avatar


button stats bikestats.pl

Znajomi


Archiwum bloga

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy MKTB.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Za granicą

Dystans całkowity:1672.00 km (w terenie 695.50 km; 41.60%)
Czas w ruchu:97:34
Średnia prędkość:17.14 km/h
Maksymalna prędkość:59.54 km/h
Suma podjazdów:9953 m
Liczba aktywności:59
Średnio na aktywność:28.34 km i 1h 39m
Więcej statystyk
  • DST 32.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 16.00km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 116m
  • Sprzęt Merida Race Lite 905
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ostatni dzień w Kopenhadze

Czwartek, 28 czerwca 2012 | Komentarze 0

Tym razem zwiedziliśmy trochę nieznanych ulic w Kbh. Nie było tu raczej nic cieakwego do zobaczenia ale nowe tereny zaliczone. Jutro wyjeżdżamy do domku znajomych, na północ Zelandii.
Kategoria Za granicą


  • DST 28.00km
  • Czas 01:25
  • VAVG 19.76km/h
  • Podjazdy 81m
  • Sprzęt Merida Race Lite 905
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Mała pętelka

Niedziela, 17 czerwca 2012 | Komentarze 2

Po południu fajna pogoda, słoneczko więc szkoda siedzieć. Mimo słońca Agatce było zimno :). Trasa tradycyjna, głównie po Strandvej.
Chwila przerwy :) © MKTB

Szeroko i pusto © MKTB

Znowu śmigamy © MKTB

Klampenborg, restauracja w starej chacie © MKTB
Kategoria Foto, Za granicą


  • DST 41.00km
  • Czas 01:35
  • VAVG 25.89km/h
  • VMAX 42.20km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Sprzęt Merida Race Lite 905
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd po wyścigu

Poniedziałek, 11 czerwca 2012 | Komentarze 0

Luzik po Strandveju. Tędy najlepiej bo praktycznie nie ma skrzyżowań :). Zimno.
.
Kategoria Za granicą


  • DST 50.00km
  • Czas 01:36
  • VAVG 31.25km/h
  • VMAX 56.40km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Podjazdy 401m
  • Sprzęt Merida Race Lite 905
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sjælsø Rundt - wyścig

Niedziela, 10 czerwca 2012 | Komentarze 4

O wyścigu dowiedziałem się kilka lat temu od znajomych. 40 letnia tradycja i 6-8 tysięcy startujących robi wrażenie i wiedziałem, że jak tylko nadarzy się okazja, wezmę w nim udział. Okazja trafiła się w tym roku bo termin wyścigu pokrył się z naszym wyjazdem i wiedziałem, że go zaliczę. Jedyne co mnie mogło odstraszyć to mocny deszcz który wg prognoz miał być niezbyt duży bo do 1 mm i z tego powodu zapisałem się dopiero na dwa dni przed startem. Przez cały rok można było zapisać się przez internet, im wcześniej tym wpisowe było niższe. Ja zapisałem się w biurze zorganizowanym w centrum handlowym w Lyngby. Poza stoiskiem do zapisów był jeszcze zorganizowany sklep z podstawowymi akcesoriami i ciuchami, stoisko firmy fitnessowej i mały stolik firmy handlującej przyczepkami do przewożenia dzieci. Na początku kolejka była niewielka i zapisy przebiegały szybciutko ale już po 15 minutach ogonek wydłużył się do ok 15 osób. Ci co zapisali się wcześniej przez internet odbierali numery bez kolejki u innej osoby. W kopercie znalazłem numer jak na początku wydawało mi się zrobiony z papieru ale później okazało się, że nie tak łatwo go rozedrzeć. Poniższe zdjęcia zrobione zostały po wyścigu dlatego numer jest tak wymiędlony :).
Numer startowy © MKTB

Z tyłu numeru były wszystkie potrzebne informacje oczywiście po duńsku :)
Informacje na rewersie numeru © MKTB

