avatar


button stats bikestats.pl

Znajomi


Archiwum bloga

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy MKTB.bikestats.pl
  • DST 60.00km
  • Teren 55.00km
  • Czas 02:20
  • VAVG 25.71km/h
  • VMAX 39.42km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRavg 163 ( 92%)
  • Podjazdy 113m
  • Sprzęt Merida FLX
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Poland Bike Marathon - Łuków

Sobota, 29 maja 2010 | Komentarze 3

Ełk za daleko, Skandia w Nałęczowie przesunięta na 3 lipca a ja trochę zatęskniłem za ściganiem. Dobrze się złożyło, że IV etap Poland Bike miał odbyć się blisko Lublina. Postanowiliśmy z Czarkiem skorzystać z okazji. Pierwszy raz w PB i pierwsza wizyta w Łukowie, bo właśnie w okolicach tego miasta odbył się dzisiejszy maraton. Byliśmy głodni startu ale i ciekawi jak wygląda PB - organizacja, trasa, atmosfera itp. Przyjechaliśmy dość wcześnie, na parkingu jeszcze luzik. Ja rozpakowywałem sprzęt a Czarek poszedł załatwić numery itp. Wrócił i zobaczyłem numer inny niż wszystkie bo ... okrągły :) ale za to plastikowy, jak u Langa ...
numer Poland Bike © MKTB

i numer na plecy z czipem (chyba made in china :)) w kształcie drucianej pętli podklejonej od tyłu numeru. Nich bedzie i taki, aby zadziałał ;).
czip Poland Bike © MKTB

Szybki montaż, dopompowanie kiszek, zakup żeli i ruszamy na rynek w Łukowie, na start honorowy. O 11-tej peleton prowadzony przez policję wrócił nad jezioro na start ostry. Nie do końca wiem po co ten przejazd był zorganizowany. Prawdopodobnie chodziło o utrzymanie kolarzy w porządku ;).
My potraktowaliśmy jako delikatną rozgrzewkę.
Zaproszenie do sektorów (widzę cztery !). Pierwszy sektor dla zawodników PP, drugi dla pierwszego z PB, pozostałe ...są dla wszystkich :D. Start okazał się jednosektorowy, wszyscy ruszyli na raz kiedy gość honorowy jeszcze "przemawiał" :). Dobrze, że blisko końca mniej doświadczeni zawodnicy jeżdżą w luźniejszym szyku bo łatwiej można przebić się do przodu. Początek dość mocny, nie mogłem zejść z pulsem poniżej 170, ale dało to efekty w postaci luźniejszej trasy. Do mniej więcej 15-go km Czarek trzymał się za mną później chyba gdzieś utknął. W pociągu MayDay/Welodrom/Kellys/LTC goniliśmy większą grupę. Muszę powiedzieć, że współpraca układała się dobrze. Każdy trochę ciągnął, tempo jak dla mnie ostre - 27-35 km/h. Do 20-go km licznik pokazał średnią 28 km/h ! Dla mnie to na prawdę dużo i to pomimo tego, że jechaliśmy cały czas po płaskich szutrach. Jeszcze przed bufetem dochodzimy grupę a ja niestety muszę stanąć bo jakiś nieznany do tej pory dźwięk dobiega z okolic przedniej przerzuty. Końcówka linki "podeszła" pod łańcuch i trtrtrtrtrtrt. Jak się tam znalazła ? Nie mam pojęcia, może jakaś gałązka albo patyck ją wygły ;).
Tylko chwilę zajęło odgięcie linki ale widzę, że sporo straciłem. No i goń człowieku ale tym razem sam, będzie ciężko. Łyk wody na bufecie i ciągnę dalej. Ciężko. 28, 27, 26,.. prędkość spada. Na szczęście po jakimś czasie podłączam się do mijającego mnie pociągu. Nie daję zmian bo jeszcze muszę odpocząć. 28 kilometr, skręt w prawo, czołówka chciała skręcić wcześniej, trochę się zablokowali i na wyboistą drogę w lesie wpadam pierwszy. Sporą część muszę jechać na stojąco bo teren nie daje posiedzieć. Oglądam się i ... jestem sam. Grupka została 200-300m za mną. OK 500m przede mną widzę "końcówkę" grupy zgubionej przed bufetem. Droga po zakręcie zmienia się w trochę równiejszą i mimo pojawienia się kałuż można mocniej nacisnąć. Dobrze jest, jadę swoim tempem, puls 155-165 i widzę, że odrabiam straty. Jeszcze w lesie doganiam dwóch a po chwili jeszcze jednego maratończyka. Ok. 40-go km trasa "wypada" na pola i dołączam do kolegi z MayDay'a z którym byłem w pierwszym pociągu. "plecy mi zaraz odpadną"- mówi. Śmiejemy się bo rzeczywiście droga daje w d... . Ciągnę dalej i zostawiam go na pastwę dołów. Przez chwilę jadę za dziewczyną. Kawałek asfaltu , czas na żela i znowu gruntówka. Urywam się dziewczynie i dochodzę do sześcioosobowej grupki. Na zmianę wychodzi tylko dwóch chłopaków, ja znowu muszę odpocząć bo pościg kosztował mnie sporo sił. Las. Tu lepiej się jedzie bo jest ochrona przed słońcem. Troszkę odpocząłem i przesuwam się do przodu i próbuję podciągnąć. Kątem oka widzę, że tylko jeden zawodnik (nr 453) mi siedzi na kole. Jakiś czas prowadzę ale zmęczone mięśnie dają znać o sobie. Odpuszczam a kolega za mną przejmuje prowadzenie. Teraz lepiej. Teren zmienia się, raz mokre doły po chwili piaszczyste odcinki. Do jeziora pracujemy zgodnie zmieniając się co chwilę. Zostało ok 1-1,5 km do mety. Nad jeziorem kolega rusza mocniej i po chwili wiem, że nie dotrzymam mu koła. Do końca staram się trzymać tempo. 300m przed metą wyprzedzam jeszcze jakiegoś młodziaka któremu wyraźnie łańcuch dzisiaj ciążył. Ostatni zakręt, zrzucam na twardy, staję na pedałach bo widzę szansę na poprawę miejsca.
Poland Bike - finisz © MKTB

