avatar


button stats bikestats.pl

Znajomi


Archiwum bloga

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy MKTB.bikestats.pl
  • DST 58.00km
  • Teren 55.00km
  • Czas 03:21
  • VAVG 17.31km/h
  • VMAX 48.20km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Podjazdy 656m
  • Sprzęt Merida FLX
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Mazovia MTB Marathon - Lublin

Niedziela, 20 czerwca 2010 | Komentarze 8

Na początku jestem winien przeprosiny tym, którzy skorzystali z mojego piątkowego opisu trasy Mazovii. Otóż po powtórnym przejrzeniu mapy zobaczyłem, że popełniłem błąd i nie pojechałem pętli zaczynającej się przy pierwszym bufecie a kończącej w Osowej. Jest to na tyle istotne, że właśnie tam był jedyny prawdziwy i jakże dzisiaj błotny podjazd. Sorki.
A teraz odnośnie maratonu :)
Na parking przyjechałem ok 9.30 i po krótkich przygotowaniach byłem gotowy. Przed 10 przyjechał Czarek na rowerze więc rozgrzewkę miał już za sobą. Czarek zwrócił mi uwagę, że ... numer startowy przyczepiłem do góry nogami, tak było :D.
Świt z piątku na sobotę i sobotni poranek to opady deszczu. Spodziewałem się, że po deszczach trasa będzie trudna, szczególnie na leśnych odcinkach. W niedzielę zaczęło lekko kropić ok 9-tej a po dwóch godzinach czyli w chwili startu przyszedł mocniejszy deszcz.
Gdy dojechałem do sektora już większość zawodników była ustawiona. do startu za mną ustawiło się jeszcze ok 20 osób. Dzisiaj Fit poszedł pierwszy, Mega i Giga 10 minut później.
Start jak w tamtym roku, po asfalcie ale skrócony (o ok 2km). Może i dobrze bo nie lubię asfaltu a organizatorzy mieli mniej problemów z zamykaniem drogi. Już na asfalcie sektor się rozciągnął i przeskoczyłem parę oczek do przodu. Po wjeździe do lasu okazało się, że droga jest już nieźle rozjeżdżona przez Fit i poprzednie trzy sektory ale jechało mi się nieźle. Prawie cały czas w grupie ale pomalutku przebijałem się do przodu. Po 5-6 kilometrze zrobiło się luźniej i wyprzedzało się dużo łatwiej. Za Ćmiłowem, na krótkich odcinkach pomiędzy zagajnikami, na polnych i przyleśnych drogach też czekało błoto. Ten widok mnie zaskoczył bo nie spodziewałem się, że po takiej ilości deszczu drogi w odkrytym terenie staną się tak śliskie i równie trudno przejezdne jak te w lesie. Można powiedzieć, że poza nielicznymi odcinkami asfaltu i szutru, cały czas walczyliśmy z błotem.
na trasie błotnej mazovii © MKTB

Sporo ludzi się przewracało a uślizgi i rowery w poprzek drogi zdarzały się co chwilę. Ja również musiałem kilka razy wypiąć się z espedeków ale na szczęście obyło się bez upadków. Niebezpieczny rowek w ostatnim zagajniku nie był zasypany ale oznaczony biało czerwoną taśmą ale dzisiaj błoto było większą pułapką dla zawodników. Chyba jedyny kawałek trasy który pozostał bez zmian po deszczu (ofkors poza asfaltem) to łagodny podjazd wysypany tłuczonym gruzem. Dzisiaj udało mi się przejechać go trochę szybciej (15-17 km/h) niż w czasie objazdu (13-15). Znowu polna droga i apiat błotko, później lekko pod górę po mieszance trawy z błotem która w piątek wyglądała tak ładnie. Wyprzedził mnie gość na crossówce, nawet nieźle mu szło na tych "żyletkach". Na końcówce przed asfaltem głębsze błoto i tu kilka osób prowadzi wyrażnie obklejone błotem, glinowe (od glinu lub od gliny, jak kto woli) rumaki.
troszkę ubłocony / fot. www.cykloza.com © MKTB

