Krzysiek
MKTB
Linki
Lubelskie Towarzystwo CyklistówSklep Cyklo Lublin
Sklep Homemade Home
forumrowerowe.org
Tor Cartingowy Carmax Lublin
Archiwum bloga
- 2015, Kwiecień2 - 0
- 2015, Marzec7 - 0
- 2015, Luty3 - 0
- 2015, Styczeń7 - 0
- 2014, Grudzień5 - 0
- 2014, Listopad1 - 0
- 2014, Październik1 - 0
- 2014, Wrzesień3 - 0
- 2014, Sierpień2 - 0
- 2014, Lipiec9 - 0
- 2014, Czerwiec3 - 0
- 2014, Maj4 - 0
- 2014, Kwiecień3 - 0
- 2014, Marzec12 - 1
- 2014, Luty4 - 0
- 2014, Styczeń2 - 0
- 2013, Grudzień9 - 2
- 2013, Listopad5 - 0
- 2013, Październik7 - 0
- 2013, Wrzesień5 - 0
- 2013, Sierpień14 - 3
- 2013, Lipiec20 - 5
- 2013, Czerwiec3 - 0
- 2013, Maj7 - 0
- 2013, Kwiecień3 - 0
- 2013, Marzec5 - 6
- 2013, Luty11 - 17
- 2013, Styczeń10 - 0
- 2012, Grudzień3 - 0
- 2012, Listopad2 - 3
- 2012, Październik6 - 0
- 2012, Wrzesień12 - 0
- 2012, Sierpień16 - 6
- 2012, Lipiec19 - 6
- 2012, Czerwiec13 - 6
- 2012, Maj17 - 0
- 2012, Kwiecień12 - 2
- 2012, Marzec11 - 2
- 2012, Luty13 - 0
- 2012, Styczeń8 - 1
- 2011, Grudzień14 - 11
- 2011, Październik5 - 0
- 2011, Wrzesień16 - 11
- 2011, Sierpień10 - 0
- 2011, Lipiec8 - 0
- 2011, Czerwiec2 - 0
- 2011, Maj13 - 6
- 2011, Kwiecień14 - 18
- 2011, Marzec11 - 17
- 2011, Luty1 - 0
- 2011, Styczeń6 - 6
- 2010, Grudzień3 - 0
- 2010, Listopad4 - 0
- 2010, Październik10 - 5
- 2010, Wrzesień13 - 4
- 2010, Sierpień5 - 3
- 2010, Lipiec19 - 23
- 2010, Czerwiec15 - 27
- 2010, Maj20 - 29
- 2010, Kwiecień5 - 11
- 2010, Luty9 - 13
- 2010, Styczeń8 - 7
- 2009, Grudzień6 - 8
- 2009, Listopad7 - 6
- 2009, Październik6 - 3
- 2009, Wrzesień12 - 6
- 2009, Sierpień21 - 25
- 2009, Lipiec15 - 10
- 2009, Czerwiec16 - 14
- 2009, Maj8 - 3
- 2009, Kwiecień16 - 3
- 2009, Marzec7 - 1
- 2009, Styczeń3 - 0
- 2008, Grudzień2 - 6
- 2008, Listopad4 - 3
- 2008, Październik8 - 10
- 2008, Wrzesień7 - 0
- 2008, Sierpień4 - 0
- 2008, Lipiec4 - 0
- 2008, Czerwiec4 - 2
- 2008, Maj3 - 0
- 2008, Marzec1 - 0
- 2008, Luty2 - 0
- 2008, Styczeń1 - 0
- 2007, Grudzień1 - 0
- 2007, Maj1 - 2
- 2007, Marzec1 - 3
- 2007, Luty1 - 0
- 2007, Styczeń1 - 0
- 2006, Marzec1 - 0
- 2006, Luty1 - 2
- 2006, Styczeń4 - 0
Wykres roczny

Wpisy archiwalne w kategorii
>50
Dystans całkowity: | 5142.50 km (w terenie 1259.00 km; 24.48%) |
Czas w ruchu: | 223:28 |
Średnia prędkość: | 23.01 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.93 km/h |
Suma podjazdów: | 26608 m |
Maks. tętno maksymalne: | 184 (103 %) |
Maks. tętno średnie: | 168 (94 %) |
Suma kalorii: | 7549 kcal |
Liczba aktywności: | 87 |
Średnio na aktywność: | 59.11 km i 2h 34m |
Więcej statystyk |
- DST 72.00km
- Teren 14.00km
- Czas 03:35
- VAVG 20.09km/h
- VMAX 51.18km/h
- Temperatura 15.0°C
- Podjazdy 427m
- Sprzęt Merida FLX
- Aktywność Jazda na rowerze
Słonecznie do Rąblowa
Niedziela, 25 kwietnia 2010 | Komentarze 5
Młodzież (Marzena i Czarek) wyraziła chęć na dłuższą trasę, "najlepiej w terenie". Ciężko znaleźć w okolicy długą trasę terenową więc połączyłem "moją" ścieżkę terenową z przelotem do Nałęczowa a w trakcie doszedł jeszcze Rąblów.Wyruszyliśmy tyłami w stronę lotniska by "złapać" trochę terenu.

początek w kurzu© MKTB
później krótki asfalt i gruntówka za lotniskiem. Po minięciu Radawca skręcamy w kierunku Motycza

szosa czy teren ??? ;)© MKTB
by po kilku chwilach skręcić na leśne singletracki. To jest to co lubimy, nie ma to jak teren.