Poza numerem był czip i dwie reklamówki wyścigu Ritter Classic. Skromnie. Wpisowe kosztowało mnie 250 dkk czyli ok 145 zł więc chyba nie tak dużo, nawet jak na polskie warunki.
Zdecydowałem się na emerycko - juniorski dystans 50 km a start wybrałem sobie na 8.45 bo poprzednie godziny i grupa na 9.00 były już pełne. Tak, tak, można było sobie wybrać godzinę startu ale ilość miejsc była ograniczona. Start pierwszej grupy miał nastąpić o 7.30 a ostatniej o 11.00 w odstępach 3 minutowych. Szkoda, że widmo deszczu, wiatru i temperatury na poziomie 14-16 stopni przestraszyło resztę mojej rodzinki, trudno, pojadę sam.
Niedziela, dzień wyścigu. Budzik nastawiłem na 6.30 bo przecież trzeba coś zjeść ale nie przed samym startem. Na śniadanie makaron zmoczony mlekiem a po śniadaniu czas na sprawdzenie sprzętu. Zostało tylko przypiąć czip do widelca i numer na koszulkę. Na dworze 15 stopni, słońca brak i dość silny wiatr. Zdecydowałem się na krótkie spodenki i dwie cienkie koszulki, jedną z długim drugą z krótkim rękawem. Kurtkę pd zostawiłem w domu licząc, ze chmury będą tylko straszyć :).
Wyjeżdżam z domu 15 po 8 bo do linii startu jest tylko 6-7 km, taka mała rozgrzewka. Zimno.
Miasteczko wyścigu znajdowało się na terenie Duńskiego Uniwersytetu Technicznego i pomimo zapowiadanych ok 7000 startujących nie było tłoku, miejsc parkingowych dla samochodów było sporo wolnych właśnie dlatego, że start sektorów był rozłożony w tak długim czasie.
Pomiędzy pasem dla startujących a pasem dla finiszerów był pasaż z dwoma rzędami namiotów dla teamów, cateringu i sklepów.
Kilka minut przed startem zaczęło kropić ale na szczęście po chwili przestało. Do d... by było śmigać po deszczu tym bardziej, że wczoraj na tył założyłem lekkiego slicka.
8.45. Startujemy. Moja grupa jest nieliczna, ok. 30 osób, obok mnie dwóch gości na fulwypasionych bajkach, jeden z nich czysta szosa drugi do czasówki. Do pierwszego zakrętu nie mogę się przebić a czołówka jedzie jakoś wolno. Za zakrętem już luźniej więc mogę nacisnąć.
Po kilkuset metrach wiedziałem, że niestety w mojej grupie nie będę miał nikogo do pomocy. Dwóch gości zostało z tyłu, prawdopodobnie jada na 125 km. Dziwne uczucie jak się cały czas wyprzedza i nie powiem całkiem przyjemne ale z drugiej strony bez pomocy wyjdzie na to, że przejadę pięcdziesięcio kilometrową czasówkę ! Na to nie całkiem byłem przygotowany ale cóż, trza zacisnąć pośladki i śmigać do mety.
Przez pierwsze 20 km jedynym problemem na trasie było wyprzedzanie grupek jadących (że większość wyścigu przebiegała po ścieżkach rowerowych) ale wtedy najczęściej zjeżdżałem na jezdnię. Zresztą nie tylko ja :). Drugim utrudnieniem były skrzyżowania ze światłami. Niestety na niektórych, tych pilnowanych przez policję trzeba było swoje odstać. Mnie zdarzyło się to trzy razy czyli do tyłu byłem ok 2 minut. Tu gdzie nie było gliniarzy a tylko "chorągiewkowi" kosiłem na czerwonym, tylko nikomu nie mówcie ;).
Ok 22 kilometra złapał mnie skurcz, ale taki jaki jeszcze mi się nie przytrafił. Ból w plecach, z lewej strony dolnej części kręgosłupa. Doszedłem do wniosku, że to przez pozycję na rowerze. Od startu jechałem w dolnym chwycie i stąd ten ból. Od czasu do czasu wyginałem plecy w drugą stronę (jak to fajnie brzmi :) ) albo stawałem na pedałach i jechałem na stojąco. Na chwilę pomagało.
