avatar


button stats bikestats.pl

Znajomi


Archiwum bloga

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy MKTB.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2012

Dystans całkowity:148.00 km (w terenie 51.00 km; 34.46%)
Czas w ruchu:07:28
Średnia prędkość:19.82 km/h
Maksymalna prędkość:41.52 km/h
Suma podjazdów:1556 m
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:24.67 km i 1h 14m
Więcej statystyk
  • DST 23.00km
  • Teren 23.00km
  • Czas 01:30
  • VAVG 15.33km/h
  • VMAX 41.52km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Podjazdy 660m
  • Sprzęt Merida FLX
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Provins MTB Race 2012

Niedziela, 21 października 2012 | Komentarze 0

To już ostatni wyśig w tym roku, tym razem trochę dalej od domu bo ok 70 km, w miejscowości Holbæk.
Cały zawody były zorganizowany w formule XCO (podobnie jak 95% wyścigów mtb w Danii), pętla miała mieć długość 4,4 km i 110m w górę (okazało się więcej) a wyścig miał trwać 70 minut + 1 okrążenie. Wpisowe 127 dkk czyli ok. 70 zł to chyba niewiele porównując nawet do cen na polskim rynku. Na miejcu, po pobieżnej lustracji otoczenia stwierdziliśmy, że chyba nie będzie to taki wymagający teren jak np w przypadku MTB Enkelstart. Otwarta okolica, miejscami trochę zakrzaczona i jeden duży ale nie za wysoki kopiec. Jak się później okazało pomyliliśmy się całkiem sporo.
Odebraliśmy numery, złapaliśmy po kilka batonów i wróciliśmy naszykować sprzęt. Paweł eksperymentował ze skokiem amora
Provins MTB Race 2012 © MKTB

a ja musiałem tylko nasmarowac łańcuch.
Smarowanko, Provins MTB Race 2012 © MKTB

Mała przejażdżka po początku trasy dała nam pierwsze znaki, że nie będzie tak łatwo. Singiel w krzaczastym terenie całkiem fajny ale dwa krótkie sztywne podjazdy poszły z buta. Wjechaliśmy jeszcze na kopiec, tak, ładny widok z góry ale nie widzieliśmy pozostałej części trasy na kopcu.
Provins MTB Race 2012 fot. Claes Meyer zu Allendorf Egø © MKTB

Jedziemy na start, małe opóźnienie ale nic to, wszyscy marzną (było ok 14°). Start, tym razem całą grupą.
Start, Provins MTB Race 2012 © MKTB

Mimo płaskiego terenu peleton rozciagnął się dość szybko, tak jakby każdy wiedział gdzie jego miejsce. Na pierwszych 200m przesunąłem się do przodu o kilka pozycji, Paweł był chyba niedaleko za mną a Agatka niedaleko za nim. Zaczyna się pofałdowany teren w krzaczorach.
Krzaczory, Provins MTB Race 2012 © MKTB

Jest nieźle chociaż obydwa sztywne podjazdy od połowy biorę z buta
Provins MTB Race 2012 fot. Claes Meyer zu Allendorf Egø © MKTB

Provins MTB Race 2012 fot. Claes Meyer zu Allendorf Egø © MKTB

podobnie Agatka ...
Agatka na podjeździe, Provins MTB Race 2012 © MKTB

a jak u Pawła ? niewiem, wygląda nieźle.
Paweł na sztywnym podjeździe, Provins MTB Race 2012 © MKTB

Mały zjazd...
Krótki zjazd, Provins MTB Race 2012 © MKTB

..agrafka i pierwszy łagodny podjazd, znowu kilka zakrętów, flow i zjazd. Kawałeczek płaskiego okrązającego kopiec i podjazd na kopiec.
Provins MTB Race 2012 © MKTB

Podjazd może nie łagony, taki średni, agrafka i zjazd, dość szybki, na końcu dwa płytkie skręty i wyjazd na łąkę. Powrót pod górę. Dość długi podjazd jak na tak krótką trasę, zakręt i znowu z góry. Znowu kawałek łąki (są bardziej równe niż w PL) i podjazd już nie po prostej a z zakrętami do tego im wyżej tym bardziej stromo.
Provins MTB Race 2012 © MKTB

Paweł na podjeździe, Provins MTB Race 2012 © MKTB

Krótki zjazd z małym łukiem na dole, 30m szutru i powrót na kopiec tym razem po agrafkach z różnym stopniem nachylenia także bez młynka się nie obeszło. Szczyt, z młynka na blat i zjazd do szutru.
Provins MTB Race 2012 © MKTB

