avatar


button stats bikestats.pl

Znajomi


Archiwum bloga

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy MKTB.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Foto

Dystans całkowity:7832.40 km (w terenie 2974.00 km; 37.97%)
Czas w ruchu:391:42
Średnia prędkość:20.00 km/h
Maksymalna prędkość:70.35 km/h
Suma podjazdów:45486 m
Maks. tętno maksymalne:190 (107 %)
Maks. tętno średnie:172 (97 %)
Suma kalorii:5855 kcal
Liczba aktywności:215
Średnio na aktywność:36.43 km i 1h 49m
Więcej statystyk
  • DST 25.50km
  • Teren 13.50km
  • Czas 01:12
  • VAVG 21.25km/h
  • VMAX 46.40km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Podjazdy 134m
  • Sprzęt Merida FLX
  • Aktywność Jazda na rowerze

Króciutko przedwieczornie

Czwartek, 10 czerwca 2010 | Komentarze 0

Dzisiaj taka lekka przejażdżka dla rozruszania kości ale przede wszystkim żeby oczyścić trochę singielka w radawieckim ze zwisających gałęzi. Szlak zarasta i coraz ciężej się jeździ, cały czas człowiek się ociera o gałęzie i jeszcze trzeba z zębami na kierownicy żeby w paszcze nie zaliczyć.
Popodcinałem gałęzie na odcinku ok 400m i rozleciał się sekator. Odkręciła się nakrętka, spadła gdzieś w liście i nie mogłem jej znaleźć. Koniec "koszenia" i koniec pokarmu dla komarów. Trudno, zamiast ciąć będę jeździł ;). Singielkiem do końca i w prawo szeroką, gliniasto-żwirową drogą przez las do Sporniaka. Później Motycz Leśny coby załapać trochę terenu
szutrówka w Motyczu Leśnym © MKTB

i po krótkim, asfaltowym odcinku Motycz-Józefin i 2 kilometry terenówki w tym pierwsze 200m telepawki po kamorach
kamienisty, polny dobletrack © MKTB

Jeszcze tylko Uniszowice, podjazd koło Jedliny, i powolne kręcenie do domu.
.
Kategoria Foto


  • DST 47.50km
  • Teren 5.00km
  • Czas 01:52
  • VAVG 25.45km/h
  • VMAX 57.72km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • HRmax 170 ( 96%)
  • HRavg 146 ( 82%)
  • Podjazdy 245m
  • Sprzęt Merida FLX
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trochę popołudniowych zajęć ...

Wtorek, 8 czerwca 2010 | Komentarze 2

... spowodowało dość późne wyjście na rower.
Oczywiście na krótki wypad jak zwykle okolica ale postanowiłem odwiedzić cześć starych ścieżek.
Asfaltem przez Uniszowice do Motycza-Józefina i tu kawałek szutru później ze 2 km asfaltu i odskok w pola. Pierwsze 500-600m całkiem nieźle ale później okazało się, ze polna droga zniknęła. Wysoka trawa porastała teraz całą łąkę wraz z nią.
kiedyś tu była droga :) © MKTB

Ciężko, prędkość spadła do 8 - 10 km/h i nie było widać po czym się jedzie bo wysoka, gęsta trawa zasłaniała teren pod kołami. Ostatnie 500m okazało się lekko podmokłe i spod kół chlapało rzadkim błotem. Wcześniej nigdy na nie nie natrafiłem ale po obfitych opadach w ostatnim okresie można się było tego spodziewać. Skończyła się wysoka trawa, teraz krótki podjazd po dróżce między gospodarstwami i... czyszczenie napędu
upleciony napęd :D © MKTB

coś mi to rzadkie błoto przypomina :/ © MKTB

ok 400 m asfaltu i znowu przejazd przez pola i brzegiem małego zagajnika. W tamtym roku, niemal zawsze jak tędy przejeżdżałem, spotykałem stadko saren ale nie dzisiaj. W ogóle jakoś pusto dzisiaj było.
Od tego momentu tylko już tylko szosa. Miłocin, Palikije... droga w tym miejscu ładnie "ośnieżona" ;)
Pięknie ośnieżona droga ;) © MKTB