Marzena w "radawieckim"© MKTB
Tempo nie za szybkie, w sam raz, momentami niektórzy muszą zejśc z roweru by pokonać przeszkody na ścieżce

przełaje Czarka ;)© MKTB

Radawiecki...© MKTB
Szerszym duktem docieramy do Sporniaka. Nadszedł czas odcinka asfaltowego i to całkiem długiego bo towarzyszył nam przez Wojciechów, Gaj, Nałęczów aż do Rąblowa. Czerwonym szlakiem docieramy do Nałęczowa a następnie wspinamy się na jedyny ale za to długi podjazd na trasie do Wąwolnicy. Później już długi płaski kawałek.

Czarek i Marzena na trasie Nałęczów-Wąwolnica© MKTB

picture in picture© MKTB

nawet mi się dostało zdjęciem ;)© MKTB
Przed Wąwolnicą spotykamy Michała (admina strony LTC). "Grzebie" coś przy kole i po chwili zabiera się z nami. Kontynuujemy czerwonym. W Wąwolnicy chciałem kupić coś do picia bo w bidonie szybko robi się sucho a e nic z tego. Sklepik zamknuty. Może dalej coś będzie.
Rąblów już niedaleko, jeszcze parę kilometrów. Krótki postój w oczekiwaniu na Marzenę która utknęła gdzieś na górkach w Bartłomiejowicach. Daliśmy jej trochę odjechać. Nawet trochę za daleko bo nie powiedziałem jej gdzie skręcić i oczywiście pojechała inną trasą. Dogonienie jej i skorygowanie marszruty a właściwie rajdruty było dość szybkie ale kosztowało mnie sporo sił a przed nami ...

Czeka nas podjazd w Rąblowie© MKTB
podjazd w Rąblowie. Wraz z ostatnim, kilkukilometrowy fragmentem asfaltowym stanowi część ubiegłorocznej trasy Skandii. Podjeździk jest dość długi za to oddech coraz krótszy. Pod koniec bardzo wyraźnie odczuwam brak treningu :D. Na szczęście podjazd zaczyna ok. czterokilometrowy terenowy fragment trasy. Ścieżka a właściwie droga głównie biegnie lasem by tylko chwilowo prowadzić na s przez pola. Tu robimy bufet. Idą w ruch batony i inne "wzmacniacze", przede wszystkim płynne.

czas na batony i drinki ;)© MKTB
Na szczęście Marzena wzięła plecak a w nim burnopodobne napoje. Mój bidon wysechł więc mogło być ciężko. Kończy się "piknik", kończy się las...

koniec terenu, za chwilę nudny asfalt© MKTB
...zaczyna się asfalt i... wiatr. Tak, tak ten sam który nam pomagał (tak sądzę) w jedną stronę teraz zwrócił się przeciwko nam. Dobrze, że nie był silny. Po ominięciu Wąwolnicy od zachodu wpadamy na trasę do Niezabitowa. O, otwarty sklep !. Czarek "załatwia" Tigera bo napojów typu poweraida tu nie mają, trudno.
Mimo energetycznych drinków nogi już są zmęczone, jakoś ciężej się kreci. Ból w kolanie (na szczęście nie mocny) towarzyszy mi już od 10 kilometra więc zdążyłem się przyzwyczaić. Marzena ma dzisiaj słabszy dzień więc co kilka minut zwalniamy by na nią zaczekać. Nic nie mówi i ciągnie dalej. Już niedaleko.
W Wojciechowie żegnamy się z Michałem. Zostawił samochód w Nałęczowie więc musimy się rozdzielić.
Jeszcze tylko 15 km, 10, 5, słońce już nisko

do domuuuu wrócimyyyy...© MKTB
ale my jesteśmy prawie w domu.
Spagetti zrobione przez Agatkę smakowało wyśmienicie :).
.

- DST 53.00km
- Teren 48.00km
- Czas 02:13
- VAVG 23.91km/h
- VMAX 43.11km/h
- Temperatura 20.0°C
- HRmax 179 (101%)
- HRavg 166 ( 93%)
- Podjazdy 212m
- Sprzęt Specialized HR XC Sport
- Aktywność Jazda na rowerze
Mazovia MTB Marathon - Radom
Niedziela, 20 września 2009 | Komentarze 0
Było nieźle. Mogło być lepiej.Na maraton wybrałem się z Czesiem (jego trzeci maraton). Przyjechaliśmy dość późno a na "miasteczko" trafiliśmy za innymi rowerami które miały pod sobą przyczepione samochody :D.
Przebieranka, króciutkie rozkręcenie, sprawdzenie czipa i pomału zmierzamy do sektorów. Po chwili spotykam Stefana, musiał wykupić duplikat numeru bo swojego zapomniał :)
Niezły start w wesołym towarzystwie. Na początku starałem się trzymać czoła sektora, później czub odjechał, stawka się rozciągnęła i jechałem mw w środku. Szło nieźle i częściej wyprzedzałem niż byłem wyprzedzany. Na łące wszyscy jakoś szli jednym śladem więc ja przeskoczyłem na drugi, mniej ubity i jeszcze kilku chłopa zostało z tyłu. Jest nieźle do 12 km. Tu mała chryja.Przeprawa przez rzeczkę, ustawiła się kolejka a kilku chłopa postanowiło skrót sobie zrobić. Za nimi poszła część ludzików. Efekt, po zatorze wyjechałem za ludźmi z 6-go sektora a startowałem z 4-go !. Zaczęło się powolne odrabianie strat, powolne bo wyścig był całkiem szybki (średnia zwycięzcy lekko ponad 30km/h) i miejscami nie było jak wyprzedzić.

