymać w 30 minutach chociaż szczerze mówiąc nie sądziłem, że na takiej płaskiej trasie będzie to takie trudne. Jednak jazda na czas rządzi się swoimi prawami a przede wszystkim nie ma tu jak odpocząć :).
Paweł na trasie © MKTB

Podjeżdżam do sędziów, sprawdzam wynik i okazuje się, że mam ponad 30 minut ! Dziwne ale cóż, minuta w tą czy w tą nie ma znaczenia. A może im dalej na wschód tym czas szybciej leci ;).
Paweł przyjeżdża ok 6 minut po mnie. Chyba jest mniej zmęczony ode mnie. Odpoczywamy i po uzupełnieniu bidonów jedziemy w trasę powrotną, na parking by się przebrać.
Po pakowaniu, samochodem dajemy pod HOSiR gdzie czekał posiłek regeneracyjny, kawka, wyniki i nagrody. Niestety te ostatnie nie dla nas :(.
Puchary tym razem nie dla nas ;) © MKTB

Zaczęliśmy od grochówki (myślałem, że będzie szła gorzej) a po chwili przerwy w oczekiwaniu na wyniki szczeliliśmy po kawce.
Paweł i jego posiłek regeneracyjny © MKTB

Nareszcie listy wywieszone... no dobra wracamy do domu, nagród nie będzie ;)
Paweł z czasem 31:54:46 był 8/10 w kategorii "0"(20-29 lat), open-56/62. Mój czas 30:05:24 wystarczył na miejsce 10/11 w kat"2" (40-49) a w open 48/62.
... zapomniałem dodać, że mimo przejechania tylko 17,4 km ujechałem się w trupa ale przy okazji pobiłem rekord średniej prędkości :)
.

  • DST 44.50km
  • Teren 1.00km
  • Czas 01:38
  • VAVG 27.24km/h
  • VMAX 47.92km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • HRmax 176 (100%)
  • HRavg 147 ( 83%)
  • Podjazdy 235m
  • Sprzęt Merida Race Lite 905
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pętelka na mocno

Środa, 28 marca 2012 | Komentarze 2

Znalazłem chwilkę by wyskoczyć na rower. Przed południem pokropiło ale popo zrobiło się całkiem znośnie chociaż zaczął wiać mocniejszy wiatr. Zacząłem w dość mocnym tempie - Tereszyn, Radawiec Mały - przeciwny wiatr podnosił poziom wkładanego wysiłku. Pierwsze 15 km na mocno, później do Bełżyc lżej. Trochę pod wiatr ale większość z bocznym więc nie było tak ciężko. Z Bełżyc do Palikij(ów).
Aż chce się jechać :) © MKTB

Dalej do Sporniaka na luzie bo z wiaterkiem, przelot przez radawiecki i przy okazji zaliczenie kawałka żwirówki w lesie. Niestety w terenie ramię wciąż mi dokucza i chyba nie zaryzykuję jazdy na Mazovii w kwietniu. Człowiek stary (tak, tak, dzisiaj szczeliło 46 !) to i kontuzje goją się powoli.
Daję do Radawca a z tąd w stronę domu. Wiaterek pomaga więc leci się przyjemnie a że depczę mocno to i szybko :)
.
Kategoria Foto