Bełżyce, Kozubszczyzna, Motycz, Uniszowice, dom.
Wyszła dzisiaj ładna trasa w kształcie ósemki z ogonkiem, przejechana może nie za szybko ale solidnie przepracowana.
.
Kategoria Błoto, Foto


  • DST 24.50km
  • Teren 5.50km
  • Czas 01:07
  • VAVG 21.94km/h
  • VMAX 48.80km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • HRmax 151 ( 85%)
  • HRavg 128 ( 72%)
  • Podjazdy 128m
  • Sprzęt Merida FLX
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd po maratonie

Niedziela, 30 maja 2010 | Komentarze 0

Troszkę lekkiej jazdy po wczorajszym Poland Bike w Łukowie.
Trasa: dom - Uniszowice- Motycz - Sporniak - pętla w radawieckim - Sporniak - Motycz - Kozubszczyzna - dom.
p.s.
dzisiaj na 24 kilometrach miałem więcej przewyższenia niż wczoraj na 60-cio kilometrowym maratonie :D
zielony tunel w radawieckim © MKTB


.
Kategoria Foto


  • DST 60.00km
  • Teren 55.00km
  • Czas 02:20
  • VAVG 25.71km/h
  • VMAX 39.42km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRavg 163 ( 92%)
  • Podjazdy 113m
  • Sprzęt Merida FLX
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Poland Bike Marathon - Łuków

Sobota, 29 maja 2010 | Komentarze 3

Ełk za daleko, Skandia w Nałęczowie przesunięta na 3 lipca a ja trochę zatęskniłem za ściganiem. Dobrze się złożyło, że IV etap Poland Bike miał odbyć się blisko Lublina. Postanowiliśmy z Czarkiem skorzystać z okazji. Pierwszy raz w PB i pierwsza wizyta w Łukowie, bo właśnie w okolicach tego miasta odbył się dzisiejszy maraton. Byliśmy głodni startu ale i ciekawi jak wygląda PB - organizacja, trasa, atmosfera itp. Przyjechaliśmy dość wcześnie, na parkingu jeszcze luzik. Ja rozpakowywałem sprzęt a Czarek poszedł załatwić numery itp. Wrócił i zobaczyłem numer inny niż wszystkie bo ... okrągły :) ale za to plastikowy, jak u Langa ...
numer Poland Bike © MKTB

i numer na plecy z czipem (chyba made in china :)) w kształcie drucianej pętli podklejonej od tyłu numeru. Nich bedzie i taki, aby zadziałał ;).
czip Poland Bike © MKTB