Cały czas jechałem sam. Na 25-m kilometrze był bufet. Usytuowany na bocznej drodze, z daleka widziałem, że dobrze zaopatrzony ale nie zatrzymywałem się. Za krótki dystans by coś jeść a zastrzyk węglowodanów miałem w żelu.
Trasa bardzo fajna, zresztą część odcinków już była mi znana z wcześniejszych przejażdżek z rodziną. Oczywiście najprzyjemniejsze fragmenty prowadziły przez małe, malownicze miejscowości z dużą ilością zieleni. Tu także nie było rowerówek więc cała jezdnia była do mojej dyspozycji. Ruch samochodowy też nie za wielki a kierowcy tak ostrożni, ze nie chcieli / bali się wyprzedzać więc mi zdarzyło się kilka razy ich wyprzedzić :P.
W dalszym ciągu jadę sam i tylko na dwóch długich ale niezbyt stromych podjazdach korzystam z koła poprzedników. Nie za długo to trwało bo pod koniec wzniesienia prędkość na tyle zmalała, że postanowiłem ciągnąć sam. Druga połówka dystansu wydaje się bardziej "górzysta" a na pewno bardziej wietrzna. Teraz wiem dlaczego tak ładnie mi szło na początku :). Ostatnie 10 km to już twarde nogi ale plecy prawie nie bolą. Zmęczenie przez jazdę solo daje znać o sobie. Podjazdy wydają się bardziej strome i dłuższe. Jeszcze tylko 2 km, 1,5, zaczyna padać a ja na skrzyżowaniu mylę drogę, za mną jeszcze jeden gość ale słysząc krzyki odwracam się i widzę innych jadących w innym kierunku. Dzięki. Zawracam i już na właściwej trasie doganiam i wyprzedzam "pomocników". Na ostatnich metrach resztkami sił wstaję by ładnie zafiniszować, jeeeeeeeeeest ! :D. Zaraz za metą przestaje padać, "bufetowi" podają wodę są również banany, pudełeczka z rodzynkami, muffinki w dwóch smakach i coś jaszcze ale nie pamiętam co.
Patrzę na licznik, jest poniżej 1.40. Ok, taki był plan a na oficjalne wyniki (będą w necie) trzeba zaczekać do szesnastej. Przed wyścigiem przeglądając wyniki z tamtego roku miałem nadzieję na pierwszą setkę, teraz, z tym czasem byłem pewien, że w setce będę.
W domu po kąpieli i drugim śniadaniu (wróciłem jeszcze przed 11-tą) czekało łóżeczko :). Po czwartej wlazłem na stronę wyniku i całą mordę miałem w szczęściu. 35 miejsce ! Dla mnie super wynik biorą pod uwagę to, że startujących na 50-kę było 1437 facetów ! Z drugiej strony trzeba dodać, że spora grupa z nich to niedzielni kolarze z plecakami :).
Prawdziwe ściganie odbyło się na prawdziwym kolarskim ale oczywiście amatorskim dystansie 125 km. Wystartowało 3365 (!) osób w tym 3072 mężczyzn. Zwycięzca miał średnią 37,97 km/h a ja ze swoją średnią (gdybym ją utrzymał !) znalazłbym się na 800 którymś miejscu !
Na moim dystansie zwycięzca miał czas 1:21:42 co dało średnią 36,72 km/h.
Był jeszcze dystans 28 km gdzie na trasę ruszyło 738 osób. Ogólnie, na wszystkich dystansach wystartowało 6359 osób !
Podsumowując imprezka bardzo fajna, trasa przyjemna, dobrze oznaczona, na skrzyżowaniach czy ważniejszych zakrętach pomagali "chorągiewkowi", dla chętnych masaż przed czy po wyścigu (nie golę nóg więc i tak by mnie pewnie "zmasowali/ły") Do minusów zaliczyłbym sporą ilość skrzyżowań ze światłami, zero serwisu fotograficznego, brak ciepłego posiłku regeneracyjnego (odpłatnie były kiełbaski i inne burgery), delikatnie mówiąc skromna koperta startowa.
Ze swojego startu jestem również zadowolony, średnia 31,34 całkiem przyzwoita (mój najlepszy wynik na dystansie pow. 50 km) szczególnie biorąc pod uwagę to, że na teoretycznie płaskiej trasie wyszło 400 m przewyższeń.