Zostało ok 500 m szutrówki prowadzącej do mety. Tu jest czas żeby złapać łyka z bidonu. Koniec pierwszego kółka.
Na pierwszej pętli mimo tego że poza szutrowym odcinkiem jechało się singlem udało mi się przeskoczyć o 2 oczka do przodu.
Druga pętla. Pierszy kilometr zdychałem, później jakoś przeszło i jechało mi się całkiem dobrze, równym tempem. Przed kopcem znowu oczko do przodu. Na jednym ze zjazdów ucieka przód lekkim ślizgiem i ląduję w na wpół wyschniętych pokrzywach. Już jadąc, na łące, oczyszczam kierownicę z warkoczy tych pięknych roślin. Pod koniec kopca pozwalam się wyprzedzić jakimś dwóm gostkom.

Trzecia pętla całkiem nieźle, dubluję kilka osób, po ok 3 km mijam Agatkę podchodzącą agrafki, na kopcu dostaję dubla od dwóch prowadzących w wyścigu a pod koniec podjazdu łapie mnie trzeci. Wyprzedzili mnie mając nieprzyzwoite tempo, bardzo nieprzyzwoite.

Czwarta pętla.
Zaczynam czwartą pętlę, Provins MTB Race 2012 © MKTB

Całkiem nieźle :) Dwa miejsca do przodu. Jeden z wyprzedzonych był podobny do Cippoliniego. Widząc go przed wyścigiem myślałem, że trochę dziś namiesza a tu ... pozory mylą, jakoś lepiej się poczułem mimo, że dostaję dubla od kilku wycinaków z czołówki w tym jakiegoś młodziaka.
Gdy mijam metę dostaję info, że jeszcze kółko muszę przejechać. Trudno, jak cza to cza, jeszcze jakoś się trzymam siodła.

Piąta pętla, najgorsza. Prawie 2 i pół minuty gorsza niż poprzednie. Pierwsza część krzaczasta jeszcze jakoś ale na kopcu jakby ktoś mi ołów w uda wlał a obraz jakoś mi pływał w oczach. Nie brakowało mi oddechu, puls nie tragicznie wysoki ale jechać się ledwo dało. Pierwszy raz odczuwałem taki rodzaj zmęczenia. Na jednym z podjazdów musiałem zsiaść z roweru i kawałek podejść. Młynek się napracował. Do d... jeszcze było to, że zostałem sam na trasie. Uwierzcie mi, jedzie się okropnie. Z radością powitałem pisk maty na mecie. Byłem ostatnim zawodnikiem który ukończył wyścig ale na szczęście nie ostatnim pod względem wyniku :). Dziewięciu zawodników zrobiło 6 pętli, dwudziestu pięciu 5 pętli i w tej grupie ja byłem ostatni. Był również zawodnik który zrobił...tylko jedną.
Powiem Wam, że było cieżko, na prawdę ciężko. Trasa wymagająca niesamowitej kondycji, techniki nie koniecznie bo były tylko te dwa krótkie twarde podjazdy, które najlepsi podjeżdżali, ja niestety nie. Wystarczało pary i przyczepności do połowy do tego nie za bardzo mogłem wyczuć jakie przełożenia były by dobre na te górki.
Agatka wspominała że widziała dwóch gości, jak to ująć... zwracających śniadania, co też świadczy o wysiłku jaki trzeba było dzisiaj wykonać. Zresztą momentami mnie też trochę mdliło, powinienem wziąć samą wodę a nie z miodem.
Po wyścigu najpierw wciąłem porcję cienkiego gulaszu, następnie drugą, mała przerwa i kanapka z szynką i serem znowu chwila i kanapka z nutellą :O. Do tego kawa a później kakao. Kurna co za mix, przeszedł chyba tylko dlatego, ze byłem prawie zdechnięty :).
W czasie gdy ja konsumowałem kanapki nastąpiła dekoracja zwycięzców. Tak, tutaj nie ma problemów z wynikami, wszystko "idzie" na bierząco, zresztą tak jak w pozostałych tutejszych wyścigach. Jaka szkoda, że u nas orgi mają takie problemy z klasyfikacją. Wracając do dekoracji. Pani Agatka zajęła 4 miejsce wśród Pań (36 sekund zabrakło do 3 miejsca !) za co otrzymała flaszkę wina bo takie są tu nagrody (młodzież dostaje napoje niealkoholowe).
Pani Agata otarła się o podium © MKTB
Ogólnie wyścig był nieźle obsadzony bo kat. U15 wygrał aktualny mistrz Danii w XCO, Jakob Egholm (6 w open), drugi był mistrz Danii w XCM, Malte Birch (8 w open) a w kat. Herre (panowie w wieku 17-39) wygrał wielokrotny mistrz Danii (ostatnio 2011), Benjamin Justesen.
Po dekoracji nastąpiło losowanie fantów i znowu wywołano Agatkę. Rękawiczki GripGrab to fajny i przydatny gadżet, a po chwili plecakiem Deuter'a uszczęśliwiony został Paweł. Super !
Podsumowując całkiem fajna i dla nas udana impreza. Trasa wprawdzie niezbyt urokliwa ale wymagająca, przez co doświadczenie zdobyte na trasie bezcenne, miła atmosfera, dobra organizacja, niskie koszty i fajne fanty.

