avatar


button stats bikestats.pl

Znajomi


Archiwum bloga

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy MKTB.bikestats.pl
  • DST 58.00km
  • Teren 55.00km
  • Czas 03:21
  • VAVG 17.31km/h
  • VMAX 48.20km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Podjazdy 656m
  • Sprzęt Merida FLX
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Mazovia MTB Marathon - Lublin

Niedziela, 20 czerwca 2010 | Komentarze 8

Na początku jestem winien przeprosiny tym, którzy skorzystali z mojego piątkowego opisu trasy Mazovii. Otóż po powtórnym przejrzeniu mapy zobaczyłem, że popełniłem błąd i nie pojechałem pętli zaczynającej się przy pierwszym bufecie a kończącej w Osowej. Jest to na tyle istotne, że właśnie tam był jedyny prawdziwy i jakże dzisiaj błotny podjazd. Sorki.
A teraz odnośnie maratonu :)
Na parking przyjechałem ok 9.30 i po krótkich przygotowaniach byłem gotowy. Przed 10 przyjechał Czarek na rowerze więc rozgrzewkę miał już za sobą. Czarek zwrócił mi uwagę, że ... numer startowy przyczepiłem do góry nogami, tak było :D.
Świt z piątku na sobotę i sobotni poranek to opady deszczu. Spodziewałem się, że po deszczach trasa będzie trudna, szczególnie na leśnych odcinkach. W niedzielę zaczęło lekko kropić ok 9-tej a po dwóch godzinach czyli w chwili startu przyszedł mocniejszy deszcz.
Gdy dojechałem do sektora już większość zawodników była ustawiona. do startu za mną ustawiło się jeszcze ok 20 osób. Dzisiaj Fit poszedł pierwszy, Mega i Giga 10 minut później.
Start jak w tamtym roku, po asfalcie ale skrócony (o ok 2km). Może i dobrze bo nie lubię asfaltu a organizatorzy mieli mniej problemów z zamykaniem drogi. Już na asfalcie sektor się rozciągnął i przeskoczyłem parę oczek do przodu. Po wjeździe do lasu okazało się, że droga jest już nieźle rozjeżdżona przez Fit i poprzednie trzy sektory ale jechało mi się nieźle. Prawie cały czas w grupie ale pomalutku przebijałem się do przodu. Po 5-6 kilometrze zrobiło się luźniej i wyprzedzało się dużo łatwiej. Za Ćmiłowem, na krótkich odcinkach pomiędzy zagajnikami, na polnych i przyleśnych drogach też czekało błoto. Ten widok mnie zaskoczył bo nie spodziewałem się, że po takiej ilości deszczu drogi w odkrytym terenie staną się tak śliskie i równie trudno przejezdne jak te w lesie. Można powiedzieć, że poza nielicznymi odcinkami asfaltu i szutru, cały czas walczyliśmy z błotem.
na trasie błotnej mazovii © MKTB

Sporo ludzi się przewracało a uślizgi i rowery w poprzek drogi zdarzały się co chwilę. Ja również musiałem kilka razy wypiąć się z espedeków ale na szczęście obyło się bez upadków. Niebezpieczny rowek w ostatnim zagajniku nie był zasypany ale oznaczony biało czerwoną taśmą ale dzisiaj błoto było większą pułapką dla zawodników. Chyba jedyny kawałek trasy który pozostał bez zmian po deszczu (ofkors poza asfaltem) to łagodny podjazd wysypany tłuczonym gruzem. Dzisiaj udało mi się przejechać go trochę szybciej (15-17 km/h) niż w czasie objazdu (13-15). Znowu polna droga i apiat błotko, później lekko pod górę po mieszance trawy z błotem która w piątek wyglądała tak ładnie. Wyprzedził mnie gość na crossówce, nawet nieźle mu szło na tych "żyletkach". Na końcówce przed asfaltem głębsze błoto i tu kilka osób prowadzi wyrażnie obklejone błotem, glinowe (od glinu lub od gliny, jak kto woli) rumaki.
troszkę ubłocony / fot. www.cykloza.com © MKTB