Szybki montaż, dopompowanie kiszek, zakup żeli i ruszamy na rynek w Łukowie, na start honorowy. O 11-tej peleton prowadzony przez policję wrócił nad jezioro na start ostry. Nie do końca wiem po co ten przejazd był zorganizowany. Prawdopodobnie chodziło o utrzymanie kolarzy w porządku ;).
My potraktowaliśmy jako delikatną rozgrzewkę.
Zaproszenie do sektorów (widzę cztery !). Pierwszy sektor dla zawodników PP, drugi dla pierwszego z PB, pozostałe ...są dla wszystkich :D. Start okazał się jednosektorowy, wszyscy ruszyli na raz kiedy gość honorowy jeszcze "przemawiał" :). Dobrze, że blisko końca mniej doświadczeni zawodnicy jeżdżą w luźniejszym szyku bo łatwiej można przebić się do przodu. Początek dość mocny, nie mogłem zejść z pulsem poniżej 170, ale dało to efekty w postaci luźniejszej trasy. Do mniej więcej 15-go km Czarek trzymał się za mną później chyba gdzieś utknął. W pociągu MayDay/Welodrom/Kellys/LTC goniliśmy większą grupę. Muszę powiedzieć, że współpraca układała się dobrze. Każdy trochę ciągnął, tempo jak dla mnie ostre - 27-35 km/h. Do 20-go km licznik pokazał średnią 28 km/h ! Dla mnie to na prawdę dużo i to pomimo tego, że jechaliśmy cały czas po płaskich szutrach. Jeszcze przed bufetem dochodzimy grupę a ja niestety muszę stanąć bo jakiś nieznany do tej pory dźwięk dobiega z okolic przedniej przerzuty. Końcówka linki "podeszła" pod łańcuch i trtrtrtrtrtrt. Jak się tam znalazła ? Nie mam pojęcia, może jakaś gałązka albo patyck ją wygły ;).
Tylko chwilę zajęło odgięcie linki ale widzę, że sporo straciłem. No i goń człowieku ale tym razem sam, będzie ciężko. Łyk wody na bufecie i ciągnę dalej. Ciężko. 28, 27, 26,.. prędkość spada. Na szczęście po jakimś czasie podłączam się do mijającego mnie pociągu. Nie daję zmian bo jeszcze muszę odpocząć. 28 kilometr, skręt w prawo, czołówka chciała skręcić wcześniej, trochę się zablokowali i na wyboistą drogę w lesie wpadam pierwszy. Sporą część muszę jechać na stojąco bo teren nie daje posiedzieć. Oglądam się i ... jestem sam. Grupka została 200-300m za mną. OK 500m przede mną widzę "końcówkę" grupy zgubionej przed bufetem. Droga po zakręcie zmienia się w trochę równiejszą i mimo pojawienia się kałuż można mocniej nacisnąć. Dobrze jest, jadę swoim tempem, puls 155-165 i widzę, że odrabiam straty. Jeszcze w lesie doganiam dwóch a po chwili jeszcze jednego maratończyka. Ok. 40-go km trasa "wypada" na pola i dołączam do kolegi z MayDay'a z którym byłem w pierwszym pociągu. "plecy mi zaraz odpadną"- mówi. Śmiejemy się bo rzeczywiście droga daje w d... . Ciągnę dalej i zostawiam go na pastwę dołów. Przez chwilę jadę za dziewczyną. Kawałek asfaltu , czas na żela i znowu gruntówka. Urywam się dziewczynie i dochodzę do sześcioosobowej grupki. Na zmianę wychodzi tylko dwóch chłopaków, ja znowu muszę odpocząć bo pościg kosztował mnie sporo sił. Las. Tu lepiej się jedzie bo jest ochrona przed słońcem. Troszkę odpocząłem i przesuwam się do przodu i próbuję podciągnąć. Kątem oka widzę, że tylko jeden zawodnik (nr 453) mi siedzi na kole. Jakiś czas prowadzę ale zmęczone mięśnie dają znać o sobie. Odpuszczam a kolega za mną przejmuje prowadzenie. Teraz lepiej. Teren zmienia się, raz mokre doły po chwili piaszczyste odcinki. Do jeziora pracujemy zgodnie zmieniając się co chwilę. Zostało ok 1-1,5 km do mety. Nad jeziorem kolega rusza mocniej i po chwili wiem, że nie dotrzymam mu koła. Do końca staram się trzymać tempo. 300m przed metą wyprzedzam jeszcze jakiegoś młodziaka któremu wyraźnie łańcuch dzisiaj ciążył. Ostatni zakręt, zrzucam na twardy, staję na pedałach bo widzę szansę na poprawę miejsca.
Poland Bike - finisz © MKTB

