avatar


button stats bikestats.pl

Znajomi


Archiwum bloga

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy MKTB.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

XCM / XCO

Dystans całkowity:1437.00 km (w terenie 1258.50 km; 87.58%)
Czas w ruchu:76:25
Średnia prędkość:18.80 km/h
Maksymalna prędkość:62.04 km/h
Suma podjazdów:14152 m
Maks. tętno maksymalne:190 (107 %)
Maks. tętno średnie:172 (97 %)
Suma kalorii:5855 kcal
Liczba aktywności:33
Średnio na aktywność:43.55 km i 2h 18m
Więcej statystyk
  • Aktywność Jazda na rowerze

F.... Family Cup

Niedziela, 21 czerwca 2009 | Komentarze 2

Lublin - Tomaszów Lub. - Lublin, 250km (samochodem :) na darmo. Organizatorzy nie raczyli powiadomić uczestników o odwołaniu imprezy. Zero informacji na stronie FC, żadnego maila z informacją o zezygnacji z imprezy. Wkur... się i tyle.
W zimie (Krasnobród, edycja narciarska oczywiście ;)), parę dni wcześniej było zamieszczone info o odwołaniu i informacja mailowa.

p.s.
do organizatorów FC :
29 sierpnia też będzie lało :P
Kategoria Bla bla, XCM / XCO


  • DST 34.00km
  • Teren 22.00km
  • Czas 01:44
  • VAVG 19.62km/h
  • VMAX 52.70km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 183 (103%)
  • HRavg 171 ( 96%)
  • Sprzęt Specialized HR XC Sport
  • Aktywność Jazda na rowerze

SKANDIA MARATON - NAŁĘCZÓW

Niedziela, 31 maja 2009 | Komentarze 3

Nie spodziewałem się tylu ludzi w taką pogodę. Przez ostatnie dni sporo padało więc wiadomo, że nawet jak dzisiaj nie popada to na trasie i tak będzie mokro i błotniście.
Czekaliśmy z Czesiem na ten maraton z niecierpliwością i z nadziejami na poprawienie wyniku z ubiegłorocznej edycji. Tym razem mieliśmy już trochę zrobionych kilometrów więc czuliśmy się trochę silniejsi.
Nauczeni doświadczeniem z tamtego roku (brak miejsc parkingowych, kolejki w biurze zawodów) przyjechaliśmy na 2 godz. przed startem. Parking już zapełniony w 2/3. Dajemy do biura zawodów po numerki. W tym roku rozdawnictwo jest lepiej zorganizowane bo cipy już były przygotowane, przypisane do numerów.

inspektor gadżet © MKTB


Po powrocie z biura (po ok. 15 min) parking zastaliśmy już pełny :)
rozpakowka, przebieranka, po batonie, gadu gadu.
Czesiu © MKTB


Chmury chodzą ale na razie nie pada. Na wszelki wypad chowam deszczówkę do kieszeni. Króciutka rozgrzewka i na ok 20 min przed startem ...

jeszcze czysty
jeszcze czysty © MKTB


zajmujemy miejsca w sektorze...

w sektorze © MKTB


Trzeba trochę poskakać w miejscu bo nogi zaczynają marznąć a do tego przychodzi deszczyk. Zakładam deszczówkę i skaczę dalej ;).
Czesio też wkłada bluzę
za 15 11 © MKTB


Nasz sektor ruszył chyba 10 po 11-tej. Straciłem trochę miejsc na starcie, później szło już dobrze. Pierwszy górka i mała pułapka. Szefostwo maratonu utknęło nowiutką Mazdą na podjeździe i zrobiło się wąskie gardło. Trochę czasu zabrało zanim peleton przebrnął przez tą przeszkodę ale niektórzy byli zadowoleni bo mieli okazję przybić piątkę z Langiem :).
Jechałem bez szaleństw i na pierwszym PKCu jestem dopiero 211. Starałem utrzymywać się równe tempo, przez długi czas na kole miałem kolegę z M5 później złapaliśmy koło innego zawodnika i tak przewiozłem się za nim ok 5km. Na następnym podjeździe już ich zgubiłem i pomału odrabiałem straty do "czołówki". Przez deszcz i błoto wąwozy były dzisiaj niebezpieczne więc do zjazdów podchodziłem z rezerwą.

zjazd wąwoźny © MKTB

Sporo osób miało problemy. Uślizgi i wywrotki na zjazdach zdarzały się co chwilę.