mazovia Radom© MKTB
Na 18km minąłem Cezara pompującego koło. Po kilku kilometrach minął mnie i nawet nie zdążyłem krzyknąć cześć ;)
Było trochę szutrów, trochę piachu, podjazdów wcale, o sorry jeden krótki i był fajny odcinek singlowy w lesie. Trzeba tylko było uważać na patyki bo pełno tego ścierwa latało pod kołami. Przede mną chłopakowi wkręciło ale zdążył wyhamować zanim coś się stało. Były też przeprawy ale w większości suche choć nie dla wszystkich bo wiem, że niektórzy nie mogli trafić w kładkę ;)

przeprawa© MKTB
W połowie trasy mała przygoda. Jadąc brzegiem piaszczystego odcinka, minąłem krzaczek za którym był dołek, przód stanął ja poleciałem przez kierownicę a rower zrobił pięknego whipa i niestety stał się przyczyną upadku zawodnika jadącego za mną. Na szczęście nic nikomu się nie stało. Szybka kontrola stanu kieszeni, wszystko jest, daje dalej. Znowu muszę gonić i wyprzedzać, ok 10-12 osób minęło mnie w czasie wywrotki, osób które kilka minut wcześniej ja wyprzedziłem. Paranoja. Znowu te same koszulki ale idzie nieźle, dość szybko odrabiam straty.

Mazovia Radom© MKTB
Do ostatnich 3 km przed metą są już mniejsze roszady.
Najlepiej jechało mi się odcinki leśne a najgorzej wspominam asfalty, szczególnie ostatnie kilometry. Wjeżdżając na ten fuc... asfalt poczułem się jakbym nagle stracił siły, jakieś coś rozpychało uda od środka i redukcja, redukcja..
Na ostatnich trzech km wyprzedziłem jeszcze 2 kolegów ale za mną też czaiło się kilku chętnych do finiszu. Już na terenie lotniska, na wertepach myślałem, że zostali z tyłu, ostatni asfalt, ostatnie 500m, śmignęli z lewej, najpierw trzech a za nimi jeszcze jeden i jeszcze jeden.

Mazovia Radom - finisz© MKTB
Cholera, przewagę prędkości mięli taką, że nie miałem najmniejszych szans by ich dogonić. Meta. Podjechałem do barku po picie i na ciastko. Ponownie spotkałem Stefana który ponownie miał niefart bo zgubił telefon. Czekając na Czesia podjechałem do samochodu trochę się umyć. Trochę się kurzyło ale i tak wyglądałem lepiej niż w Kozienicach

no i po wyścigu© MKTB
Było nieźle. Mogło być lepiej (jak zwykle) błędów za wiele nie popełniłem, jedno OTB, jeden zrzut łańcucha poza tym OK !:)
Po maratonie poznałem Martineza-1975, krótka konwersacja i po chwili podjechałem do samochodu bo tam już czekał Czesio. W drodze po następne ciasto spotykam Cezara. Teraz jest przynajmniej chwila na rozmowę. Opowiada o gumie i coś o lataniu i gleboznawstwie ;):D. Grunt, że skończyło się tylko na lekkim zadrapaniu. Mała przekąska, chwilę obejrzeliśmy dekorację, łapiemy za rowery i do samochodu. Zaraz zaraz coś nie tak. W tylnym kole flaczek. Obrót jeden, drugi, jest, malutki kolec z jakiejś jeżyny czy cuś. Gdyby to były inne gumy to pewnie by nie przeszedł ale tym razem założyłem flyweighty (dętki też) więc przeszedł bezproblemowo... dobrze, że po maratonie :).
Czas do domu.
Wynik:
mega open: 251/591
mega M4: 37/100
czas oficjalny: 02:12:14
.