Skończyło się na szansie i przez chwilę na braku oddechu ;). Patrzę na licznik, to chyba mój najszybszy maraton a właściwie wyścig :). Głównie dzięki temu, że był płaski ale tak na prawdę wolałbym mniejszą średnią i parę górek.
Podjeżdżam do samochodu gdzie po kilkunastu minutach pojawia się Czarek, dzisiaj zadowolony ze swojej jazdy i z trasy.
Małe podsumowanie.
Jechało mi się dobrze, sprzęt sprawował się prawie dobrze. Prawie, bo przednia przerzutka odmówiła wrzucania na największą zębatkę i musiałem jej pomagać ręcznie. Teoretycznie mogłem przejechać cały maraton na blacie (czołówka pewnie jechała) ale przez kłopoty w piachu czasami musiałem zrzucić na 32.
Jeżeli chodzi o sam maraton to poza organizacją sektorów i samym startem wszystko wypadło nieźle. Oznakowanie trasy bardzo dobre, sama trasa ciekawa, zróżnicowana ale ... śtraśnie plaściata. Bufety przyzwoite, przydałyby się jeszcze żele. Picie podawane w kubeczkach to duży plus. Po maratonie ciepłe kluchy z sosem przypominającym paprykarz szczeciński ale zjadliwym, izo, różne ciasta.
Spodziewałem się wyższej frekwencji tym bardziej, że dzisiejszy etap zaliczany był do Pucharu Polski.
Na koniec ciekawostka. Jak Czarek odbierał numery to miła Pani w biurze źle przypisała numery do nazwisk i Czarek ma mój czas a ja jego, fajnie co ? :D.
po maratonie © MKTB

.
dane z licznika:
dystans: 60,11 km
czas: 2:19:00
avg: 25.95 km/h
.
wynik oficjalny (po powtórnej zamianie numerów :)
max open: 83/155
max M4: 10/26
czas oficjalny: 2:19:04
.
Kategoria >50, Foto, XCM / XCO


  • DST 50.50km
  • Teren 12.00km
  • Czas 02:11
  • VAVG 23.13km/h
  • VMAX 44.58km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • HRmax 162 ( 92%)
  • HRavg 140 ( 79%)
  • Podjazdy 253m
  • Sprzęt Merida FLX
  • Aktywność Jazda na rowerze

Giro d'Italia a potem giro d'okolica

Środa, 26 maja 2010 | Komentarze 0

Po obejrzeniu dzisiejszego giro wskoczyłem na rowerek żeby się trochę poruszać.
Trasa prawie taka jak w sobotę
.
.
.
"wylotówka" już w trochę lepszym stanie...
droga wygląda trchę lepiej niż w sobotę © MKTB

lotnisko...
na lotnisku dzisiaj koszenie © MKTB

bocian miał świeżo... odkryty stół ;) © MKTB

Las radawiecki - jeszcze sporo błota, Sporniak...
kierunek Motycz Leśny © MKTB

okolice Miłocina...
lubelskie, XXI wiek ... © MKTB

trochę ciężko mi się dzisiaj jechało, do tego odezwało się znowu kolano, myślę, że to przez niską temperaturę. Mimo to zdecydowałem przedłużyć rundkę i w drodze powrotnej nie poleciałem na Radawiec tylko przez Pawlin, Radawczyk, Tereszyn, Marynin, Kozubszczyznę i tu miałem skierować się do domu ale brakowało 4 km do 50-tki więc jeszcze krótko w kierunku Motycza i dopiero "tyłami" do domu.
.
Kategoria >50, Foto


  • DST 38.00km
  • Teren 14.00km
  • Czas 01:48
  • VAVG 21.11km/h
  • VMAX 57.72km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • HRmax 165 ( 93%)
  • HRavg 144 ( 81%)
  • Podjazdy 162m
  • Sprzęt Merida FLX
  • Aktywność Jazda na rowerze

Okoliczna rundka

Sobota, 22 maja 2010 | Komentarze 2

Korzystając z ładnej pogody ruszyłem na małą, przedpołudniową rundę starymi ścieżkami. Wyjazd "podwórkiem" a tu niespodzianka. Drogowcy przygotowujący drogę rzucili ścięte drzewka na wylot ścieżki.
no i zamknęli mnie ;) © MKTB