Czesio w wąwozie © MKTB

Przy bufecie tracę prawie minutę męcząc się z zamkiem kurki ( a mogłem zdjąć przez głowę :)). Podjazd po bufecie pokonuję jadąc (w tamtym roku podchodziłem) przy okazji wyprzedzając kolejnych zawodników. Po jakimś czasie przyszedł odcinek który dał ludziom nieźle popalić. Było płasko ale błoto tak zaklejało koła, że nawet nie dało się prowadzić się roweru. Dobrze, że moje Ignitory to tylko 1,95. Na miękkich przełożeniach koła oczyszczały się w miarę dobrze i udało mi się utrzymać na rowerze przez cały odcinek. Myślę, że na tym kilometrze udało mi się wyprzedzić przynajmniej z 15 osób.
Później już tylko równe tempo i jazda bez problemów. Pomału wyprzedzałem kolejnych "górali". Ostatni zjazd i na finiszu łapię jeszcze jednego zawodnika, wpadamy razem na metę i ... mamy identyczny czas ! 1.43'57'' :)

po finiszu © MKTB


Na mecie czekam na Czesia tak sobie marznąc w międzyczasie. Po dłuższej chwili zjawia się styrany... ale finisz ma ładny.

finisz Czesia © MKTB

Miał dwie wywrotki i wielkie problemy na słynnym, błotnym kilometrze.

zawsze uśmiechnięty © MKTB


juz suchy © MKTB

Siebie myjemy mineralną z 5 litrowych butli :) a rowery na dach, umyje w domu.
Rower Czesia wygląda jakby jeździł w błocie po piasty :).

porosty Czesia a właściwie jego GF © MKTB

Miał na sobie (rower, nie Czesio) 2 kg błota, 200g trawy i innych zbóż i 40 cm sznurka do snopowiązałek ;)

porostów ciąg dalszy © MKTB

moje prawie nowe buty ;) © MKTB

niektórzy korzystali z dobrodziejstw natury. Myli rowery w "nałęczowiance" :D

myjnia © MKTB


:) © MKTB


Zostaliśmy jeszcze obejrzeć dekorację i czekaliśmy na losowanie nagród, ja na zegarek Festina a Czesio na ramę Gianta

bez komentarza ;)

Z wyniku jestem zadowolony mimo tego, że mój cel nie do końca został osiągnięty. Planowałem załapać się w pierwszej setce, zabrakło niecałe 5 min. Nie mam doświadczenia w jeździe bo błocie ale warunki okazały się być dla mnie sprzyjające. Jechało mi się dużo lepiej niż w zeszłorocznym 30 stopniowym upale.

Ostatecznie w open byłem 124/365, 11 w M4. W porównaniu do poprzedniego roku poprawiłem czas o 25 min.
Wynik Czesia trochę gorszy: open 310/365 i 30 w M5.
W przyszłym roku będzie lepiej :)
.
.
Kategoria Foto, XCM / XCO, Błoto


XC Rzeszów 2008

Niedziela, 7 września 2008 | Komentarze 0

XC Rzeszów 2008
Jeszcze nigdy nie byłem na XC. Mój kupel Czesio (rocznik 52) także. A, że lublimy brać udział w róznego typu imprezach/zawodach (w zimie oczywiscie narciarskich) zapadła decyzja, jedziemy do Rzeszowa. Będzie to nasz druga, "duża" impreza rowerowa po Skandii.
Na miejsce zbiórki trafiliśmy bez problemu, po chwili dowiedzieliśmy się, że są opóźnienia startów poszczególnych kategorii więc przed naszym startem oglądaliśmy jazdę zawodników z innych kategorii wiekowych...



Dzień był piękny, upalny, nawet trochę za bardzo. Nie za bardzo wiedzieliśmy co nas czeka, oczywiście nie mieliśmy już czasu by zapoznać się z trasą co niestety dla mnie zakończyło się przykro a dla kumpla szybko...
krótkie przygotowanie, powerade ;), numer, sprawdzić licznik i za chwię start...




Dla mnie trasa była świetna, wymagająca ale i bardzo...ładna, podobała mi się może dlatego, że nigdy nie jeździłem XC, po takich "górkachdołkach", a może dlatego, że po prostu była fajna.
Najlepszy był ciasny zjazd przez las gdzie rosnąca prędkość powodowała, że drzewa zlewały się w jeden płot. Wiem, że byli zawodnicy którym trasa się nie podobała ale ja jestem amatorem i dla mnie była OK.