Czas na statystyki:
dystans: 50 km
czas: 1:35:44
średnia: 31,34 km/h
open: 35/1467
kategoria (36-50 lat): 14/438
p.s.
od poniedziałku wymieniam maile z organizatorami o zmianę informacji. Na razie udało im się dopisać nazwę klubu ale cały czas przy moim nazwisku widnieje flaga duńska a wynikach grup wiekowych mnie w ogóle nie ma ! Przy wpisywaniu do kompa kobitka zrobiła błąd i teraz się to ciągnie.
.

  • DST 33.00km
  • Czas 01:40
  • VAVG 19.80km/h
  • VMAX 40.90km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Podjazdy 128m
  • Sprzęt Merida Race Lite 905
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Krótko z rodzinką

Piątek, 8 czerwca 2012 | Komentarze 0

Przejażdżka z bratem i bratanicą. Trasa podobna do wczorajszej.
Tak było zaplanowane bo nie chciałem się zarżnąć treningowo przed niedzielnym wyścigiem.
.
Kategoria Za granicą


  • DST 34.00km
  • Czas 01:20
  • VAVG 25.50km/h
  • VMAX 41.40km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Podjazdy 139m
  • Sprzęt Merida Race Lite 905
  • Aktywność Jazda na rowerze

Krótko po obcej ziemi

Czwartek, 7 czerwca 2012 | Komentarze 0

Z wizytą u rodzinki. Mała przejażdżka Hellerupie i Strandvej. Zimno i deszczyk zniechęciły mnie do dłuższej jazdy.
Kategoria Za granicą


  • DST 24.00km
  • Czas 01:00
  • VAVG 24.00km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mistrzostwa świata - wyścig

Niedziela, 25 września 2011 | Komentarze 0

Szkoda czasu na prysznic, tylko przebieranka i w drogę, dogonić kolarzy na pętli w Rudersdal. Po drodze mijam całe rzesze kibiców oczywiście w większości jadących rowerami. Mimo iż jadę na dość ciężkim trekingu wyprzedza mnie tylko dwóch gości na szosówkach :). Z daleka widać, że coś się dzieje. Najpierw kolumna zaparkowanych teamowych autobusów a później tłum kibiców. Zapinam rower przy stacji benzynowej i od tej pory spacerek. Jak przejechał peleton to szedłem dalej szukając miejsc gdzie mogłem zrobić jakieś ciekawe ujęcie.
tam na szczycie jest meta © MKTB

nasi w peletonie © MKTB

Przy jednym z zakrętów złapałem Mario Cipolliniego wchodzącego do "kampera-kontenera" Katiuszy.
"Super Mario" Cipollini © MKTB

ucieczka na zakręcie © MKTB

Kibice Danii © MKTB

i są nasi !:) © MKTB

tłum na szosie i tłum obok © MKTB

Od początku wyścigu coś się działo. Ucieczki nin stop a na czele peletonu od początku królowali Anglicy. Od czasu do czasu pokazał się Włoch, Belg, Francuz, czy Australijczyk ale widać było, że to właśnie Anglicy kontrolują wyścig i jak się później okazało mimo tylu prób ucieczek i szarpania nie udało się nikomu zmęczyć ich na tyle by nie dowieźli Cavendisha na podium.
anglicy na czele pościgu © MKTB

Hushovt po prawej © MKTB

znowu ucieczka, trochę się działo © MKTB

Na długich prostych i na szybkich łukach prędkość peletonu wynosiła ponad 50km/h. Stojąc za barierkami nawet kilka metrów od pędzącej grupy czuć było silny wiatr jaki wytwarza ten ludzki pociąg. Wrażenie niesamowite.
na zakręcie © MKTB

Niemiec i znowu Anglicy © MKTB

szybki tłum ;) © MKTB

6 okrążeń do mety. W drodze powrotnej spotykam diabła, chyba znanego wszystkim z górskich etapów ważniejszych tourów :).
tego diabła wszyscy znają © MKTB

trochę już zmęczeni © MKTB

Co chwilę mijam grupki kibiców. Norwegia, Holandia, Włochy, Belgowie, tak jak tu, z chumorem, "zaczepiają" ludzi. Prawie wszyscy po piwku ale zachowanie pierwsza klasa.
rozradowani kibice Belgii © MKTB

i znowu próbują... © MKTB

a Cavendish z przodu... © MKTB

a w czubie cały czas obecni Anglicy © MKTB

i znowu Anglicy © MKTB


Kibice z Norwegii © MKTB

Trza gonić, oj, trza ;) © MKTB

tylko śmignęli © MKTB

Porządku pilnowali m.in. tacy jeźdźcy.
Policja konna © MKTB

Ostatnie 2 okrążenia oglądaliśmy na telebimie bo nie sposób było dopchać się w okolice mety. Większość terenu obok prostej start/meta zajęły trybuny dla oficjeli i vipów oraz namioty dla firm sponsorkich takich jak Saxobank czy Post.
Finisz rzeczywiście był ciekawy a głos i sposób komentowania spikera jeszcze podnosił jakość doznań. Szkoda, że nasi się rozpadli po kraksie bo mogło być lepiej. Po skończonym wyścigu zawodnicy wracali "traktem ludzkim" ;)
Michał Kwiatkowski © MKTB