Wylatuję a raczej wytaczam się na asfalt i zaliczam kilka kałuż co by rower opłukać. No, to połowa drogi za mną ale czemu nie zgadza mi się to z cyframi na tabliczkach informujących o dystansie do mety ? Właśnie, tu zaskoczenie po raz drugi. Zamiast prosto asfaltem jak to zrobiłem w czasie objazdu, trasa skręca w lewo, w pola ! Kurna co jest ? Coś się nie zgadza. Pomyślałem, że Org wydłużył trasę ale jak się później okazało to ja zrobiłem błąd, źle odczytując mapę przy objeździe.
Na bufecie łapię żela ale ciężko go wciąć bo rower tańczy i nie mogę tubą do paszczy trafić ;) A można było bufet na asfalcie ustawić. Jakoś się z tubą uporałem i mogę się skupić na podjeździe, może nie za szalonym ale dzisiaj nie jeden zapamięta go jako na prawdę męczący. Cześć ludzi prowadzi, cześć podjeżdża. Ciężko jest ale "idzie jechać" i tylko raz stawia mnie w poprzek i muszę stanąć ale po chwili jestem znowu na kursie. Kilka osób udało się wyprzedzić ale po wyjeździe na płaskie dwóch z nich dogania mnie i walą do przodu. Później będziemy tasować się co chwilę ale do czasu. Wyjeżdżam z błota, długi odcinek asfaltu i w Osowej znowu w gruntówkę - walka z błotem od początku. Dojeżdżam do krótkiego zjazdu który opisałem po objeździe jako niebezpieczny. Dzisiaj był mega-niebezpieczny. Hamulce wydają dźwięk przypominający starą, zepsutą syrenę strażacką, przede mną jeden gość a przed nim jeszcze jeden i wykłada się zaraz przed zakrętem. Zaczekamy, jeszcze zdążymy się zmęczyć :). W dalszej części zjazdu zostawiam ich z tyłu. Króciutki podjazd i jestem na prostej. Tutaj czuję coś niepokojącego. Wyraźnie słabnę, dopiero 40 km za mną a ja z minuty na minutę czuję się coraz słabszy i do tego zrobiło mi się zimno. Pierwszy raz zmarzłem w trakcie maratonu (w zimie nie jeździłem), coś musi być nie tak. Ci których zostawiłem na trudniejszych odcinkach zaczynają mnie wyprzedzać. Lżej mi tylko tam gdzie jest lekko z górki. Miejsce z piaszczystą łachą, dzisiaj nasiąkniętą do granic możliwości w połowie przechodzę. Dojeżdżam jakoś do bufetu i tu staję na chwilę i wcinam banana. Troszkę odpocząłem a przynajmniej tak mi się wydawało ale po chwili jazdy znowu czuję się słaby. Po 5 km zrobiło mi się naprawdę słabo i myślałem, że puszcze pawia ale jakoś przetrzymałem. Co chwilę ktoś mnie wyprzedzał, niefajnie :/.
Dąbrowa w drodze powrotnej wbije się głęboko w pamięć uczestników dzisiejszego maratonu. Czarna breja rzucała rowerem od brzegu do brzegu. Zniknęły gdzieś rośliny które w piątek tworzyły chwilowy singletrack a droga miała teraz szerokość 3-4 m a czasami więcej ;). Powoli ale jakoś się jechało chociaż był moment słabości i musiałem podprowadzić ok. 500m. Pozostała część drogi już trochę lepsza i szybsza a po przejechaniu przez jezdnię to już tylko twarda rowerówka. Jeszcze dwóch chłopaków mnie wyprzedza a na kostce, blisko mety jeszcze jeden. Zupełny brak sił na finisz a zapowiadało się tak pięknie ;).
trup na mecie ;) fot. Z Kowalski © MKTB

Podjechałem do samochodu żeby się ochlapać i przebrać bo mnie zaczęło telepać.
W czasie "mycia" poznałem Ktone, wiem że zerwał łańcuch ale nie wiem czy ukończył wyścig. Ciasto i pomarańczki, potem ciepłe kluchy i... zjawił się Czarek, strasznie zawiedziony i zmęczony, ok 15 glebek i 282 miejsce.
Chwila na przemyślenie maratonu. Doszedłem do wniosku, że na kryzys od 40-go km złożyło się kilka czynników do których na pewno nie zaliczę jakości trasy czy pogody. Po pierwsze, cienkie śniadanie. Po drugie mało snu (poszedłem spać o 1.30). Po trzecie za mało jazdy w ostatnich dwóch tygodniach (i wcześniej).
Sprzęt spisał się nieźle, łańcuch przesmarowany Rohloffem tym razem nie kleił ale czasami skakał na zalepionej kasecie. Manetka przedniej przerzutki przez pewien czas stała jak zamurowana na 32 i nie chciała iść na 44 ale jej przeszło i skończyły się klocki.
siodełko ma nowe pokrycie :D © MKTB