Skończyło się na szansie i przez chwilę na braku oddechu ;). Patrzę na licznik, to chyba mój najszybszy maraton a właściwie wyścig :). Głównie dzięki temu, że był płaski ale tak na prawdę wolałbym mniejszą średnią i parę górek.
Podjeżdżam do samochodu gdzie po kilkunastu minutach pojawia się Czarek, dzisiaj zadowolony ze swojej jazdy i z trasy.
Małe podsumowanie.
Jechało mi się dobrze, sprzęt sprawował się prawie dobrze. Prawie, bo przednia przerzutka odmówiła wrzucania na największą zębatkę i musiałem jej pomagać ręcznie. Teoretycznie mogłem przejechać cały maraton na blacie (czołówka pewnie jechała) ale przez kłopoty w piachu czasami musiałem zrzucić na 32.
Jeżeli chodzi o sam maraton to poza organizacją sektorów i samym startem wszystko wypadło nieźle. Oznakowanie trasy bardzo dobre, sama trasa ciekawa, zróżnicowana ale ... śtraśnie plaściata. Bufety przyzwoite, przydałyby się jeszcze żele. Picie podawane w kubeczkach to duży plus. Po maratonie ciepłe kluchy z sosem przypominającym paprykarz szczeciński ale zjadliwym, izo, różne ciasta.
Spodziewałem się wyższej frekwencji tym bardziej, że dzisiejszy etap zaliczany był do Pucharu Polski.
Na koniec ciekawostka. Jak Czarek odbierał numery to miła Pani w biurze źle przypisała numery do nazwisk i Czarek ma mój czas a ja jego, fajnie co ? :D.
po maratonie © MKTB

.
dane z licznika:
dystans: 60,11 km
czas: 2:19:00
avg: 25.95 km/h
.
wynik oficjalny (po powtórnej zamianie numerów :)
max open: 83/155
max M4: 10/26
czas oficjalny: 2:19:04
.
Kategoria >50, Foto, XCM / XCO



Komentarze
MKTB
| 18:28 niedziela, 30 maja 2010 | linkuj Dynio, dzięki, było nieźle ale bez rewelacji ;)

arutha86/M, Sztyrlic wie wszystko ;)
arutha86
| 06:55 niedziela, 30 maja 2010 | linkuj skąd wiesz, że wojna się szykuje?
bo barwy maskujące już masz ;)
-M
Dynio
| 21:17 sobota, 29 maja 2010 | linkuj Gratulacje.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!