Chyba niezadowolony Maciej Paterski © MKTB

"cuś ci powiem..." © MKTB

"i znowu przegralim.." © MKTB

god blesju © MKTB

"nie martw się Anthony" © MKTB

no i op mistrzostwach © MKTB
.
Podsumowując muszę potwierdzić starą prawdę, że impreza oglądana na żywo to prawdziwe przeżycie. Zarówno wyścig jak i atmosfera panująca obok... to trzeba poczuć. Niezapomnane wrażenia. W czasie wyścigu były otwarte stoiska z pamiątkami. Można było kupić bluzy, koszulki,czapki, ręczniki, piny itp. a Post Danmark rozdawało buffy i czapeczki przypominające te kolarskie.
Trasa wyścigu bardzo przyjazna widzom, oblepiona tłumami kibiców wszelkich narodowości, przy domach co chwilę można było spotkac na szybko sklecone stoiska z domowymi ciasteczkami ( 5dkk/szt) czy kanapkami. W jednym z ogródków impreza z kapelą i piwem.
Dla kolarzy trasa trochę niebezpieczna co było widać po ilości kraks przede wszystkim w młodszych kategoriach mężczyzn jak i u kobiet, chociaż w elicie też wyeliminowały sporo zawodników między innymi trzech naszych, Shlecka czy Hushovta. Dla całej imprezy istotne było też to, że dopisała pogoda pomimo pochmurnych prognoz. Ekipy towarzyszące zawodnikom też fajne, po wyścigu można było pogadać i bez trudu "wysępić" jakiś teamowy bidon.
Czas wracać do domu. Czuję się trochę zmęczony, głodny ale za to bardzo zadowolony.
12 km lekkim tempem, prysznic i obiad. Oj piękny to był dzień :).
.

  • DST 16.00km
  • Czas 00:35
  • VAVG 27.43km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mistrzostwa Świata - prezentacja i start elity

Niedziela, 25 września 2011 | Komentarze 0

Czas na zaległy wpis :)
I nadszedł ten dzień. Wstałem skoro świt... o 9.oo, szybkie śniadanko, rower i smig do centrum. Właśnie tu, przy placu ratuszowym wystartuje elita mężczyzn. Nie wiedziałem jaki jest plan organizatorów (na stronie nie było dokładnej rozpiski) ale byłem mile zaskoczony jak trafiłem na prezentację zespołów narodowych. Ludzi zebrała się już całkiem duża gromadka. Na mistrzostwa zjechali kibice z całego świata. Najwięcej było tych z Norwegii ale znaleźli się też z dalekiej Kolumbii.
Kolumbijska funka na kolanach u Andersena © MKTB

Prezentacja drużyn przebiegała bardzo ładnie, komentator na szczęście prezentował się w języku angielskim i tylko na chwilę przy prezentacji Duńczyków oddał głos miejscowemu :). Nazwiska naszych brzmiały jakoś nie po polsku ;)
Reprezentacja Polski © MKTB

Wśród tych gości jest przyszły Mistrz świata, ten najmniejszy w środku - Cavendish.
Anglia z przyszłym mistrzem świata © MKTB

Frank Shleck w drodze do podpisu. Jak się później okaże, nie był to udany występ. Kraksa i koniec marzeń o podium.
Frank Schleck © MKTB

Najwiekszy szał, czułem się jak w Norwegii a nie Danii. Największa grupa kibiców to właśnie Norwegowie liczący na powtórkę Hushovta z tamtego roku lub na świetnego w tym roku Boason Hagena.
reprezentacja Norwegii i ich kibice © MKTB

Była też mała grupka kibiców Włoskich :)
Włosi i ich kibice © MKTB

Pod koniec prezentacji przed ratuszem poleciałem zająć miejsce w okolicach startu.
ładna kolekcja © MKTB

Tłumnie jeszcze nie było ale i tak stałem już w drugim rzędzie.
przed startem © MKTB

Hushovt z kolegami na starcie © MKTB

nareszcie start © MKTB

a teraz Włosi a także Cavendish © MKTB

po lewej Cancellara © MKTB

a w środku Bartosz Huzarski © MKTB

Myknęli wszyscy no to biegiem do rowerka, po drodze szybka fota "tablicy rejestracyjnej" i do domu po prowiant.
tablica z autografami © MKTB

Piękne słońce i powrót w szybkim tempie, krótki dystans ale dojechałem nieźle spocony.
.