- DST 53.00km
- Teren 18.50km
- Czas 02:11
- VAVG 24.27km/h
- VMAX 45.52km/h
- Temperatura 19.0°C
- HRmax 170 ( 96%)
- HRavg 147 ( 83%)
- Podjazdy 265m
- Sprzęt Specialized HR XC Sport
- Aktywność Jazda na rowerze
Nałęczów
Niedziela, 13 września 2009 | Komentarze 0
Na szczęście prognoza się nie sprawdziła. Dzisiaj w planie jazda do Nałęczowa, w miarę możliwości w terenie i tak też było. Na rozgrzewkę 2km terenówki od domu, następnie 2km asfaltu i znowu teren. Jechałem polami, lasami, czasami łąką (tu było najciężej) w międzyczasie przeplatając je krótkimi odcinkami asfaltu.W Motyczu Leśnym jeszcze kilka kilometrów lasem i później już tylko asfalt do Miłocina, skręt w lewo i ruchliwą 830-tką do Nałęczowa. Na szcęście godziny popołudniowe to w większości powroty więc ruch był znacznie większy w kierunku przeciwnym :).
W Nałęczowie postanowiłem zajrzeć do parku zdrojowego. Nie można w nim jeździć rowerami więc zrobiłem sobie spacer przez park a przy okazji, na spokojnie zjadłem batona musli.

pałac Małachowskich w Nałęczowie© MKTB
Droga powrotna w częściowo pokrywa się z czerwonym szlakiem z tym, że z Wojciechowa pociąłem prosto na Palikije i Motycz. W Sporniaku w prawo w polną drogę prowadzącą do lasu radawieckiego. Przejechałem odcinek leśny pamiętając o miejscu ostatniego szlifu. Tym razem wszystko było OK, tylko trochę połamanych gałęzi na drodze ale do przejechania. Ostatnie 5 kilo już na spokojnie. Domek, prysznic, obiadek.
Trasa: dom - Motycz - Miłocin - Nałęczów - Gaj Nowy - Wojciechów - Sporniak - las radawiecki - Motycz - dom
JESTEŚMY MISTRZAMI EUROPYYYYYY :)
.

- DST 61.00km
- Teren 9.50km
- Czas 02:26
- VAVG 25.07km/h
- VMAX 51.62km/h
- HRmax 164 ( 92%)
- HRavg 143 ( 80%)
- Podjazdy 257m
- Sprzęt Specialized HR XC Sport
- Aktywność Jazda na rowerze
trasa planowana po drodze :)
Wtorek, 1 września 2009 | Komentarze 0
Średni dystans, pogoda akuratna no może poza wiatrem który oczywiście w jedną stronę mi pomagał a w drodze powrotnej przeszkadzał. W Wojciechowie mały odskok w bok i rzut oka na zabytkowy kościół.
kościół w Wojciechowie© MKTB

kościół w Wojciechowie© MKTB
Trasa: dom - Motycz - lotnisko Radawiec - Pawlin - las radawiecki - Sporniak - Miłocin - Nałęczów - Wąwolnica - Niezabitów - Wojciechów - Motycz - dom

- DST 73.00km
- Teren 10.50km
- Czas 03:12
- VAVG 22.81km/h
- VMAX 50.21km/h
- HRmax 171 ( 96%)
- HRavg 135 ( 76%)
- Podjazdy 399m
- Sprzęt Specialized HR XC Sport
- Aktywność Jazda na rowerze
przydługi rozjazd
Sobota, 22 sierpnia 2009 | Komentarze 4
Wczoraj było na mocno, dzisiaj trzeba było zrobić rozjazd. I zrobiłem, tyle, że dłuższy niż zaplanowałem :). Nałęczów to cel na dziś, miało wyjśc ok 50km. Poza tym lekko, bez pośpiechu i poniżej 140bpm.Początek tradycyjny prawie jak wczoraj tylko zamiast do lasu poleciałem na drogę do Wojciechowa. W Wojciechowie kierunek na Gaj Nowy i mając 20km na liczniku minąłem tabliczkę "Nałęczów". Szybko zleciało, za szybko. Postanowiłem przedłużyć trasę, przejechałem przez Nałęczów i koło stadionu wybrałem nie główną, tylko drogę na wprost (czerwony szlak), po której przez moment leciała trasa Skandii. Przez krótki odcinek ostro pod górę a później długi płaskiej trasy. Po kilku km droga się pofalowała

bród na Bystrej© MKTB

po drodze do Wąwolnicy© MKTB
i tak, w pięknych okolicznościach przyrody dojechałem do Wąwolnicy. Kierownica dalej nie chciała się skręcać więc kontynuowałem jazdę w kierunku Kazimierza.
Kilkaset metrów za Wąwolnicą kierownica jednak odblokowała się, skręciła w lewo na most na Bystrej a za mostem w prawo na Mareczki. Aaaa, już wiem gdzie mnie ciągnie, na Rąblów :). Po przejechaniu mostu oczom mym ukazał się przejazd kolejowy, a właściwie kolejkowy. Fragment nieczynnej aktualnie Nałęczowskiej Kolei Wąskotorowej.

droga do nikąd© MKTB

artystyczny płot :)© MKTB
35-ty km na liczniku, przede mną "pagóry rąblowskie". Krótki, 200 metrowy, 10% podjazd (także fragment Skandii) i jestem na punkcie widokowym, który zimie jest częścią najbardziej popularnej "stacji narciarskiej" w okolicach Lublina. W lecie można pojeździć tu na mountainboard'zie i skorzystać oferty basenowej.