Wylatuję a raczej wytaczam się na asfalt i zaliczam kilka kałuż co by rower opłukać. No, to połowa drogi za mną ale czemu nie zgadza mi się to z cyframi na tabliczkach informujących o dystansie do mety ? Właśnie, tu zaskoczenie po raz drugi. Zamiast prosto asfaltem jak to zrobiłem w czasie objazdu, trasa skręca w lewo, w pola ! Kurna co jest ? Coś się nie zgadza. Pomyślałem, że Org wydłużył trasę ale jak się później okazało to ja zrobiłem błąd, źle odczytując mapę przy objeździe.
Na bufecie łapię żela ale ciężko go wciąć bo rower tańczy i nie mogę tubą do paszczy trafić ;) A można było bufet na asfalcie ustawić. Jakoś się z tubą uporałem i mogę się skupić na podjeździe, może nie za szalonym ale dzisiaj nie jeden zapamięta go jako na prawdę męczący. Cześć ludzi prowadzi, cześć podjeżdża. Ciężko jest ale "idzie jechać" i tylko raz stawia mnie w poprzek i muszę stanąć ale po chwili jestem znowu na kursie. Kilka osób udało się wyprzedzić ale po wyjeździe na płaskie dwóch z nich dogania mnie i walą do przodu. Później będziemy tasować się co chwilę ale do czasu. Wyjeżdżam z błota, długi odcinek asfaltu i w Osowej znowu w gruntówkę - walka z błotem od początku. Dojeżdżam do krótkiego zjazdu który opisałem po objeździe jako niebezpieczny. Dzisiaj był mega-niebezpieczny. Hamulce wydają dźwięk przypominający starą, zepsutą syrenę strażacką, przede mną jeden gość a przed nim jeszcze jeden i wykłada się zaraz przed zakrętem. Zaczekamy, jeszcze zdążymy się zmęczyć :). W dalszej części zjazdu zostawiam ich z tyłu. Króciutki podjazd i jestem na prostej. Tutaj czuję coś niepokojącego. Wyraźnie słabnę, dopiero 40 km za mną a ja z minuty na minutę czuję się coraz słabszy i do tego zrobiło mi się zimno. Pierwszy raz zmarzłem w trakcie maratonu (w zimie nie jeździłem), coś musi być nie tak. Ci których zostawiłem na trudniejszych odcinkach zaczynają mnie wyprzedzać. Lżej mi tylko tam gdzie jest lekko z górki. Miejsce z piaszczystą łachą, dzisiaj nasiąkniętą do granic możliwości w połowie przechodzę. Dojeżdżam jakoś do bufetu i tu staję na chwilę i wcinam banana. Troszkę odpocząłem a przynajmniej tak mi się wydawało ale po chwili jazdy znowu czuję się słaby. Po 5 km zrobiło mi się naprawdę słabo i myślałem, że puszcze pawia ale jakoś przetrzymałem. Co chwilę ktoś mnie wyprzedzał, niefajnie :/.
Dąbrowa w drodze powrotnej wbije się głęboko w pamięć uczestników dzisiejszego maratonu. Czarna breja rzucała rowerem od brzegu do brzegu. Zniknęły gdzieś rośliny które w piątek tworzyły chwilowy singletrack a droga miała teraz szerokość 3-4 m a czasami więcej ;). Powoli ale jakoś się jechało chociaż był moment słabości i musiałem podprowadzić ok. 500m. Pozostała część drogi już trochę lepsza i szybsza a po przejechaniu przez jezdnię to już tylko twarda rowerówka. Jeszcze dwóch chłopaków mnie wyprzedza a na kostce, blisko mety jeszcze jeden. Zupełny brak sił na finisz a zapowiadało się tak pięknie ;).
trup na mecie ;) fot. Z Kowalski © MKTB