Na koniec jak zwykle cyferki:
open 34/81
m4 12/26
czas oficjalny: 01:29:18 (5 okrążeń)
czas zwycięzcy open: 01:13:21 (6 okrążeń)
czas zwycięzcy kat: 01:23:21 (6 okrążeń)
Mimo słabej ostatniej pętli z jazdy i miejsca jestem zadowolony. Nie przepadam za formułą XC, znacznie bardziej wolę XCM ale absolutnie nie żałuję włożonego wysiłku, powiem więcej, jeżeli nadarzy się następna okazja startu w imprezie tego typu, na pewno wezmę w niej udział.
.

  • DST 18.00km
  • Teren 18.00km
  • Czas 01:30
  • VAVG 12.00km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 340m
  • Sprzęt Merida FLX
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Mały trening w Rude Skov

Sobota, 20 października 2012 | Komentarze 0

Wyjazd miał być krótszy ale zostałem jeszcze na dwa dni bo Paweł wynalazł na nadchodzącą niedzielę jeszcze jeden wyścig XC. Na dzisiaj zaś obczaił nowy teren do sprawdzenia no to siem wybrali we 3, razem z Agatką. Rude Skov to nasz cel na dziś. Pogoda piękna, ciepło, rzec by można złota polska jesień. Rowerki gotowe ? To w las. Po chwili szutru trafiliśmy na pierwsze fajne ścieżki i tak już zostało do końca. Same klawe ślady, a tak urozmaiconej trasy na tak małym terenie jeszcze nie przejechałem. Po krótkim singielku znaleźliśmy się nad Blegmandsmose
Nad Blegmandsmose © MKTB

Po chwili podziwiania natury ruszyliśmy dalej w poszukiwaniu singli i zielonego szlaku z hopami. To znaczy Paweł chciał znaleźć ten szlak bo ani Agatka ani ja nie mieliśmy zamiaru skakać :). Zaczęły się fajne ścieżki takie pod typowe XC.
Pierwszy podjazd © MKTB
Znowu podjazd © MKTB

ścieżka © MKTB

Ścieżka, ciąg dalszy © MKTB

Paweł jumpuje © MKTB

Tak zmęczyliśmy się skakaniem Pawła, że musieliśmy odpocząć i posilić się batonem.
Chwila relaksu © MKTB

Odpoczynek z drugiej strony ;) © MKTB

Jesiennie kolorowo © MKTB

Po krótkiej chwili i kichnięciu w amorPawłowego roweru ruszyliśmy dalej.
Aga na lekkim podjeździe © MKTB

Następne kilka kilometrów zleciało szybko i wcale się nie nudziliśmy. Płasko nie było za to cały czas w górę lub w dół, z zakrętami i z błotkiem ale z małą ilością korzeni i jeszcze mniejszą kamieni. Po nagabnięciu autochtonów znaliśmy kierunek na bikepark i tam też się udaliśmy.
No, jest ! Paweł cały w szczęściu. Tu ma tylko jedno zdjęcie bo reszta była kręcona ale nie wiem czy będzie chciał by materiał poszedł w świat ;)
Początek strefy dla wariatów ;) © MKTB

Pół godziny zabawy i jedziemy dalej. Zjeżdżamy z Agą bikeparkiem ale omijając wszelkie atrakcje a po 30 sekundach znowu jesteśmy na niebieskim.
Dłuższy podjazd z wisienką © MKTB

a teraz poszerzony i rozciągnięty flow.
Szerszy fragment trasy © MKTB

Szutróweczka © MKTB

I tak po dwóch godzinach zabawy z trasą wróciliśmy do wozu. Szkoda, ze nie mam takiego Sherwooda koło chałupy. Treningi tutaj to sama przyjemność i na pewno więcej dają niż jazda w płaskim radawieckim.
"I'll be back" jak mawiał Arnold Szwarcenerek.
Kategoria Błoto, Foto, Enduro


  • DST 40.00km
  • Czas 01:20
  • VAVG 30.00km/h
  • VMAX 31.71km/h
  • Podjazdy 119m
  • Sprzęt Merida Race Lite 905
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bujanie po Cph

Czwartek, 18 października 2012 | Komentarze 0

Pogoda totalnie zmieniona, ciepło i słonecznie. Sama przyjemność :)
.


