avatar


button stats bikestats.pl

Znajomi


Archiwum bloga

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy MKTB.bikestats.pl
  • DST 54.00km
  • Teren 50.00km
  • Czas 03:15
  • VAVG 16.62km/h
  • VMAX 47.40km/h
  • Temperatura 33.0°C
  • Podjazdy 1008m
  • Sprzęt BMC
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

MTB Cross Maraton - Łagów

Niedziela, 18 sierpnia 2013 | Komentarze 0

Łagów był zapowiadany jako najcięższa edycja w cyklu więc jak tu odmówić sobie przyjemności złachania się po terenie :)
Już sama droga do Łagowa była przyjemna. Dzień zapowiadał się bardzo ładnie, na pustej o tej porze trasie same ładne widoczki.
Troszkę "mglistą" atmosferę Łagowa poczułem już kilka kilometrów od centrum miasteczka :)

Dojeżdżam do Łagowa © MKTB

Rynek przywitał mnie dzwonami kościelnymi, muzyką z „maratońskiej” estrady i chłodzącym psyche widokiem fontanny.
Kupiłem żele i poczłapałem po numer do biura zawodów, które było o sześć rzutów beretem od rynku Już po 15 minutach byłem z powrotem przy moim wozie serwisowym.
Miejscowi dziwnym wzrokiem patrzyli na przebierańców na rowerach. Chyba pierwszy raz widzieli taki „cyrk”.
Mała przejażdżka w stronę Kielc i przy okazji fotka Pasma Jeleniowskiego.

Widoczek na Pasmo Jeleniowskie © MKTB

Pierwsi ruszają „mastersi” i tu widzę Damiana. Zmęczony jakiś. Hmm..... trzydniówka w nogach. Teraz rozumiem. Powodzenia.
Start. Dostrzegam jeszcze Tomka. „Trzym się !”
Miałem jechać jeszcze na pętelkę ale spotkałem Magdę. Nareszcie jest z kim pogadać :).
10 minut przed startem stajemy w sektorze, mniej więcej w połowie stawki.

Ustawieni w sektorze © MKTB

Start niezbyt szybki bo pilotowany przez ambulans ratowniczy.

No to ruszamy :) © MKTB

Po 2 km droga wolna. Czołówka dała ognia i w otwartym polu widać było jak odjeżdża. Bzzzzzt… i już ich nie było.
Pierwszy garb i zator, k…a, dwa kamienie i już trzeba z buta ? Na równym wyprzedzam kilka osób, słyszę strzał. .Aha, pewnie pierwsze gumy (tu, jak się później okazało, myliłem się). Dojeżdżamy do lasu. Długi, około dwukilometrowy podjazd pod Szczytniak... Staram się jechać równym tempem.
Zjazd, równie długi, ale zdecydowanie bardziej przyjemny. Koleiny , kamienie małe, kamienie duże i bardzo duże pięknie urozmaiciły ten odcinek. Charakteryzował się jeszcze wysoką snejkodajnością. Na zjeździe czuję się pewnie, nie ukrywam, że również dzięki fullowi. Nie za wiele możliwości wyprzedzania bo praktycznie nie ma wyboru linii .
Chwila odpoczynku. Podjazd. „Jeleniowska welcome to”. Nie zarzynam się i część biorę z buta. Szczyt. Zjazd. A nawet piękny zjazd bo wymagający. Koncentracja mile widziana.. Na chwilę chyba mi jej zabrakło bo zrobiłem coś w rodzaju whipa. W 0,3 sekundy przednie koło na kamieniu poszło lekko w krzaki i rower w powietrzu ustawił się bokiem do zjazdu. Wyrzuciło mnie do góry i przez chwilę, wprawdzie bez kapelusza i pięknych denimowych spodni, poczułem się jak na rodeo .Dla dobra jeźdźca i konia , w równie szybkim tempie, rower powrócił do pozycji paralelnej do zjazdu. Czasami adrenalina blokuje wyobraźnię ale z reguły wtedy jest fun , choć są i tacy, którzy nazywają to głupotą , na przykład moja żona kochana :)
„Na bufecie” uzupełniam bidon, łykam izo , pomarańczę i z żującą gębą wydzieram kolejne metry z asfaltowego podjazdu.