r7 w nowych barwach © MKTB

Podsumowując cieszę się, że na początku udało mi się wyprzedzić tyle osób bo większość mnie nie doszła więc jestem do przodu ;). Nie cieszy mnie ostatnie 20 kilometrów podczas których spadłem o min 25 miejsc.
Trasa była fajna, urozmaicona i o sporym przewyższeniu ale pogoda niestety zburzyła troszkę to wrażenie. Mam nadzieję, ze w Szydłowcu, 4 lipca będzie sucho :D

dane z licznika :
dystans: 58,13
czas: 3:19:33
avg: 17,48
vmax: 48,20
przewyższenia: 656m

wyniki oficjalne:
dystans: 59
czas: 3:20:04
mega open: 127/380
mega M4: 17/64
.
Kategoria >50, Błoto, Foto, XCM / XCO


  • DST 57.50km
  • Teren 55.00km
  • Czas 02:53
  • VAVG 19.94km/h
  • VMAX 42.47km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Podjazdy 427m
  • Sprzęt Merida FLX
  • Aktywność Jazda na rowerze

Objazd trasy (mega) Mazovia Lublin

Piątek, 18 czerwca 2010 | Komentarze 3

Wybierałem się na objazd od kiedy mapka "zawisła" na stronie Mazovii i dzisiaj udało się wygospodarować 3 godzinki.
Nie chciało mi się robić asfaltowej pętli więc rozpocząłem w miejscu gdzie trasa wpada do lasu czyli ok 2,5 kilometra od startu
wjazd do Dąbrowy © MKTB

Trasa leśna to głównie doubletrack który tylko chwilowo przechodzi w single. Czasami przeszkadzają nisko wiszące a czasami i leżące gałęzie .
niespodzianka z gałęziami © MKTB

Szlaki twarde, nieliczne kałuże nawet przy ładnej pogodzie ostaną się do niedzieli. W tej części nie są głębokie ale bezpieczniej je objechać.
parętakich kałuż na trasie będzie © MKTB

Ok siódmego kilometra przejazd przez rów i w prawo na szerszą leśną drogę. Początkowo wyboista ale od 9km staje się w miarę równą, szybką szutrówkę. Po kilometrze przelatuję przez trasę Ćmiłów - Prawiedniki i przyleśną szutrówką po chwili przechodzącą w gruntówkę wyjeżdżam na półotwartą przestrzeń. Od teraz większą część trasy do odbębnienia na otwartej przestrzeni.
Okolice Ćmiłowa © MKTB

Na moment się zgubiłem, strzałek i tasiemek na razie jak na lekarstwo.
jak zobaczysz ten widok to znaczy że pomyliłeś trasę :D © MKTB

Po nadrobieniu kilo i pół znalazłem trasę.
krótki wąwozik © MKTB

Teraz kawałek po otwartym terenie, trochę wiało ale wiedziałem, że w drodze powrotnej będzie lżej :). Ok 16-17 km krótka wizyta w lesie szybki wjazd i .. hamowanie przed ogromną kałużą. Objechałem ją brzegiem ale jest szerszy objazd po lewej. Po chwili następna niespodzianka. W poprzek drogi wykopany rowek szerokości ok 30cm i głębokości ok 30-40cm. Na wiekszej prędkości da się przeskoczyć, przy mniejszej OTB murowane (może do niedzieli Org zasypie rowek).
niespodzianka od miejscowych © MKTB

Wypadam z lasu na odkryty teren. Tu Fit odbija szutrówką w prawo a mega leci prosto na krótki kawałek asfaltu a potem szutrówkę na pewnym odcinku pokrytą świeżym tłuczniem który trochę zwalnia. Skręt w lewo (ok 20km), szuter w dalszym ciągu, robi się leciutko pod górę (nie mylić z podjazdem)) i do tego droga jest wysypana tłuczonym gruzem. Męczarnia. Na szczęście tylko ok 500- 600m tego gruzu. Na "szczycie" zegar pokazuje 175m przewyższeń. Szutrówki zmieniają się w gruntówki i odwrotnie.
okolice Jabłonnej © MKTB

Ok 2 km do "nawrotu" w połowie trasy zaczyna się bardziej zarośniety odcinek polnej drogi. Jest możliwość nawinięcia trawy w przerzutkę lub kasetę.
przejazd w trawie, niedługo połowa trasy © MKTB