  • DST 14.00km
  • Czas 00:40
  • VAVG 21.00km/h
  • VMAX 33.00km/h
  • Podjazdy 30m
  • Sprzęt Merida FLX
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do znajomych

Poniedziałek, 15 października 2012 | Komentarze 0

i spowrotem. Rozjazdowo ale krótko bo szaro i mokro.
.


  • DST 10.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 00:43
  • VAVG 13.95km/h
  • VMAX 34.36km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Podjazdy 225m
  • Sprzęt Merida FLX
  • Aktywność Jazda na rowerze

Slush Cup Race#1 - ITT XC

Niedziela, 14 października 2012 | Komentarze 0

W sobotę Kopenhaga przywitała mnie deszczem i chłodem.
Podobnie było w niedzielę rano tyle, że nie padało a mżyło. Jakoś nie nastrajało mnie to zbyt optymistycznie ale cóż, akurat na pogodę nie mam wpływu.
Slush Cup to cykl wyścigów jesienno-zimowych a pierwszym z cyklu jest kroskantrowa czasówka. Cykl jest rozgrywany w dwóch kategoriach głównych czyli w wolnym tłumaczeniu "amatorzy" i "zaawansowani". W grupie amatorów kategorii jest 7: U9, U11, U13, U15, kobiety, mężczyźni i mężczyźni po 60-ce. U zaawansowanych jest 5 : U17, kobiety, mężczyźni, O40 i O50. Oczywiście zapisałem się w grupie amatorów a właściwie zapisał mnie Paweł, oczywiście przez internet bo tylko taką możliwość przewidział organizator, brak zapisów w dniu zawodów = brak bałaganu.
Czip Trumin'a z z poprzedniego wyścigu był "czynny" także w tym, mimo, że to zupełnie inny cykl, wystarczy przy rejestracji podać tylko numer czipa i gotowe, to mi się podoba :)
Czip startowy Trumin'a © MKTB