Po przejścu bokiem z rowerkiem na ramieniu zastałem nową nawierzchnię ;)
będzie nowa nawierzchnia... pewnie asfaltowa :( © MKTB

przed ostatnimi deszczami było równo :) © MKTB

następnie jak zwykle kawałek asfaltu i tyły lotniska w Radawcu.
lądujacy "antek" © MKTB

Z lotniska kawałek do Radawca. Mój ulubiony singielek radawiecki dzisiaj sporo błotny ale pogoda ładna, cieplutko to i ubrudzić się trochę można. Ślisko, na podgniłych, mokrych liściach wozi prawie jak na błocie.
lecznicze błota © MKTB

Przelot żwirówką do Sporniaka gdzie przecinam drogę do Wojciechowa i lecę na Motycz Leśny. Dawno nie byłem w tym zagajniku. Głowę trzeba trzymać cały czas przy kierownicy bo w normalnej pozycji zwieszone gałęzie walą po paszczy. Pozarastało trochę a błota to było jeszcze więcej niż w radawieckim. Tylko 1,5 km lasu i asfaltem do Miłocina. Po drodze hamując przed skrzyżowaniem stwierdzam totalny brak tylnego hamulca. Po oględzinach stwierdzam niemanie jednego klocka tudzież zawleczki :o. Aha. Prawdopodobnie po wymianie nie zagiąłem zawleczki lub zagiąłem za mało :(. No cóż, "jakoś trzeba sobie w życiu radzić" - powiedział rolnik zawiązując buta dżdżownicą ;). Co by drugi klocek, wysunięty już w 1/3 nie uciekł zrobiłem zawleczkę ekologiczną, z gałązki :)
trzeba sobie jakoś radzić ;) © MKTB

Można jechać ale palce precz od prawej klamki ;). Z Miłocina na skróty do Motycza ale przy tablicy z nazwą miejscowości postanowiłem zaliczyć jeszcze kawałek terenu i odskoczyłem na ścieżkę do przejazdu kolejowego w Motyczu Leśnym.
terenowa ścieżka między Motyczem a M. Leśnym © MKTB

Teraz do Motycza i po zrobieniu 10-cio kilometrowej pętli jestem znowu w Sporniaku. Przelot przez radawiecki do trasy 747.
powrót przez radawiecki © MKTB

Teraz już tylko asfalt. Pawlin, Radawiec, Kozubszczyzna, ostatni podjeździk i dom. Wolę chłodniejszą pogodę ale i tak przyjemnie się dzisiaj jechało chociaż na początku jazdy czułem się słaby i ociężały. Puls wyszedł dość wysoki jak na dzisiejsze tempo a dziwne jest to, że czułem jakbym miał niższy.
.
Kategoria Foto, Błoto


  • DST 28.50km
  • Teren 1.00km
  • Czas 01:13
  • VAVG 23.42km/h
  • VMAX 43.17km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 163 ( 92%)
  • HRavg 137 ( 77%)
  • Podjazdy 199m
  • Sprzęt Merida FLX
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dookoła chmury

Czwartek, 20 maja 2010 | Komentarze 3

Musiałem być po telefonem więc zdecydowałem się na kręcenie pętli w pobliżu domu. Sporo wcześniej padało a że nie miałem dzisiaj ochoty na kąpiele błotne to zdecydowałem się na jazdę tylko po szosie.
Wskoczyłem na asfalt i obrałem kierunek na Kozubszczyznę, później Motycz i Motycz-Józefin. Tutaj mniej więcej kończy się połowa pierwszej pętli i znowu nad horyzontem a właściwie to nawet bliżej, pokazują się chmury. Chmury które przez większą część dnia nie dały mi wyjść na rower.
burzowe chmury © MKTB

Przez chwilę przemknęła mi myśl o kawałku terenowym ale chmura "szła" właśnie w tym kierunku. Pozostało mi objechać ją z drugiej strony
tu też chmury © MKTB

po kilometrze złapał mnie deszcz w słońcu.
niby słońce a pada :) © MKTB

kawałek gruntówki ...
dzisiaj tylko kilometr poza asfaltem © MKTB

a potem dziurawy asfalt do Uniszowic. Krótki podjazd i koniec pierwszej pętli.
Z górki w Kozubszczyźnie widzę deszcz nad Motyczem.
deszcz nad Motyczem © MKTB