Wyskakuję na asfalt, leciutko pod górę a po chwili w dół, można odpocząć.
Zostawiam Osową za plecami i już zakręt w prawo na szuterek. Zaczyna się całkiem szybki kawałek, płasko lub lekko z góry. Ok 30 km króciutki niebezpieczny zjazd z głębokimi koleinami i zakrętem w prawo, teraz można pojechać. Przy wjeździe do chałupy widzę chłopaka bawiącego się ... niebieskimi strzałkami mazovii. Powiedział, że to jego brat zdjął :) Kazałem mu powiesić strzałki do jutra bo policja przyjedzie sprawdzić ;)
Zaczyna się odcinek crosscountrowy, krótki zjazd i króciutki podjazd w prawo, z podjazdu ostry skręt w lewo i znowu krótki podjazd wyglądający jak wjazd na posesję ale odbijający w prawo :). Znowu jestem w polach, lekko z góry, troszkę kamieni, troszkę drobniutkiego piachu ale ogólnie twardo. A przepraszam po zakręcie w prawo jest krótki odcinek a właściwie odcineczek, tzw. łacha kopnego piachu.
Na krótko zawitałem w lesie k. Jabłonnej. Od tego momentu znowu dołącza Fit. Niby na mapie trasa leci brzegiem lasu ale w rzeczywistości biegnie przez las a później wychodzi na brzeg. Ten błąd na mapie kosztował mnie dodatkowe 4 km :). Trasa w lesie przejezdna ale były kałuże w koleinach przykryte gałęziami i tu radziłbym uważać. Po chwili trasa wypada z lasu i przez chwilę biegnie jego brzegiem by znowu trafić na pola. Słońce dzisiaj było dobijające a 650 ml bidon picia okazał się za mały.
Fragment asfaltu i zaczyna się ciężki odcinek trasy. Ok kilometra niby utwardzonej drogi (przygotowują pod asfalt) ale tak krzywej jak trasa dla bmx-ów ;). Na prawdę katorga. Później przechodzi we w miarę równą żwirówkę.
Powtórny przelot przez szosę Ćmiłów - Prawiedniki, uno momento i jestem wreszcie w zacisznym, cienistym lesie :). Tu droga leci prawie w linii prostej, głównie dwuśladowa ale na krótkie chwile, dzięki pokrzywom, paprociom, leszczynom i innym faunom staje się singlową. Spotkałem tu także kałuże i to większe niż te po starcie. Omijki na jeden rower, bokami bo środkiem często brak przejazdu ze względu na ich okrągłość ;). W dalszej części trasy leśnej trochę krzywo ale bez kałuż.
powrót przez Dabrowę © MKTB

Z przejazdem przez asfalt do nadzalewowej części lasu zaczyna się ostatnia część objazdu. Twarda ścieżka rowerowa wyściełana grubym piachem i na sam koniec kostka, specjalnie przygotowana na finisz ;D.
Odliczając mw nadrobione kilometry mogę powiedzieć, że trasa będzie miała ok 52 km długości i ok 400m przewyższenia które wynika tylko i wyłącznie z łagodnego pofałdowania terenu. "Górale" nie pomęczą się na podjazdach a "zjazdowcy" nie poszaleją na zjazdach. Jeżeli będzie sucho to maraton będzie bardzo szybki, jeżeli mokro to szybki ale tak czy tak najlepsi przejadą go na blacie.
Jeżeli będzie sucho proponuję semislicki a jeżeli mokro ...to jeszcze zależy jak mokro ;)
.
Kategoria Foto, Błoto, >50


  • DST 31.00km
  • Teren 9.00km
  • Czas 01:18
  • VAVG 23.85km/h
  • VMAX 44.58km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 150m
  • Sprzęt Merida FLX
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mały rozruch

Wtorek, 15 czerwca 2010 | Komentarze 2

po 4 dniach bez rowerowania. W niedzielę Mazovia w Lublinie a ja ... , no cóż, nie ma czasu :(
Zahaczyłem dziś o zagajnik w Maryninie i na samym wjeździe natknąłem się na wysypisko świetlówek. Sporo tego było i oczywiście porozbijane były głównie na ścieżce. W dalszej części były jeszcze dwa takie znaleziska. Zdjęcie nie odda tego co oczy widziały.
teraz w lasach rosną świetlówki :( © MKTB