Dla mojej kat. trasa miała mieć 2 kółka po 5 km !?!?. Tylko tyle ? No to pewnie będzie ciekawie. Elita miała robić 3 pętle co jak na elitę też wydawało się niewiele. Opis mówił także o tym, że wszystko to leśne ścieżki w większości singletracki.
Do lasku Geel Skov w którym rozgrywany był wyścig miałem ok 12 km więc żeby nie marznąć w czasie przebieranki na parkingu ubrałem się w obcisłe już w domu. Oczywiście wziąłem zmianę na po wyścigu bo przy takiej pogodzie suchości w lesie spodziewać się nie można.
W biurze odebrałem numer i po złożeniu bika ruszyłem na rozgrzewkę mając ok 30 minut do startu. Poprzedniego wieczora dostałem maila z listą startową i czasem startu. Znalazłem się w grupie 12 a startować miałem o 9.55.
Rozgrzewka w deszczówce ale na wyścig postanowiłem ją zdjąć bo jednak za mało pada żeby w folii jeździć.
5 minut przed startem ustawiłem się przed bramkarzem z listą i patrzyłem jak ci z poprzedniej grupy co 30 sekund znikają w lesie.
Czas na mnie, jestem pierwszy z grupy.
Start. Od razu trafiłem na przeszkodę w postaci 4 kolarzy zaczynających drugą pętlę. Może dzięki temu nie pociągnąłem za bardzo na początku i nie zdechłem po kilometrze.
Wąsko, singielek jak się patrzy pierwsza kałuża już na 500 metrze. Ochrzczony, po jakichś 800m udaje mi się myknąć trójkę jeszcze jeden i będzie pusto. Jest pusto po kilometrze. Na razie całkiem płasko ale kręto. Nie patrzę na licznik bo trasa wymaga skupienia i ciągłej obserwacji. Kilometr 500 pierwszy krótki podjazd. Trochę ślisko ale wjeżdżam na spokojnie, szybki, krótki zjazd, trochę płaskiego i zjazd z krótkimi ostrymi zakrętami. Znowu pod górkę, trochę dłużej ale nie za stromo, mój oddech słychać chyba na mecie. Mimo to widzę jakiegoś młodziaka, może go dojdę. Fajny fragment krętej trasy między niskimi krzakami, trochę korzeni ale bez porównania mniej niż miesiąc temu, trochę kamieni i cały czas zakrętasy. Mlody wyprzedza jakiegoś gościa a po chwili ja go dochodzę i.. ledwo zdążam go ominąć przejeżdżając tylko po tylnym kole jego roweru. Było tam trochę błota ale żeby się przewracać ? Podjazd. Nie za długi ale stromy. Młody zaczyna znikać, kończy znikać i tyle go widziałem. Nie mam pojęcia skąd nagle dostał takiego kopa. Prawie dwa tygodnie bez roweru a bez treningu to już w ogóle nie pamiętam ile odbijało się na tempie mojej jazdy co utwierdzało mnie w przekonaniu, że formę mam już za sobą, jeśli w ogóle ją miałem :). Dopiero połowa pętli a ja chciałbym już ją kończyć ! Nie, nie, nie tak łatwo. Jeszcze parę górek i dołków i kilka zakrętów do przejechania. Znikają krzaki, pojawiają się drzewa i kamienie. Fajny zjazd, trochę korzeni, gałęzi no i trochę zakrętów więc balansować trzeba. Sama przyjemność, jednak dobrze, że to jeszcze nie koniec. Podjazd, (dla niektórych podchód) mimo braku oddechu poszedł całkiem nieźle i jeszcze dwie osoby zostały z tyłu. Płasko już do końca pętli. Wyprzedza mnie jakiś młodziak. Przez krótką chwilę utrzymuję się za nim ale chyba dzisiaj miał lepszy dzień ;).
Źle oznaczona końcówka powoduje, że tracę ok 10 sek i dopiero po wskazaniu obsługi wpadam na właściwy szlak. Rzucam okiem na licznik, 22 cośtam, całkiem wolno. Na trasie pusto, nic za mną nic przede mną, teraz jadę dla przyjemności.
Na prawdę bawię się trasą. Dawno jazda po terenie nie dała mi takiej radości. Zmienność trasy i otoczenia powoduje, że jedzie się lżej mimo niezłej zadyszki. Praktycznie cały singiel po przejechaniu prawie 180 osób stał się błotną ślizgawką, ale na szczęście nie za głęboką. Tylko kilka miejsc było z błotem w nieckach i jeden z krótkich "tarasowych" zjazdów też był nieźle zryty. Na stromym podjeździe muszę podejść bo tył dłużej zabuksował i stanąłem w miejscu.
Jeszcze raz musiałem zejść przy najdłuższym podjeździe bo zachciało mi się podjeżdżać na młynku no i oczywiście łańcuch "wzieło i zaciągło". Szit.
Reszta trasy bez problemów. Tak jak oczekiwałem na koniec pierwszej pętli tak żałowałem, że druga się już kończy. Szkoda, że nie zapisałem się do grupy zawodowej, były by 3 pętle a trasa jeszcze bardziej rozjeżdżona :). Na drugiej pętli nikt mnie nie wyprzedził więc wiedziałem, że tragicznie w wynikach nie będze a drugie kółko "zleciało" dużo szybciej niż pierwsze.
Po wjeździe na metę poleciałem do kompa orgów zobaczyć wyniki. Tak, tak, wyniki są wyświetlane i aktualizują się z każdym zawodnikiem przekraczającym linię mety ! Okazało się, że jestem w open na 73 miejscu na 170 osób a drugie kółko przejechałem tylko o 30 sek wolniej niż pierwsze.
Kakao, ciastko, przebieranko w suche ciuchy, skrobania roweru z błota i trzeba pakować do domu. Szkoda, że Paweł nie mógł przyjechać, ciekawa trasa z prawie ćwierć kilometrowym przewyższeniem to fajna zabawa.
Trochę cyferek:
dane z licznika:
dystans : 9,8 km
czas netto: 00:42:25
przewyższenia: 248 m

Dane oficjalnie:
czas: 00:42:50
Open: 73/170
Kat: 65/143
.
Kategoria XCM / XCO, Błoto, Foto


  • DST 43.00km
  • Czas 01:45
  • VAVG 24.57km/h
  • VMAX 39.10km/h
  • Podjazdy 182m
  • Sprzęt Centurion
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew Zemborzycki

Wtorek, 2 października 2012 | Komentarze 0

F5 zastanego Centuriona. Dookoła zalewu i spowrotem, oczywiście tylko asfalt.
.