chwila odpoczynku© MKTB

panorama rąblowska© MKTB
Na wzgórzu krótki odpoczynek połączony z konsumpcją dóbr przywiezionych ze sobą :). Przyjemnie, cicho, spokojnie.
Po 20minutach ruszam dalej, jeszcze 200m pod górę ale z małym %. Leśną drogą, później przez chwilę polną, między chałupami, znowu las i po 3,5km wyjazd na asfalt. W lewo i po dwóch kilometrach w prawo. Od tego momentu nie wiedziałem gdzie jestem. Jeszcze tędy nie jeździłem ale to nie problem. Wręcz odwrotnie, lubię nieznane trasy. Co jakiś czas na słupach pokazywał się znaczek czarnego szlaku rowerowego, więc nie jest źle :). W Kęble chwilka na zdjęcie ciekawej kapliczki.

kapliczka w Kęble© MKTB
Dwa kilometry dalej kończy się asfalt zaczyna się polna, ilasta droga. Tabliczki z "czarnym" są więc brnę dalej przez ten pył.

droga lessowa© MKTB
Kilometr kurzu i znowu asfalt. Noworąblów ?. Nie znam. Jadę w lewo, m/w po 3km widzę tabliczkę Niezabitów. OK, teraz jestem w domu. Niezabitów, Kocianów, Łubki, Wojciechów. Z Wojciechowa najkrótszą drogą do domu, i tak przekroczyłem już dzisiejszy plan. W Palikijach trafiam na "bramę". Nie przepadam za tym zwyczajem ale chłopaki przynajmniej ubrali się z fantazją :)

"brama" w Palikijach© MKTB

"brama" w Palikijach c.d.© MKTB
Jeszcze tylko parę kilometrów...
Trasa: dom - Motycz - Wojciechów - Gaj Nowy - Nałęczów - Wąwolnica - Rąblów - Kębło - Niezabitów - Wojciechów - Sporniak - Konopnica - dom

- DST 56.00km
- Teren 13.00km
- Czas 02:10
- VAVG 25.85km/h
- VMAX 51.62km/h
- Temperatura 27.0°C
- HRmax 179 (101%)
- HRavg 153 ( 86%)
- Podjazdy 190m
- Sprzęt Specialized HR XC Sport
- Aktywność Jazda na rowerze
zabawa w piaskownicy, w samo południe ;)
Piątek, 21 sierpnia 2009 | Komentarze 2
Dzisiaj wyjątkowo nie wieczorem a południowo więc traskę można troszkę dłuższą zaplanować. Początek koło domu jak zwykle terenowa mieszanka żwirówki, drogi polnej...
"moja" polna© MKTB
...następnie "pyłowej"

"pyłówka"© MKTB
i na końcu szutrówki. Wylot na asfalt i po 3 km wjazd do lasu radawieckiego. Następne 3 km leśnymi duktami, wyjazd z lasu przed Wojcieszynem. W Bełżycach mały przystanek w celu nabycia Poweraida bo z chałupy zabrałem tylko bidon Cisowianki a słoneczko dzisiaj dawało. Dwa łyki (zimniutki był oj zimniutki:) i wdrogę. Po przejechaniu przejazdu kolejowego przed Krężnicą Jarą (jadąc od Strzeszkowic) skręcam w las i "odkrywam" ciekawe tereny. Dużo kopnego piachu więc pojeżdzić trudno ale podbiegi i zjazdy można potrenować ;)

okolice Kręznicy Jarej© MKTB

piaskowe górki© MKTB

jeden ze zjazdów© MKTB
z tej wielkiej piaskownicy wyjechałem w stronę Zemborzyc. Za mostem skęciłem w lewo, na prawy wał ujścia Bystrzycy coby okrążyć zalew. Przez Las Dąbrowa (nie mylić z Las Vegas) jazda była najprzyjemniejsza. Praktycznie cały czas na goniłem ile sił a i tak puls miałem prawie 10 oczek niższy niż na nasłonecznionym asfalcie. Po wyjeździe na ścieżkę znowu nuda (czyli bruk i asfalt).
Trasa: dom - las radawiecki - Wojcieszyn - Bełżyce - Strzeszkowice - Krężnica Jara - Zemborzyce - zalew - Lublin (Czuby) - Konopnica - dom

- DST 61.00km
- Teren 59.00km
- Czas 02:53
- VAVG 21.16km/h
- VMAX 44.58km/h
- Temperatura 32.0°C
- HRmax 184 (103%)
- HRavg 160 ( 90%)
- Podjazdy 147m
- Sprzęt Specialized HR XC Sport
- Aktywność Jazda na rowerze
Legia MTB Maraton - Kozienice
Niedziela, 16 sierpnia 2009 | Komentarze 6
Zapowiadało się ciekawie, mały wywiad (sporo danych o zawodnikach ze strony mazovii :) potwierdził, że będzie ciężko. Większość startujących to sektory 1-4. Przy tak silnej stawce (wystarczy przejrzeć wyniki) swoje szanse optymistycznie oceniałem mniej więcej na początek ostatniej ćwiartki startujących. Opis trasy na stronie w miarę ciekawy, chociaż wynikało z niego, ze za dużo podjeżdżania nie będzie. Startujemy w kwartecie: Marzena, Czesio, Czarek i ja. Właściwie to w dwóch duetach bo Marzena leci na hobby, Czesio po drodze z Lublina też przestawił się na hobby więc tylko Czarek i ja zrobimy 60-tkę. Zapisani byliśmy wcześniej, przez internet więc formalności załatwiliśmy szybko a, że przyjechaliśmy dość późno to na rozgrzewkę nie było czasu i do tego patelnia 30 stopni (nie cierpię jeździć w upale).
Kozienice - rozpakowka© MKTB