MTB Cross Maraton - Łagów - podjazd w Paprocicach © MKTB

Krótszy zjazd i jakieś wyrypiaste ścieżki.. Strażacy !!! Nawet wodę mają. Chwila na prysznic i uzupełniam bidon.
Na zjeździe dochodzę jakąś dziewczynę. Przepuszcza mnie. Jaka miła. Przegapiłem strzałki i hamuję w krzakach. „Puściłam cię w maliny”. W tak miłych okolicznościach poznałem Karolinę Kozelę :)
Kawałek wd…dajnego singla, mijam młodszą koleżankę i podciągam. Podjazd i długi zjazd ciągniemy na zmianę z chłopakiem, który mnie doszedł.
Na asfalcie wciągam żela. Ufff… wjeżdżamy w zielone. Podjazd koleinami raczej techniczny, poddany erozji i wpływowi człowieka nie miał powierzchni polerowanego marmuru.
Lekki zjazd, wiatr we włosach , jest przyjemnie. Łagodny zakręcik a ja szlifuję ścieżkę. Ale co tam. Lekka ociereczka łokcia i zdarty, jeszcze ciepły, trzydniowy strup na kolanie ;) Jest dobrze. Sprawdzam jeszcze kieszenie. Telefonik jest, kluczyk od wozu również, grzebień i lusterko z Polą Raksą na swoim miejscu. Można jechać dalej ;)
Kolegi z Kielc już dawno nie widać. Trudno. Ciągnę sam.
Kawałek przez pola jakiś ciężki albo ja już zmęczony. Podjazd po drodze ciurkającej wodą. Ale i tutaj nie może być nudno. Na korzeniu tył zarzuca, rower staje , przewraca się na bok a ja z nim…, żeby mu nie było smutno…., prosto w błoto. Jedna kałuża na podjeździe a w niej ja.. Śmiałem się sam z siebie :). Dobra, dość śmiechu, czas na pot i walkę z górą.
Moja taktyka „z buta, w siodle, z buta, w siodle” się sprawdziła. Szczyt . Tu słyszę głos chłopaka opartego o rower – Masz łyka wody na zbyciu ? Jasne, że mam. Ledwo co na dnie ale namawiam go nawet na dwa .Ja czuję, że do mety dożyję a on jakoś kiepsko wyglądał.
Kawałek płaskiego i zjazd. Czuję, że już zesztywniałem, rower też jakby troszkę. Mijam chłopaka z paskudnie zakrwawioną połową twarzy. Nieprzyjemne. Po dwóch sekundach sam leżę ale na szczęście twarz mam na miejscu.
Przy okazji zauważam wywalone uszczelki na ladze. Aha, to to był ten strzał z ósmego kilometra. Na sztycę wbitą w ramę nawet nie zwracam uwagi.
Przejazd przez wieś gdzie zaczerpnąłem dwa łyki kompotu. Znowu gruntówki. Z każdym kilometrem czuję jak ostatnie atomy "glutogenu" znikają z mięśni.

MTB Cross Maraton - Łagów /fot. A. Nemś © MKTB

MTB Cross Maraton - Łagów /fot. A. Nemś © MKTB

Nogi kręcą już z rozpędu bo sił nie mam. Wyprzedziło mnie trzech kierowców i to wcale nie w rewelacyjnym tempie. Jeszcze zjazd i przejazd a dla niektórych przejście przez takie coś.. nie wiem co. Kanion jakiś czyco ?

MTB Cross Maraton - Łagów © MKTB

Rzeczka, paleta, mostek, uliczki, polycjant z gwyzdkiem i koniec !!! Metę przywitałem , jak w większości maratonów, z radością aczkolwiek nie odzwierciedloną na mojej zmęczonej twarzy :)

Nareszcie na mecie :) © MKTB

MTB Cross Maraton - Łagów /fot. P. Jaremek © MKTB

Mycie w fontannie było nagrodą, gdyż woda była wtedy jeszcze w miarę czysta :D
Ratowniczka uratowała mnie od gangreny polewając moje ciężko odniesione w boju rany wodą utlenioną i mogłem iść na małe żarcie. Pomarańcze, arbuzy, pół porcji klusek i już poczułem się lepiej.
Podsumowanie ? Proszę bardzo. Udany maraton. Fajna, wymagająca trasa, najlepsza jaką jechałem, szczególnie podobały mi się zjazdy.
In minus: zaledwie jeden bufet – pomyłka, a nawet powiedziałbym, że wpadka organizatorów. Makaron – nie powiem, że był niedobry; powiem, że mi nie smakował ;)
Z jazdy też jestem zadowolony, pozycja lepsza niż mógłbym się spodziewać po tegorocznym przebiegu. Sprzęt poza nieszczęsnym R7 i jednym zrzutem łańcucha pomógł mi w osiągnięciu dobrego czasu :)

Wybuchnięty R7 © MKTB

Na koniec, dla najbardziej wytrwałych, trochę cyferek :
czas: 03:15:04
czas zwycięzcy Fan Open: 02:25:10
czas zwycięzcy Fan M4: 02:50:26
Fan Open: 52/171
Fan M4: 6/14
rating: 74,4% / 87,4%
.
Kategoria Foto, >50, XCM / XCO



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!