Druga pętla trochę krótsza bo z pominięciem Józefina.
Mimo niepewnej pogody spotkałem 4 bikerów.
.
Kategoria Foto


  • DST 62.00km
  • Teren 54.00km
  • Czas 03:13
  • VAVG 19.27km/h
  • VMAX 36.60km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • HRmax 178 (101%)
  • HRavg 161 ( 91%)
  • Podjazdy 298m
  • Sprzęt Merida FLX
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Mazovia MTB Maraton - Radom

Niedziela, 16 maja 2010 | Komentarze 2

Radom przywitał nas deszczem i wiedziałem, że zapowiedzi CeZamany o kilku kałużach na trasie się nie sprawdzą, ale to co zobaczyłem na trasie przeszło moje wyobrażenia. Nieprzyjemnie było przebierać się w "obcisłe" na deszczu więc trzeba było gimnastykować się w samochodzie. Lepiej było mieć dzisiaj długie ciuchy i kurtkę PD bo poza mokrością było po prostu zimno.
Krótka rozgrzewka...
na rozgrzewce © MKTB

... i jedziemy do sektorów, dzisiaj trochę (delikatnie mówiąc) luźniejszych, im dalszy sektor tym mniej ludzi :) Jak się później okazało wystartowało tylko 584 zawodników a nie ukończyło maratonu 15.
Prawie 15 minut stania przed startem. Mimo nogawek i kurtki muszę się ruszać by nie zamarznąć. Dobrze, że deszcz ustał.
przed startem © MKTB

Przedwojenne Wojsko Polskie na rowerach z epoki :) © MKTB

Przechodzący na start CeZamana staje przy każdym sektorze i dzieli się ostatnimi wieściami z trasy. Aha, no to teraz już wiem na pewno, że te oponki
cienkie © MKTB
nie są najlepszym wyborem na dzień dzisiejszy (foto z Mazovii Lublin 2009).
Start po asfalcie, długa, chyba 2 kilometrowa prosta. Jak zwykle małe roszady na początku ale na razie jestem w pierwszej połówce sektora, po dłuższej chwili grupa dzieli się na dwie i teraz jestem w środkowej. Wjazd na pola, pierwsze błoto, droga na środku porośnięta trawą i tu pierwsze oznaki kiepskiej trakcji FW, które "pływają jak chcą". Tu gdzie nie ma trawy jest lepiej, nawet w błocie jakoś się trzymam w siodle.
Pierwsza atrakcja to przejazd pod wiaduktem, pełen wody, w najgłębszym miejscu... po suport :D. Żwirówka, twardo ale mnóstwo kałuż, nie jest źle. Trasa co chwilę zmienia nawierzchnię, a to kawałek piachu a to znowu asfalt ale wszędzie sporo wody. Ok 12-go km przejście kładką przez rzeczkę, nie było chętnych na skróty bo i kolejek nie było.
kładka na Pacynce © MKTB