Podjechałem do samochodu żeby się ochlapać i przebrać bo mnie zaczęło telepać.
W czasie "mycia" poznałem Ktone, wiem że zerwał łańcuch ale nie wiem czy ukończył wyścig. Ciasto i pomarańczki, potem ciepłe kluchy i... zjawił się Czarek, strasznie zawiedziony i zmęczony, ok 15 glebek i 282 miejsce.
Chwila na przemyślenie maratonu. Doszedłem do wniosku, że na kryzys od 40-go km złożyło się kilka czynników do których na pewno nie zaliczę jakości trasy czy pogody. Po pierwsze, cienkie śniadanie. Po drugie mało snu (poszedłem spać o 1.30). Po trzecie za mało jazdy w ostatnich dwóch tygodniach (i wcześniej).
Sprzęt spisał się nieźle, łańcuch przesmarowany Rohloffem tym razem nie kleił ale czasami skakał na zalepionej kasecie. Manetka przedniej przerzutki przez pewien czas stała jak zamurowana na 32 i nie chciała iść na 44 ale jej przeszło i skończyły się klocki.
siodełko ma nowe pokrycie :D © MKTB

r7 w nowych barwach © MKTB

Podsumowując cieszę się, że na początku udało mi się wyprzedzić tyle osób bo większość mnie nie doszła więc jestem do przodu ;). Nie cieszy mnie ostatnie 20 kilometrów podczas których spadłem o min 25 miejsc.
Trasa była fajna, urozmaicona i o sporym przewyższeniu ale pogoda niestety zburzyła troszkę to wrażenie. Mam nadzieję, ze w Szydłowcu, 4 lipca będzie sucho :D

dane z licznika :
dystans: 58,13
czas: 3:19:33
avg: 17,48
vmax: 48,20
przewyższenia: 656m

wyniki oficjalne:
dystans: 59
czas: 3:20:04
mega open: 127/380
mega M4: 17/64
.
Kategoria >50, Błoto, Foto, XCM / XCO



Komentarze
arutha86
| 20:26 piątek, 2 lipca 2010 | linkuj No ty to masz farta - zdjęcia, a tu nawet film z LBN :P
http://www.itvl.pl/index.php?pid=17&news=138

Surykatka ;)
MKTB
| 11:28 środa, 23 czerwca 2010 | linkuj ktone, dzięki, szkoda, że nie ukończyłeś, ominął Cię całkiem fajny kawałek trasy ;)
pozdrawiam
ktone
| 19:54 wtorek, 22 czerwca 2010 | linkuj Gratuluję jeszcze raz, ja niestety maratonu nie ukończyłem, zerwałem łańcuch i do miasteczka wróciłem pickupem Zamany:D
MKTB
| 11:56 wtorek, 22 czerwca 2010 | linkuj Dynio, w czasie jazdy człowiek klnie na to cholerstwo ale już po mecie przychodzi radość i satysfakcja, i już inaczej się patrzy na taki wyścig :) Dzięki
pozdrawiam
Dynio
| 21:07 poniedziałek, 21 czerwca 2010 | linkuj Fuuuuj te błoto,gratuluje wyniku.
MKTB
| 08:42 poniedziałek, 21 czerwca 2010 | linkuj Zetinho, każdy z "czymśtam" walczył ale najgorzej jest walczyć z własnym organizmem ;)
pozdrawiam

kundello21, oponki miałem dobre bo roro 2,1 przód i 1,8 z tyłu. Na pewno na innych miałbym więcej kłopotów.
pozdrawiam
kundello21
| 08:13 poniedziałek, 21 czerwca 2010 | linkuj Na błotko tom dobre oponki i idzie przejechać:) Dobrą koordynację zapewni jazda zimą po śniegu:D
Zetinho
| 07:34 poniedziałek, 21 czerwca 2010 | linkuj Wg. mnie na trasie mieliśmy więcej walki o przetrwanie niż samego ścigania ;)
Nie ukrywam,że był to dla mnie jak do tej pory najbardziej wymagający maraton w którym brałem udział ;)

Pozdrawiam i powodzenia na trasie.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!