Czesio na trasie
chwila dla reporterów © MKTB

Niestety te "górkidołki" stały się dla mnie pułapką. Oczywiscie nie wiem jak to się stało ale przeleciałem przez kierownicę (dobrze, że nie przy zjeździe), wstałem, otrzepałem się, z kieszeni nic nie wypadło, hamuce działają, można jechać ..ale ale coś dziwnie ramię mnie pobolewa... Było to mniej więcej w połowie I-szej pętli czyli przejechałem tylko ok. 3km ! Jakoś dojechałem do końca pętli (adrenalinka uśmierza ból :)
Po paru chwilach nadjechał Czesio i powiedział, że on p... i dalej nie jedzie, to nie jego dzień.
Wypadków, wywrotek było sporo, dało się zauważyc trochę przybrudzonych koszulek, trochę krwi też się polało.
Po powrocie do domu żona przygotowała okład ale na drugi dzień i tak poszedłem do lekarza. Diagnoza : zerwane więzadło kruczo-obojczykowe a lewym nadgarstku mały odprysk (podejrzewam, że po uderzeniu kierownicą lub rogiem)...



Terapia laserowa w toku :)
Podsumowując wyjazd, uważam go za bardzo udany szczególnie pod względem zdobytego doświadczenia, sprawdzenia roweru (to też było jego pierwsze XC).
Nie interesowaly nas miejsca, pojechaliśmy dla rozrywki ale niestety były to drugie, nieukończone zawody w tym roku.
Jak wspominałem trasa mi się podobała, organizacja całej imprezy była no cóż..
można mieć zastrzeżenia do posiłku - grochówka o wyglądzie rosołu, można było kupić napoje z lodówki ale ciepłe bo lodówka /podobno/ była zepsuta.
Najbardziej zdziwiła mnie frekwencja. Bardzo niska. Dziwne bo na forach rowerowych jest tylu zapaleńców, z super sprzętem (wszystko musi być co najmniej xt) a tu ...diupa, pisać łatwo, pojechać trochę trudniej, a może wstyd ?...
p.s.
najśmieszniejsze, że po moim OTB licznik pokazywał średnią 14 i cośtam km/h a prędkość maksymalną ... 4,6 km/h :) (po resecie działa już dobrze)
.
Kategoria Foto, XCM / XCO


Spotkanie integracyjne LTC

Niedziela, 29 czerwca 2008 | Komentarze 0

W Gaju Nowym k. Wojciechowa, Lubelskie Towarzystwo Cyklistów zorganizowało spotkanie integracyjne członków i sympatyków LTC.
Sympatyzujemy z LTC więc szybka decyzja (dnia poprzedniego)- jedziemy.
Wyjazd z Lublina, spacerowym tempem do Wojciechowa, gdzie wyznaczony był punkt zbiórki.


Na miejscu był oczywiście poczęstunek, kawka, herbatka.
Spotkanie nie mogło się oczywiście odbyć bez rozegrania zawodów. Zawodnicy startowali podzieleni na kategorie wiekowe.

W zależności od kategorii trzeba było pokonać określoną ilość ok. 200-metrowych rund. Liczył się średni czas okrążenia. Pomimo niewielkiej długości trasy wcale nie było łatwo. Wąsko, wyboiście, ciasne zakęty, w czasie pierwszej próby przejazdu spotkałem się twarzą w twarz z cisem :) Ciężko było ale wesoło.


Czołowe miejsca wiązały się z medalami i dyplomami ...



... po dekoracji każdy z uczestników dostał jakiś gadżet (lampki, torebki podsiodłowe itp).
Po części oficjalnej przeszlismy do nieoficjalnej, regenerowaliśmy siły przy golonce z Wojciechowa :) Dobra rzecz, lubelacy dobrze wiedzą o czym mówię

Powrót do domu spacerowym tempem, szkoda, że tak szybko zleciało...
Kategoria Foto, XCM / XCO, Bla bla


  • DST 34.00km
  • Teren 22.00km
  • Czas 02:10
  • VAVG 15.69km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Skandia MTB Maraton

Niedziela, 1 czerwca 2008 | Komentarze 2

Powiem krótko, było ciężko :)
Ale po kolei. Dojechaliśmy (my, czyli Czesio i ja) na ok 1,5h przed startem. Oczywiście już na początku były problemy z zaparkowaniem samochodu, ale że mam wóz, a nie samochód to wjechaliśmy na porzeczkowe pole. Wypakowanie rowerów, założenie kół trwało moment, liczniki, przebieranka w rowerowe ciuchy ...



teraz do rejestracji, kolejki - nasza specjalność, załatwiliśmy wszystko na 15 min przed startem. Nie spodziewałem się, że zajmie nam to tyle czasu...