Betonowa tama na zalewie Siczki i nareszcie fajne ścieżki. Podjazdki i zjazdki. Tu się dobrze jedzie, złapałem rytm i na podjeździkach zaczynam wyprzedzać. Od 20 km nie mam hamulców. Nie, że w zachowaniu, nie, nie ! W rowerze nie mam. Błoto i piach zrobiło swoje i na hamowaniach klamki zaczynają niebezpiecznie zbliżać się do gripów, tarcze rzężą jak w szlifierce a napęd trzeszczy bo ma tylko smarowanie piachem :D.
Po lesie przychodzi czas na asfalt na którym oczywiście doganiają mnie chopaki których wyprzedziłem w lesie, jedziemy w grupie do następnego lasu. Tu grupka już zaczyna się rwać ale trzymam się blisko początku. Znowu sekcja górek, przy jednej zrzucam na najmniejszą i słyszę, że łańcuch źle idzie. Podwija się pod zębatkę by w końcu wkręcić się m. nią a ramę. Muszę stanąć by wyszarpać łańcuch (dobrze, że merida daje metalową osłonkę widelca w tym miejscu). Pierwsza grupka mi odjechała i wyprzedziło mnie trzech chłopaków. Po kilku km od z powrotem wychodzę przed nich.
Zjazdy w prawdzie krótkie ale błoto, piach i brak hamulców powodują wzmożoną czujność i odbija się to na prędkości. Mimo to na jednym z nich, kończącym się zakrętem i to nie koniecznie ostrym mam kłopoty z utrzymaniem się na ścieżce i ominięciem drzewa. Uff, udało się.
Od 40-go kilometra dzieje się wiele rzeczy. Po pierwsze zaczyna mnie boleć kolano, to chyba przez to zimno pomimo długich nogawek. Po drugie przez następne 5 km jadę sam, nikogo w zasięgu wzroku z tyłu ani z przodu. Po trzecie zaczyna kropić. To akurat mi nie przeszkadza bo i tak jestem cały mokry a w butach mam pełno wody.
na trasie Mazovii Radom 2010 /fot. M.Kubat © MKTB

Jedzie mi się coraz ciężej. Staram się utrzymać wysoką kadencję co pomaga utrzymać równowagę na błocie i tak nie męczy. Piach jest mokry, za mokry i robi się grząski, wysysa więcej sił z człowieka niż śliskie błoto. Po 45 km dostrzegam gościa przede mną, ok, pomalutku, pomalutku i jego dojdę. W lesie wydaje mi się, że jadę bardzo wolno. Licznik pokazuje 15-18km/h. Mimo to zbliżam się dość szybko, przez chwilę jedziemy razem ale tylko przez chwilę. Czuję zmęczenie w udach ale jadę swoim tempem i odjeżdżam. Zaczyna się chyba najładniejszy fragment trasy. Krótkie podjazdy i zjazdy, fajny singielek i piękne okoliczności :). Szkoda, że tak szybko się kończy. Leciutki spadek terenu, jedzie się łatwo, może inaczej, jechało by się łatwo w innych warunkach. Za moment fragment leśnej ścieżki "idący" lekko pod górę zamienia się w rzekę na całej szerokości, spory kawałek przejeżdżam ale pod koniec koło wpada w niewidoczną dziurę i resztę decyduję "przełajować". Deszcz spływał mi po czole, zbierał pot i wpadał do oka. Tak mnie to kure..two piekło w oko, że nic nie widziałem, za późna reakcja i zjazd ze ścieżki, omijam drzewo i wbijam się w krzaki. Na szczęście nic się nie stało i wracam do walki. Jeszcze tylko kładka (na piechotkę) i po niedługim czasie wjeżdżam na trasę którą już jechałem ale w drugą stronę. Tak, to już blisko. 300-400m przede mną jedzie chłopak którego pomału dochodzę. Śliski odcinek trawiasty z początku trasy jest jeszcze bardziej śliski. W pewnym momencie przód łapie krawędź a po chwili uślizg a ja ląduję w mazi też ładnym wślizgiem. A chłopak przede mną znowu odjeżdża. Po kilku chwilach zakręt w prawo potem w lewo. Na tym drugim gość jedzie prosto, musiał nie zauważyć taśmy mimo, że po niej przejechał :). Krzyknąłem, gwizdnąłem, odwrócił się i pokazałem mu, że jedzie w złym kierunku. Wlot na asfalt. Jeszcze chyba 2 km i będzie meta. Wyprzedza mnie "zagubiony" z jeszcze jednym zawodnikiem, dzięki - rzuca, nie ma za co, cza se pomagać :). Deszcz się wzmógł ale metę już widać. Oglądam się i widzę "pościg". Mocniej naciskam na pedały, oglądam się jeszcze raz, nie zdąży, utrzymam się :).
koniec rzeźni ;) © MKTB