Później był Radawiec Mały a po nim ten właściwy ;), Pawlin i las radawiecki w którym to pomęczyłem się trochę po starych ścieżkach. Ciężko się jeździ bo mokro, trochę kałuż a na ścieżkach bliższych brzegu lasu ślisko. Chłopi porobili odpływy z pól i ilaste błoto powpływało do lasu. Jeszcze dwie ścieżki i granicą polno - leśną w stronę Wojcieszyna
na dszczęście nie za wiele było takich przepraw © MKTB

Jeszcze kawałek przez las i znowu wyjeżdżam na pola.
gdzie pojechałem ? W lewo czy w prawo ? :) © MKTB

Na asfalt wyjechałem na granicy Wojcieszyna i Matczyna Później jeszcze raz przeleciałem przez radawiecki do Sporniaka i powrót do domu przez Motycz i Uniszowice już tylko szosą.
.
Kategoria Foto


  • DST 25.50km
  • Teren 13.50km
  • Czas 01:12
  • VAVG 21.25km/h
  • VMAX 46.40km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Podjazdy 134m
  • Sprzęt Merida FLX
  • Aktywność Jazda na rowerze

Króciutko przedwieczornie

Czwartek, 10 czerwca 2010 | Komentarze 0

Dzisiaj taka lekka przejażdżka dla rozruszania kości ale przede wszystkim żeby oczyścić trochę singielka w radawieckim ze zwisających gałęzi. Szlak zarasta i coraz ciężej się jeździ, cały czas człowiek się ociera o gałęzie i jeszcze trzeba z zębami na kierownicy żeby w paszcze nie zaliczyć.
Popodcinałem gałęzie na odcinku ok 400m i rozleciał się sekator. Odkręciła się nakrętka, spadła gdzieś w liście i nie mogłem jej znaleźć. Koniec "koszenia" i koniec pokarmu dla komarów. Trudno, zamiast ciąć będę jeździł ;). Singielkiem do końca i w prawo szeroką, gliniasto-żwirową drogą przez las do Sporniaka. Później Motycz Leśny coby załapać trochę terenu
szutrówka w Motyczu Leśnym © MKTB

i po krótkim, asfaltowym odcinku Motycz-Józefin i 2 kilometry terenówki w tym pierwsze 200m telepawki po kamorach
kamienisty, polny dobletrack © MKTB

Jeszcze tylko Uniszowice, podjazd koło Jedliny, i powolne kręcenie do domu.
.
Kategoria Foto


  • DST 2.50km
  • Teren 2.00km
  • Czas 00:10
  • VAVG 15.00km/h
  • VMAX 27.22km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Podjazdy 19m
  • Sprzęt Merida FLX
  • Aktywność Jazda na rowerze

Leguracja fronprzerzutki ...

Środa, 9 czerwca 2010 | Komentarze 0

i cztery rundki w zagajniku obok domu dla sprawdzenia prawidłowej działalności sprzętu.
.
Kategoria Bla bla, Warsztat


  • DST 47.50km
  • Teren 5.00km
  • Czas 01:52
  • VAVG 25.45km/h
  • VMAX 57.72km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • HRmax 170 ( 96%)
  • HRavg 146 ( 82%)
  • Podjazdy 245m
  • Sprzęt Merida FLX
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trochę popołudniowych zajęć ...

Wtorek, 8 czerwca 2010 | Komentarze 2

... spowodowało dość późne wyjście na rower.
Oczywiście na krótki wypad jak zwykle okolica ale postanowiłem odwiedzić cześć starych ścieżek.
Asfaltem przez Uniszowice do Motycza-Józefina i tu kawałek szutru później ze 2 km asfaltu i odskok w pola. Pierwsze 500-600m całkiem nieźle ale później okazało się, ze polna droga zniknęła. Wysoka trawa porastała teraz całą łąkę wraz z nią.
kiedyś tu była droga :) © MKTB

Ciężko, prędkość spadła do 8 - 10 km/h i nie było widać po czym się jedzie bo wysoka, gęsta trawa zasłaniała teren pod kołami. Ostatnie 500m okazało się lekko podmokłe i spod kół chlapało rzadkim błotem. Wcześniej nigdy na nie nie natrafiłem ale po obfitych opadach w ostatnim okresie można się było tego spodziewać. Skończyła się wysoka trawa, teraz krótki podjazd po dróżce między gospodarstwami i... czyszczenie napędu
upleciony napęd :D © MKTB

coś mi to rzadkie błoto przypomina :/ © MKTB

ok 400 m asfaltu i znowu przejazd przez pola i brzegiem małego zagajnika. W tamtym roku, niemal zawsze jak tędy przejeżdżałem, spotykałem stadko saren ale nie dzisiaj. W ogóle jakoś pusto dzisiaj było.
Od tego momentu tylko już tylko szosa. Miłocin, Palikije... droga w tym miejscu ładnie "ośnieżona" ;)
Pięknie ośnieżona droga ;) © MKTB