Marzena z Czarkiem przed startem© MKTB

12 minut...© MKTB
Start i od razu szybko. Płasko, asfalt później twarda szutrówka a właścwie żwirówka. Czołówka odjechała, ja byłem w środku stawki, Czarek trochę za mną.

Zaczynają się drogi piaszczyste i tu mam pierwsze kłopoty. Dwie osoby przede mną zaryły, ja też staję, nie moge ruszyć i muszę przelecieć kawałek z buta.
Tracę ok. 20-25 miejsc. Robi się trochę twardziej ale cały czas piaszczyście, kilka osób wyprzedzam ale i ja jestem wyprzedzany. W pewnym momencie widzę ruchy z przodu, aha, pomyłka trasy, zawracamy. Wolniejsi dzieki temu sporo nadrobili. Okazało sie, że jestem za Czarkiem. Dochodzę go po kilku minutach, przez jakiś czas trzyma koło ale później pomału zaczyna tracić. Pierwszy bufet na 20-tym km. Jakoś szybko poszło, to dlatego, że kilometry szły po twardym. W bufecie uzupełniam bidon, łapię żela, pół batona i w drogę. Dochodzi do mnie Stefan. Jedziemy razem do drugiego bufetu. Las, brzeg lasu (wiatr w morde) znowu las i prawie wszystko po piachu. Na szczescie większość odcinków leśnych to "twardy" piach z nielicznymi "łachami". Dobrze, że w lesie cień drzew dawał odpoczynek od słońca.
Dolatujemy do drugiego bufetu. Tu robię dłuższy postój. Trzeba odpocząć bo zostało jeszcze 20km. Wcinam pomarańczki...

na drugim bufecie© MKTB
...napój, obsługa dolewa do bidonu. Baton enervit (czy cuś w ten deseń) całkiem smaczny, prawie jak niegdysiejsze krówki ;). Dojechał Czarek a Stefan chyba już wystrzelił, ruszam, aaa jeszcze żel. Odcinek po drugim bufecie będę wspomninał niemile. Początek niezły, odzyskuję 2 miejsca, po jakichś 2 km robi się miękko, rower pływa, zarzuca mnie w lewo, prawie wpadam w krzaki. W tym momencie wyprzedza mne Stefan. A jednak to ja go zostawiłem na bufecie. Jakoś łatwo idzie mu przejazd przez piach i odchodzi mi na 50-60m. Po paru chwilach zaczyna się naprawdę ciężki piach. Widzę jak Stef z jeszcze jednym zawodnikiem biegną z rowerkami. Ja nie biegnę. Idę. Dużo na biegu nie zyskam a sił stracę do cholery. Stefan znika ale tego drugiego chłopaka widzę, nie odbiegł za daleko. Nareszcie koniec piachu trochę twardego w lesie. Tu nawet idzie nieźle prędkość niezła, jeszcze 15km i w domu, jak tak dalej będzie szło to jest OK.
Niestety nie szło. Ostatnie 10km tragedia, słabłem z kilometra na kilometr. Piach, męczący piach mnie prześladował. Co zrobiło się twardziej, odzyskiwałem trochę sił, to za chwilę miękko i traciłem dwa razy więcej. Kończył się piach zaczął się szuter (żwirek)w prawdzie zrobiło się twardo ale zaczęło w gębę wiać. Zaczęły mnie już łapać lekkie skurcze, szkoda, że nie wziąłem tabletek które były w pakiecie startowym. Na ostatnich 10 kilometrach straciłem 5 miejsc.
Dziwne jak nabiera się sił wiedząc, że meta niedaleko :).

to sem ja© MKTB
Ostatnie 1,5 kilometra nie było takie złe i na amfiteatrze udało mi się dojść zawodnika "Legionu" (nr 133). Wyprzdzałem go powoli, myślałem, że będziemy finiszować razem ale chyba nie chciało mu się już ścigać.
"Jeszcze długa prosta jak na finiszu Tour de France i upragniona KRESKA, czyli meta. Jest 60 km i upragniony koniec." - tak w zapowiedzi opisali końcówkę wyścigu organizatorzy.