Gadżety, które dostaliśmy przy rejestracji, wrzuciliśmy do wozu i lecimy na start.
Oczywiście byliśmy już na końcu stawki, to wszystko przez brak doświadczenia ale to nic, jedziemy po przygodę, a ja mam tylko nadzieję, że dojadę do mety... przecież przejechałem w tym roku dopiero 60km !... reset liczników, łyk wody ...




Start w miękkim terenie bez problemów, pierwszy podjazd asfaltowy i pierwszy problem, spadł łańcuch, tym razem przez przerzutkę ( przy zjeździe w wąwozie spadł jeszcze raz - mała tarcza z przodu, był za mało napięty). Krzyknąłem do Czesia, ale on poszedł do przodu jak burza , nawet mnie nie usłyszał.
Od początku "dawałem" ile mogłem, a może i więcej, a na pewno za dużo.
Brak treningu, słabą kondycję (25 lat palenia papierosów) odczułem na podjazdach, pod które musiałem podchodzić, na szczęście i na pocieszenie dla mnie, było więcej takich osób więc nie byłem osamotniony.
Po jakimś czasie, nie pamiętam czy to było przed czy po bufecie, zatrzymałem się przy "gościu" (bez obrazy), który męczył się z kołem. Nie walczyłem o wynik, miałem łyżki do opon więc czemu mam nie pomóc. Podobno jechał na 3-ciej pozycji jak złapał gumę. Nikt się wcześniej nie zatrzymał.
Kontynuując jazdę zastanawiałem się dlaczego mam cały czas pod górę ???
Bufet, ooo to był oddech, dwa kawałki pomarańczy, woda do bidonu, druga na głowę, trzecia do gardła, ruszam, po 100m znowu podjazd. Dla kogo podjazd dla tego podjazd, kawałek dałem radę ale później to już z buta.
Myślałem, że na bufecie dogonię Czesia ale niestety, jak się później okazało tylko przejechał koło bufetu nie korzystając z jego "dobrodziejstw".
No i oczywiście dalej było pod górę, co chwilę zerkałem na licznik, ile jeszcze do końca ???
Niedaleko przed metą wyprzedzali mnie chłopaki z dłuższych dystansów. Byłem pod wrażeniem prędkości z jaką mnie mijali, szacunek.
No nareszcie widzę komin, już blisko, ostatni podjazd i zjazd po trylince, mało komfortowy ale dający przyjemność z "niepedałowania" :), meta, niestety Czesia nie udało mi się dogonić.
Spotkałem go po minucie jak wyrywał mineralną organizatorom :) a dotarł na metę 3 minuty przede mną.
Krótka wymiana uwag, jak było ? no, myślałem, że zdechnę, ja też ale w sumie było ok, no tak, tylko trochę za gorąco, no i ten wiatr w twarz, zawsze coś, zawsze k..coś :DDD
Tak sobie gadając odnaleźliśmy barek. Zamawiamy: Czesio -golonka, ja-kiełbaska (średnio fajne żarcie jak na posiłek regeneracyjny)...



Herbatka, po paru minutach jeszcze kawka. Zmęczenie już nam odeszło, wraz z upływającym czasem nasze wrażenia z "maratonu" były coraz lepsze :)

Czas na czyszczenie sprzętu. Organizatorzy mieli Karchera ale chyba tylko jednego i kolejka była taka, że wrócilibyśmy w poniedziałek więc mycie rowerów z żółtego pyłu odbyło się za pomocą 5 litrowej butli z wodą.



Przegadany powrót do domu. Czy było fajnie ? Już zaplanowaliśmy start w Skandii 2009 !

p.s.
Czesio zajął 229 a ja 237 miejsce na 291 sklasyfikowanych zawodników.
.
Kategoria Foto, XCM / XCO