Bełżyce, Kozubszczyzna, Motycz, Uniszowice, dom.
Wyszła dzisiaj ładna trasa w kształcie ósemki z ogonkiem, przejechana może nie za szybko ale solidnie przepracowana.
.
Kategoria Błoto, Foto


  • DST 42.50km
  • Teren 7.50km
  • Czas 01:50
  • VAVG 23.18km/h
  • VMAX 38.48km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 161 ( 91%)
  • HRavg 138 ( 78%)
  • Podjazdy 195m
  • Sprzęt Merida FLX
  • Aktywność Jazda na rowerze

Okolyca

Niedziela, 6 czerwca 2010 | Komentarze 0

Przelot bez historii, głównie asfalt.
Trasa:
dom - Kozubszczyzna - Tereszyn - Marynin - Tereszyn - Radawiec Mały - Pawlin - las radawiecki - Sporniak - Motycz Leśny - Miłocin - Motycz - Konopnica - dom.
.


  • DST 52.00km
  • Teren 5.50km
  • Czas 02:02
  • VAVG 25.57km/h
  • VMAX 53.03km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • HRmax 173 ( 98%)
  • HRavg 144 ( 81%)
  • Podjazdy 200m
  • Sprzęt Merida FLX
  • Aktywność Jazda na rowerze

Runda po okolicy

Czwartek, 3 czerwca 2010 | Komentarze 0

Znakomita większość dzisiejszej trasy asfaltem, tylko krótki, 3 kilometrowy odcinek polnej drogi między Radawcem Małym a Babinem (i później jeszcze jeden pod koniec). Kałuż nie było wiele ale mokra glina lepiła się do kół i rowerek trochę "tańczył".
koniec autostrady ;) © MKTB

jeszcze 500m gruntu © MKTB

Po wyjeździe na asfalt tempo spokojne, na drogach w miarę pusto i jechało się całkiem fajnie. Od Bełżyc do skrętu na Wojciechów lekki, przeciwny wiaterek postanowił mi potowarzyszyć ;).
W Palikijach usłyszałem odgłosy burzy a po chwili zobaczyłem nadchodzące ciemne chmury. Postanowiłem skrócić przejażdżkę i przyspieszyć bo wychodziło na to, że spotkam burzę zanim dotrę do domu.
Sporniak. Słońce za plecami a przede mną sine chmury.
w stronę burzy © MKTB
. Tempo było niezłe ale jak puls przekroczył 170 odpuściłem.
Zaczęło padać ale jest dość przyjemne, deszczyk chłodzi w tym gorącym dniu. Jeszcze jeden krótki "terenowy" odcinek który niedługo będzie asfaltowy. Część już ubita i wyrównana, większość nie. Pod koniec odcinka zaniżenie w którym zebrała się woda na całej szerokości drogi, ale dam radę przejechać. Prawa strona wyglądała na najpłytszą i taka była ale niestety nie dałem rady. Popełniłem błąd zostawiając na największej tarczy a redukując tylko tył. W połowie drogi stanąłem i "wysiadając" na lewą stronę, w niewidoczną sąsiednią koleinę, zatopiłem się w wodzie po kolana. Nie było tak źle bo woda zdążyła się nagrzać od rana :). W butach chlupie ale jeszcze tylko kilometr asfaltu i w domciu.
Trasa:
baza - Kozubszczyzna - Tereszyn - Radawiec Mały - Babin - Bełżyce - Góra - Halinówka - Wojciechów - Sporniak - Kozubszczyzna - baza.

po prysznicu, obiedzie i odpoczynku wróciłem do kałużki by zrobić pamiątkowe zdjęcie. Za jakiś czas będzie tu asfalt ale jak nie zrobią dobrego odpływu to po dużych opadach będzie tu fajny basen. Zdjęcie zrobiłem od strony "wyjazdu" z kałuży.
a to duża kałuża © MKTB
.
.
Kategoria >50