Pomarańcze, ciasto i do samochodu przebrać się w coś suchego. Marzena tradycyjnie jechała Fit więc była już "umyta". Zaliczyła dzisiaj dobry występ: awans do 8 sektora :). Gratulacje ! Zadzwoniłem do Agatki i przebrałem się bo już mnie nieźle telepało. Zaczęło porządnie lać a Czarka jeszcze nie ma. Trochę się martwiliśmy ale wreszcie się zjawił. Zmęczony, niezadowolony z wyniku (pozostał w 7) ale zadowolony z trasy (no może nie do końca):D.
W dużej mierze trasa pokrywała się z tą z 2009 ale zmiany wyszły na korzyść. Tegorocznej trasie mogę dać 4/6 (deszcz też pomógł). Bufety rozmieszczone właściwie.
Z dzisiejszej jazdy jestem zadowolony, szczególnie jak się weźmie pod uwagę opony na jakich jechałem :). Dyspozycja niezła ale brakuje wytrzymałości, jak zwykle tracę na długich, prostych szutrach i asfaltach, pogoda, no cóż, nie za bardzo, sprzęt zawiódł jeżeli chodzi o hamulce i raz przerzutka ale to jak zawsze w takich wypadkach wina mokrego piachu.
Wyniki oficjalne:
mega open: 117/348
mega M4: 16/59
czas oficjalny: 03:12:10
.
Kategoria >50, Foto, XCM / XCO, Błoto


  • DST 33.50km
  • Teren 10.50km
  • Czas 01:23
  • VAVG 24.22km/h
  • VMAX 43.17km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • HRmax 163 ( 92%)
  • HRavg 138 ( 78%)
  • Podjazdy 133m
  • Sprzęt Merida FLX
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wieczorową porą...

Czwartek, 13 maja 2010 | Komentarze 2

wycieczka bez historii i dość krótka. W ciągu dnia nie miałem czasu i wyszedłem na rower dopiero po 19.
Trasa: Konopnica - lotnisko Radawiec - las radawiecki - Sporniak - Motycz Leśny - Czajki - Palikije - Motycz - Konopnica.
"moja" okolica © MKTB

droga do Motycza © MKTB

niebo na zachodzie © MKTB

.
Kategoria Foto


  • DST 56.00km
  • Czas 02:08
  • VAVG 26.25km/h
  • VMAX 41.76km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • HRmax 164 ( 93%)
  • HRavg 143 ( 81%)
  • Podjazdy 221m
  • Sprzęt Merida FLX
  • Aktywność Jazda na rowerze

100% asfaltu

Środa, 12 maja 2010 | Komentarze 2

Po południu miało padać więc wybrałem się na "trening" przed południem :). Chciałem zrobić dłuższy przelot ale nie bardzo wiedziałem w którym kierunku. Dopiero po wyjeździe z domu zdecydowałem, że odwiedzę brata.
.
Trasa w 100% asfaltowa, chociaż ze względu na jakość nawierzchni równie dobrze mógłbym napisać, że w 80% terenowa :D
Konopnica, Radawiec,
takie fury u nas szaleją :D © MKTB

Bełżyce, Wierzchowiska Górne,
trakt na Skrzyniec © MKTB

Skrzyniec,
dawno tu nie byłem © MKTB


i Kolonia Borów czyli mój cel.
Trochę pogadaliśmy...o rowerach :D, zrobiliśmy przegląd nowego ninety sixa i czas na powrót. Od Bełżyc miałem jechać do Wojciechowa ale musiałem zmienić plany i wróciłem tą samą trasą.
Przyjemnie się dzisiaj jechało chociaż czasami wiatr przeszkadzał. To chyba pierwszy dzień w którym nie czuć było oprysków w powietrzu tylko zapach rzepaku :)
.
Kategoria Foto, >50