50m do mety© MKTB
Rzeczywiście, nigdzie nie pragnąłem widoku mety tak mocno jak tutaj. Na długo zapamietam ten piach, po prostu Dakar :D

nareszcie koniec© MKTB

Czarek na końcówce© MKTB
Czas na (subiektywne) podsumowanie, skala 5 stopniowa.
Trasa: 2
płaska, ok 60% to piach, jeden podjeździk ok 150-cio metrowy.
Oznaczenie trasy : 1
TRAGICZNE. Było sporo pomyłek, małe strzałki, strzępy taśmy.
Organizacja: 5-
w miarę sprawne zapisy, bogate pakiety startowe, atrakcyjne nagrody. Mała wpadka przy rozdaniu pucharów. Przegapiono dwie dziewczyny z M... i Bikergonia stała sama na pudle. Po paru minutach gdy "poszkodowane" zgłosiły się same, powtórzono ceremonię :).
Bufety: 5
bufety na trasie i na mecie super, najlepsze jakie do tej pory widziałem.
A teraz czas na wynki naszego kwartetu:
Mój wynik :
Open M: 97/155, w M4: 11/26
Czarek: 127/155 i 37/45 w M2

Czarek przed metą© MKTB
Marzena: 4/20 open K Hobby (debiutantka !)

Marzena przed metą© MKTB
Czesio: 15/29 open M Hobby

Czesio kilometr przed metą© MKTB
Stefan tym razem tylko 2 minuty przede mną :).
Patrząc na rating open i kat. jak się okazuje to mój najlepszy wyścig w tym roku.
.

- DST 68.00km
- Teren 60.00km
- Czas 03:12
- VAVG 21.25km/h
- VMAX 47.40km/h
- Temperatura 27.0°C
- HRmax 180 (101%)
- HRavg 168 ( 94%)
- Podjazdy 379m
- Sprzęt Specialized HR XC Sport
- Aktywność Jazda na rowerze
Mazovia MTB Maraton Lublin
Niedziela, 28 czerwca 2009 | Komentarze 4
Dobrze, że dzień wcześniej załatwiłem numery w biurze zawodów, można dzisiaj było pospać dłużej ;)Na miejsce dotarłem ok 10.30, Czesio dojechał rowerkiem po 15 minutach.
Gdy on montował numer do swojego rybaka, ja, pełen optymizmu co do stanu dzisiejszej trasy obułem speca w koła z fly weightami.
na tych "muchach" jechałem :)

cienkie© MKTB
Czesio gotowy

Czesio przed startem© MKTB
Nie jechałem jeszcze dystansu Mega na maratonie, "treningi" to średni ok. 35km, więc nie wiedziałem czy potrafię rozłożyc siły i czy wogóle sił mi wystarczy ?

czujny wzrok Sztyrlica ;)© MKTB
Czesio podjechał do swojego sektora bo zaczynał o 11 ...

Czesio w sektorze© MKTB

Cześ na trasie© MKTB
...a ja na małą przejażdżkę bo mega i giga ruszały o 11.15.
Jako, że to moja pierwsza Mazovia, rozpoczynam z sektora ostatniego, 10.
Początek szybki, kostka potem troszkę asfaltu i za moment wpadamy do lasu. Tu pomału zaczęły się roblemy. Przede mną pewnie z 600 osób tędy jechało więc błotko było już nieźle urobione. Mój optymizm poszedł sie p... ;)
Mimo opon z rachitycznym bieżnikem szło nieźle, chociaż woziło mnie jak cholera no i ze 3 razy wysadziło mnie z espedeków to cały czas jechałem równym tempem.
Na tym odcinku ciężko się wyprzedzało czy to przez kałuże czy przez "wąskość" drogi. Czasami lepiej było przelecieć przez środek kałuży ( przepraszam tych których trochę zmoczyłem ;) )niż cisnąć się w "ogonku" do wąskiego przejazdu.
Wyjazd z lasu, zaczynają się szutrówki i polne, wertepiaste ścieżki (przydałby się epic jakiś).

gdzieś tam na mazovii...© MKTB
Tutaj oponki idą świetnie. Bałem się o trwałość papierowych ściankek, ale jakoś przetrwały. Jeden szutrowy odcinek był szczególnie upiredliwy, dł ok 2 km, najeżony kamieniami i dziurami. Na całej jego długości naliczyłem chyba z ośmiu chłopaków robiących gumy i 4 zgubione bidony.
Czasami Ja siadałem komuś na kole (cześciej ;)), czasami ktoś na moim. Piekące słońce studził trochę wiatr a woda z bidonu ubywała szybko.

na trasie mazovii© MKTB
Pierwszy bufet na 24 km. Troszkę zaskoczyła mnie "oferta". Myślałem, że będą jakieś batony, banany, czy inne pomarańcze ale było tylko picie, do wyboru woda lub/i iso.
Tempo chyba wybrałem dobre, nie czułem się zmeczony, żadnego kryzysu, pewnie dlatego, że nie szalałem. Przy tym słońcu i tak tętno miałem wysokie.
Po drugim bufecie (ok 52km) czując, że mogę coś jeszcze z siebie wycisnąć, troszkę podkręciłem. Wyprzedziłem ok 8 osób. Przed szutrowym odcinkiem doszedłem trójkę i już razem goniliśmy do mety. Po chwili doszedł czwarty. Ok 200m przed metą zaatakowałem. Skutecznie, bo finiszowałem jako pierwszy :).

finisz© MKTB

i po błocie :)© MKTB

coś tam się schowało ;)© MKTB

błoto na dach© MKTB
Małe podsumowanie. Trasa mi sie podobała, oznakowanie i organizacja trasy w porządku, bufety skromne, kuchnia cienka.
Mój wynik:
Miejsce w kategorii open mega - 268/570.
Miejsce w kategorii M4 mega - 53/113.
Miejsce w sektorze - 19/151 i awans z sektora 10 do 6.
Dobry wynik ? Ja jestem zadowolony :)
Wynik Czesia:
Hobby(M5) - 41/89
.
.