  • DST 24.50km
  • Teren 5.50km
  • Czas 01:07
  • VAVG 21.94km/h
  • VMAX 48.80km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • HRmax 151 ( 85%)
  • HRavg 128 ( 72%)
  • Podjazdy 128m
  • Sprzęt Merida FLX
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd po maratonie

Niedziela, 30 maja 2010 | Komentarze 0

Troszkę lekkiej jazdy po wczorajszym Poland Bike w Łukowie.
Trasa: dom - Uniszowice- Motycz - Sporniak - pętla w radawieckim - Sporniak - Motycz - Kozubszczyzna - dom.
p.s.
dzisiaj na 24 kilometrach miałem więcej przewyższenia niż wczoraj na 60-cio kilometrowym maratonie :D
zielony tunel w radawieckim © MKTB


.
Kategoria Foto


  • DST 60.00km
  • Teren 55.00km
  • Czas 02:20
  • VAVG 25.71km/h
  • VMAX 39.42km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRavg 163 ( 92%)
  • Podjazdy 113m
  • Sprzęt Merida FLX
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Poland Bike Marathon - Łuków

Sobota, 29 maja 2010 | Komentarze 3

Ełk za daleko, Skandia w Nałęczowie przesunięta na 3 lipca a ja trochę zatęskniłem za ściganiem. Dobrze się złożyło, że IV etap Poland Bike miał odbyć się blisko Lublina. Postanowiliśmy z Czarkiem skorzystać z okazji. Pierwszy raz w PB i pierwsza wizyta w Łukowie, bo właśnie w okolicach tego miasta odbył się dzisiejszy maraton. Byliśmy głodni startu ale i ciekawi jak wygląda PB - organizacja, trasa, atmosfera itp. Przyjechaliśmy dość wcześnie, na parkingu jeszcze luzik. Ja rozpakowywałem sprzęt a Czarek poszedł załatwić numery itp. Wrócił i zobaczyłem numer inny niż wszystkie bo ... okrągły :) ale za to plastikowy, jak u Langa ...
numer Poland Bike © MKTB

i numer na plecy z czipem (chyba made in china :)) w kształcie drucianej pętli podklejonej od tyłu numeru. Nich bedzie i taki, aby zadziałał ;).
czip Poland Bike © MKTB