  • DST 18.00km
  • Czas 01:00
  • VAVG 18.00km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do centrum

Piątek, 23 września 2011 | Komentarze 0

Wyścigi przeniosły się za Kopenhagę, zrobiło się luźniej. Pogoda w kratkę ale ogólnie ciepło i przeważnie słonecznie. Po wyścigu U23 wyjechałem "w miasto". Na drogach pusto i mokro, na niebie słońce i trochę sinych chmur.
Niebo na Kopenhagą © MKTB

Niedaleko centrum spotykam dwie " koleżanki" z Hiszpańskiej reprezentacji. Heloł !!! :)

Koleżanki Hiszpanki ;) © MKTB

Dojeżdżama do centrum i okazało się, że całe kolarskie miateczko zniknęło, wszystkie busy, namioty itp. Wszystkie, poza jednym namiotem z suwenirami.
Namiot z pamiątkami © MKTB

Nic ciekawego się nie dzieje więc małe zakupy i wracam do domu obejrzeć wyścig juniorek. Jeszcze staję na chwilę by zrobić zdjęcie placu ratuszowego w budowie. Wogóle z lekką przesadą można powiedzieć, że cała Kopenhaga jest teraz w budowie.
Plac ratuszowy - plac budowy © MKTB

A to moje pamiątki.
Gadżety mistrzostw © MKTB
.
.
Kategoria Bla bla, Foto, Za granicą


  • DST 10.00km
  • Czas 01:00
  • VAVG 10.00km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mistrzostwa Świata - czasówka elity mężczyzn

Środa, 21 września 2011 | Komentarze 1

Plany sobie, życie sobie. Obejrzałem start Polaków w ES i ruszyłem w miasto. Celem miały być jak wczoraj okolice mety.
Bardzo szybko moje plany zostały zweryfikowane. Już niedaleko domu w ciekawych miejscach stało 3-4 razy więcej ludzi niż wczoraj. Mniej więcej w połowie drogi do centrum, widząc barierki oblepione przez ludzi zrezygnowałem z dalszej jazdy i postanowiłem znaleźć dobre miejsce do zdjęć. Udało się nawet nieźle bo przemieszczajęc się w obrębie 50m mogłem robić zdjęcia w czterech kierunkach :). Na pierwszy ogień poszedł Michał Kwiatkowski. W ćwierci drugiej pętli jechał z opuszczoną głową. To nie jest znak dobrego wyniku.
Michał Kwiatkowski © MKTB

Jack Bauer © MKTB

Jesus Lopez Herrada © MKTB

wieli aplauz zdobył zawodnik z Erytrei. Większy miał tylko Cancellara i oczywiście faworyt gospodarzy Jakob Fuglsang.
Ferekalsi Debesay © MKTB

Stef Clement © MKTB

Michał Kwiatkowski wraca © MKTB

Bradley Wiggins © MKTB

Jakob Fuglsang © MKTB

Richie Porte © MKTB

David Millar © MKTB

Tony Martin © MKTB

Fabian Cancellara © MKTB

Nelson Oliveira © MKTB

Michaił Ignatiew © MKTB

Tony Martin © MKTB

Fabian Cancellara © MKTB

Bradley Wiggins © MKTB

Lieuwe Westra © MKTB

Richie Porte © MKTB

Taylor Phinney © MKTB

Bradley Wiggins © MKTB

Gustav Larsson © MKTB

Jakob Fuglsang © MKTB

Richie Porte © MKTB

Taylor Phinney © MKTB

Fabian Cancellara © MKTB

Niestety mój faworyt był dopiero trzeci. Wygrał Tony Martin na co zresztą się zanosiło bo do tej pory miał super sezon czasówkowy.
.