- DST 52.00km
- Teren 5.00km
- Czas 02:12
- VAVG 23.64km/h
- HRmax 157 ( 88%)
- HRavg 141 ( 79%)
- Sprzęt Specialized HR XC Sport
- Aktywność Jazda na rowerze
no to po pięćdziesiątce ;)
Środa, 24 czerwca 2009 | Komentarze 1
Jest chwila, trzeba się trochę ruszyć. Od czwartku nie jeździłem a w niedzielę trzeba na mazovię skoczyć.Na dziś dwa cele:
1. przejechać 50km
2. poniżej 144bpm (80%)

na razie gładko© MKTB

nie byłem tu od jesieni© MKTB

jeszcze nieźle, później będzie gorzej© MKTB

zapier... ;)© MKTB

cieszy się jakby dziuplę znalazł :)© MKTB

za chwilkę przyjdzie pan karcher© MKTB
Cel pierwszy wykonany w 102%, cel drugi w 75% a to za psiciną wjechania w rozmokłą drogę gruntową.
Trasa: dom - Kraśnicka - Tereszyn - Radawiec Mały - Jaroszewice - Bełżyce - Ignaców - Wojciechów - Miłocin - Motycz - Radawiec - Kozubszczyzna - dom

- DST 69.00km
- Teren 28.00km
- Czas 03:15
- VAVG 21.23km/h
- HRmax 165 ( 93%)
- HRavg 145 ( 81%)
- Sprzęt Specialized HR XC Sport
- Aktywność Jazda na rowerze
goin' to Hel ;)
Poniedziałek, 15 czerwca 2009 | Komentarze 0
Gdyby nie silny wiatr, (który nękał nas właściwie do końca wyjazdu) to można by powiedzieć, że poniedziałkowa pogoda była super. Prognozy na następne dni nie są zbyt optymistyczne więc najdłuższą, zaplanowaną wycieczkę postanowiłem zaliczyć na początku.Dzisiejszy cel - Hel.
Brukowana (kostka ułożona "do góry nogami") ścieżka rowerowa leci po stronie zatoki. Jedzie się całkiem przyjemnie, wiatr w plecy, słoneczne widoki ..
Kuźnica

kuźnica© MKTB
Pierwszy mały odskok w bok by rzucić okiem na bunkry Ośrodka Oporu Jastarnia

bunkrowy szlak© MKTB

sabała© MKTB

saragossa© MKTB
Powrót na trasę. Znowu kostka, momentami beton. Najciekawszy odcinek ścieżki zaczyna się ok 8km przed Helem. Prowadzi blisko szosy ale już lasem lub jego brzegiem. Szutry, zakręty i pagórki na prawdę są świetnym urozmaiceniem po jednostajnym kręceniu.
Dawno nie byłem w Helu (ok.12 lat?!), od razu kieruję się na deptak przy falochronie. Sporo się tu zmieniło. Sporo straganów (pełno plastikowego szajsu zwanego pamiątkami) i ludzi. Mały spacer bo rowerkiem można łatwo na kogoś wjechać

"polska ryba"© MKTB
przejazd przez port do Rejonu Umocnionego Hel. Zwiedzać nie mam jak ale co nieco się zobaczy
to fragment powstały już po wojnie

Hel© MKTB

Hel, bunkier© MKTB
po szybkiej wizycie wylot z Helu i wracam na znaną szutrówkę

znaki na helskiej© MKTB
Za Jastarnią odbijam w las na niebieski szlak. Głównie szeroko ale i piaszczyście, momentami nie do przejechania

piach© MKTB
Czasami pojawiają się krótkie, pofałdowane singletracki, ale akurat w tych miejscach nie ma piachu i swobodnie można podjeżdżać i zjeżdżać. No może nie do końca swobodnie. Na jednym miałem małą przygodę. Szczyt, korzenny próg, za nim piaszczysty uskok... koło się zapadło, amortyzator pogłębił, uuuuuu, krzaki, chwila odpoczynku ze zwględu na ból w ...
Absolutnie nie zniechęciło mnie to do eksplorowania niebieskiego.
W najwęższym miejscu (okolice Kuźnicy) natrafiam na kamień upamietniający próbę przerwania półwyspu.

kamień© MKTB
W Chałupach szlak wyprowadza mnie z lasu (albo gubię trop). Silny, czołowy wiatr zapędza mnie po paru km spowrotem do lasu. Nie na długo. Długie odcinki głębokiego, sypkiego piachu nie pozwalają na jazdę, wracam na asfalt i prawie halsuję ;)
Trasa: baza (kamping Kaper)- Hel - baza
.
.