Szybki montaż, dopompowanie kiszek, zakup żeli i ruszamy na rynek w Łukowie, na start honorowy. O 11-tej peleton prowadzony przez policję wrócił nad jezioro na start ostry. Nie do końca wiem po co ten przejazd był zorganizowany. Prawdopodobnie chodziło o utrzymanie kolarzy w porządku ;).
My potraktowaliśmy jako delikatną rozgrzewkę.
Zaproszenie do sektorów (widzę cztery !). Pierwszy sektor dla zawodników PP, drugi dla pierwszego z PB, pozostałe ...są dla wszystkich :D. Start okazał się jednosektorowy, wszyscy ruszyli na raz kiedy gość honorowy jeszcze "przemawiał" :). Dobrze, że blisko końca mniej doświadczeni zawodnicy jeżdżą w luźniejszym szyku bo łatwiej można przebić się do przodu. Początek dość mocny, nie mogłem zejść z pulsem poniżej 170, ale dało to efekty w postaci luźniejszej trasy. Do mniej więcej 15-go km Czarek trzymał się za mną później chyba gdzieś utknął. W pociągu MayDay/Welodrom/Kellys/LTC goniliśmy większą grupę. Muszę powiedzieć, że współpraca układała się dobrze. Każdy trochę ciągnął, tempo jak dla mnie ostre - 27-35 km/h. Do 20-go km licznik pokazał średnią 28 km/h ! Dla mnie to na prawdę dużo i to pomimo tego, że jechaliśmy cały czas po płaskich szutrach. Jeszcze przed bufetem dochodzimy grupę a ja niestety muszę stanąć bo jakiś nieznany do tej pory dźwięk dobiega z okolic przedniej przerzuty. Końcówka linki "podeszła" pod łańcuch i trtrtrtrtrtrt. Jak się tam znalazła ? Nie mam pojęcia, może jakaś gałązka albo patyck ją wygły ;).
Tylko chwilę zajęło odgięcie linki ale widzę, że sporo straciłem. No i goń człowieku ale tym razem sam, będzie ciężko. Łyk wody na bufecie i ciągnę dalej. Ciężko. 28, 27, 26,.. prędkość spada. Na szczęście po jakimś czasie podłączam się do mijającego mnie pociągu. Nie daję zmian bo jeszcze muszę odpocząć. 28 kilometr, skręt w prawo, czołówka chciała skręcić wcześniej, trochę się zablokowali i na wyboistą drogę w lesie wpadam pierwszy. Sporą część muszę jechać na stojąco bo teren nie daje posiedzieć. Oglądam się i ... jestem sam. Grupka została 200-300m za mną. OK 500m przede mną widzę "końcówkę" grupy zgubionej przed bufetem. Droga po zakręcie zmienia się w trochę równiejszą i mimo pojawienia się kałuż można mocniej nacisnąć. Dobrze jest, jadę swoim tempem, puls 155-165 i widzę, że odrabiam straty. Jeszcze w lesie doganiam dwóch a po chwili jeszcze jednego maratończyka. Ok. 40-go km trasa "wypada" na pola i dołączam do kolegi z MayDay'a z którym byłem w pierwszym pociągu. "plecy mi zaraz odpadną"- mówi. Śmiejemy się bo rzeczywiście droga daje w d... . Ciągnę dalej i zostawiam go na pastwę dołów. Przez chwilę jadę za dziewczyną. Kawałek asfaltu , czas na żela i znowu gruntówka. Urywam się dziewczynie i dochodzę do sześcioosobowej grupki. Na zmianę wychodzi tylko dwóch chłopaków, ja znowu muszę odpocząć bo pościg kosztował mnie sporo sił. Las. Tu lepiej się jedzie bo jest ochrona przed słońcem. Troszkę odpocząłem i przesuwam się do przodu i próbuję podciągnąć. Kątem oka widzę, że tylko jeden zawodnik (nr 453) mi siedzi na kole. Jakiś czas prowadzę ale zmęczone mięśnie dają znać o sobie. Odpuszczam a kolega za mną przejmuje prowadzenie. Teraz lepiej. Teren zmienia się, raz mokre doły po chwili piaszczyste odcinki. Do jeziora pracujemy zgodnie zmieniając się co chwilę. Zostało ok 1-1,5 km do mety. Nad jeziorem kolega rusza mocniej i po chwili wiem, że nie dotrzymam mu koła. Do końca staram się trzymać tempo. 300m przed metą wyprzedzam jeszcze jakiegoś młodziaka któremu wyraźnie łańcuch dzisiaj ciążył. Ostatni zakręt, zrzucam na twardy, staję na pedałach bo widzę szansę na poprawę miejsca.
Poland Bike - finisz © MKTB

Skończyło się na szansie i przez chwilę na braku oddechu ;). Patrzę na licznik, to chyba mój najszybszy maraton a właściwie wyścig :). Głównie dzięki temu, że był płaski ale tak na prawdę wolałbym mniejszą średnią i parę górek.
Podjeżdżam do samochodu gdzie po kilkunastu minutach pojawia się Czarek, dzisiaj zadowolony ze swojej jazdy i z trasy.
Małe podsumowanie.
Jechało mi się dobrze, sprzęt sprawował się prawie dobrze. Prawie, bo przednia przerzutka odmówiła wrzucania na największą zębatkę i musiałem jej pomagać ręcznie. Teoretycznie mogłem przejechać cały maraton na blacie (czołówka pewnie jechała) ale przez kłopoty w piachu czasami musiałem zrzucić na 32.
Jeżeli chodzi o sam maraton to poza organizacją sektorów i samym startem wszystko wypadło nieźle. Oznakowanie trasy bardzo dobre, sama trasa ciekawa, zróżnicowana ale ... śtraśnie plaściata. Bufety przyzwoite, przydałyby się jeszcze żele. Picie podawane w kubeczkach to duży plus. Po maratonie ciepłe kluchy z sosem przypominającym paprykarz szczeciński ale zjadliwym, izo, różne ciasta.
Spodziewałem się wyższej frekwencji tym bardziej, że dzisiejszy etap zaliczany był do Pucharu Polski.
Na koniec ciekawostka. Jak Czarek odbierał numery to miła Pani w biurze źle przypisała numery do nazwisk i Czarek ma mój czas a ja jego, fajnie co ? :D.
po maratonie © MKTB

.
dane z licznika:
dystans: 60,11 km
czas: 2:19:00
avg: 25.95 km/h
.
wynik oficjalny (po powtórnej zamianie numerów :)
max open: 83/155
max M4: 10/26
czas oficjalny: 2:19:04
.
Kategoria >50, Foto, XCM / XCO